banner daniela marszałka

Station de Peyragudes

Autor: admin o czwartek 14. czerwca 2018

DANE TECHNICZNE

Wysokość: 1592 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 653 metry

Długość: 8,6 kilometra

Średnie nachylenie: 7,6 %

Maksymalne nachylenie: 12,5 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Po zjechaniu z Col d’Azet do Genos spotkałem tam tylko Krzyśka i Rafała. Darek był już w drodze na wschód. Niespodziewany atak pirenejskiego lata po wielodniowej „porze deszczowej” sprawił, że szybciej niż dotąd opróżniały się nasze bidony. Dlatego przed trzecią wspinaczką koniecznie musiałem znaleźć jakąś strefę bufetu. Moi koledzy, których czekał powrotny podjazd na przełęcz Azet, byli tego samego zdania. Na szczęście szybko natknęliśmy się sklepik spożywczy przy drodze D25. Po „naładowaniu akumulatorów” kilka minut po siedemnastej wróciliśmy do swych zadań. Ja musiałem teraz pokonać płaski odcinek wokół Lac de Genos-Loudenvielle, aby dotrzeć do podnóża podjazdu na Col de Peyresourde, który to stanowić miał większą część naszej wspinaczki do stacji Peyragudes. Gdy przejeżdżałem przez Loudenvielle, leżącą na południowym krańcu jeziora, wróciłem myślami do swego występu w L’Etape du Tour 2007. To właśnie tu po ośmiu godzinach walki z blisko 200-kilometrowym dystansem i pięcioma górskimi premiami kończyłem ten słynny wyścig dla kolarzy amatorów. Rozegrano go na trasie piętnastego etapu 94. Tour de France. Loudenvielle wówczas już po raz trzeci gościło metę górskiego odcinka TdF. Przed jedenastu laty wygrał tam Aleksander Winokurow, który o 51 sekund wyprzedził Luksemburczyka Kima Kirchena i Baska Haimara Zubeldię. Tym niemniej „Wino” bardzo szybko wpadł na kontroli antydopingowej (nielegalna transfuzja krwi) i nie wystartował już do kolejnego etapu tego wyścigu. We wcześniejszych latach w tej samej miejscowości z prestiżowego zwycięstwa cieszyli się Laurent Brochard w 1997 i Gilberto Simoni w 2003 roku. O zwycięstwie Francuza napisałem już przy okazji wspominek z Col d’Azet. Natomiast Włoch z Trydentu podobnie jak „Kazach” wygrał etap do Loudenvielle prowadzący przez przełęcz Peyresourde. Na finiszu pokonał Szwajcara Laurenta Dufaux i Francuza Rocharda Virenque.

Po około dziesięciu minutach jazdy dotarłem do Armenteule, gdzie pod murami otaczającymi romański kościół św. Feliksa czekał na mnie Darek. W tej wiosce można zacząć zachodni podjazd na Col de Peyresourde (1569 m. n.p.m.). Pierwszy raz wykorzystany na Tourze dopiero w roku 2016. Wcześniej przez ponad sto lat na Peyresourde wjeżdżano tylko od wschodu lub z północnego-zachodu. Ta przełęcz pojawia się na trasie „Wielkiej Pętli” od roku 1910. Dotychczas peleton TdF przemierzył ją 68 razy. Niemniej ostatnimi czasy bywa, że  premia górską „przesuwana” jest do pobliskiej Peyragudes (jak w latach 2012 i 2018). To właśnie ta stacja narciarska była naszym trzecim celem na czwartkowym etapie. Powstała w 1988 roku z połączenia dwóch ośrodków narciarskich tzn. Peyresourde-Balestas oraz Les Agudes, funkcjonujących po zachodniej i wschodniej stronie granicznego masywu między departamentami: Hautes-Pyrenees i Haute-Garonne. Obecnie w tej połączonej domenie narciarskiej dostępnych jest 49 tras zjazdowych o łącznej długości 60 kilometrów. Stacja mocno stawia też na snowboard. Można w niej rywalizować także w konkurencjach takich jak: half-pipe czy boardercross. Tutejsze wyciągi w liczbie 17, w tym 9 krzesełkowych są w stanie przewieźć 26.269 osób na godzinę. Co ciekawe zanim do Peyragudes zawitały pierwsze wyścigi kolarskie stacja ta w roku 1997 zagrała w filmie „Jutro Nie Umiera Nigdy”, o przygodach agenta Jamesa Bonda. Oczywiście zanim ten nowy kolarski szczyt zadebiutował na trasach Wielkich Tourów przetestowano go na mniejszym wyścigu etapowym czyli Route du Sud. W tej stacji zakończyła się edycja tego wyścigu z roku 2000. Etap wygrał tu Hiszpan Francisco Mancebo z ekipy Banesto. Trzeci w tym samym czasie finiszował nasz Tomasz Brożyna, który tym samym zagwarantował sobie generalne zwycięstwo w tej imprezie. Dziesięć lat później czasówkę RdS na przeszło 16-kilometrowej trasie z Loudenvielle do Peyragudes wygrał zaś Francuz David Moncoutie. Czwarty w tej próbie był Przemysław Niemiec.

Na trasie Tour de France stacja ta pojawiła się w roku 2012. Zakończył się tu etap siedemnasty, ostatni górski na tej imprezie. Po starcie w Luchon przejechano przełęcze: Mente, Ares, Bales oraz „niepunktowaną” Peyresourde. Następnie po 2600 metrach zjazdu kolarze skręcili w lewo na niespełna 3-kilometrowy podjazd do mety na wysokości 1605 metrów n.p.m. Ten schemat końcówki powtórzono następnie na piętnastym odcinku Vuelta a Espana 2013 oraz na dwunastym z TdF 2017. Niemniej w innych miejscach wytyczano finisze. Vuelta kończyła na wysokości 1620 metrów n.p.m., zaś Tour z drugą wizytą dotarł jedynie na pułap 1580 metrów n.p.m. Było niżej lecz trudniej, gdyż ostatnie metry prowadziły do altiportu, po stromej ściance z nachyleniem do 16%. W 2012 roku w Peyragudes etap TdF wygrał Hiszpan Alejandro Valverde, który o 19 sekund wyprzedził Chrisa Froome’a i lidera Bradley’a Wigginsa. Dwaj Brytyjczycy i tak byli zadowoleni, bowiem zyskali 18 sekund nad swym jedynym rywalem Włochem Vincenzo Nibalim. Podczas wspomnianej Vuelty etap był iście królewski. Miał aż 225 kilometrów długości i 4300 metrów przewyższenia. Podjeżdżano na hiszpańskie przełęcze: Canto i Bonaigua oraz francuskie: Bales i Peyresourde. Wygrał uciekinier Alexandre Geniez. Francuz o ponad trzy minuty wyprzedził Włocha Michele Scarponiego i Irlandczyka Nicolasa Roche’a. Nieco więcej, bo 3:20 stracili do niego zawodnicy walczący o generalne zwycięstwo tzn. Nibali i Amerykanin Chris Horner. Etap TdF 2017, choć znacznie dłuższy od tego sprzed pięciu lat, biegł niemal tym samym górskim szlakiem. Niespodzianką był stromy finisz, na którym najlepiej poradził sobie Romain Bardet. Francuz o dwie sekundy wyprzedził Kolumbijczyka Rigoberto Urana i Włocha Fabio Aru. Chris Froome na samym finiszu stracił aż 22 sekundy i tym samym koszulkę lidera, którą na dwa dni zabrał mu Aru. Na Tourze 2018 Peyragudes (tym razem wysoka na 1645 m. n.p.m.) była jedynie premią górską na etapie do Col du Portet. Do stacji wjechano drogą D117 czyli po skręcie w lewo już 350 metrów za przełęczą Peyresourde. Pierwszy na tej premii był Estończyk Kanel Kangert.

Na zlocie w Armenteule przegadaliśmy kilka minut, po czym około 17:20 rozpoczęliśmy podjazd do Peyragudes. Tak mi się przynajmniej wydawało, bowiem gdy kilkaset metrów dalej obejrzałem się, to Darka nie ujrzałem. Coś musiało go zatrzymać na starcie. Z zapisu w programie Strava Flyby widzę, że mój kolega ruszył dopiero, gdy ja byłem już w kolejnej wiosce czyli Estarvielle. Nie wiedząc co się wydarzyło postanowiłem się zatrzymać w miejscu, gdzie nasza droga D25 łączyła się z szosą D618 biegnącą z Arreau do Bagneres-de-Luchon. Gdy po trzech minutach dojechał do mnie Dario nie tracąc już ani chwili wjechaliśmy na szlak znany z dziesiątek edycji Tour de France. Tradycyjny północno-zachodni podjazd na Col de Peyresourde formalnie zaczyna się w Arreau. Niemniej przez pierwsze 10 kilometrów jest niemal niezauważalny. Szosa zaczyna się mocniej wznosić dopiero za wioską Aneran, jakiś kilometr przed miejscem, gdzie myśmy się na niej pojawili. Na ostatnich 8 kilometrach średnie nachylenie zachodniego Peyresourde to przeszło 7,6%. Zaczęliśmy mocno, choć była to nasza trzecia tego dnia premia górska. Do tego naprawdę solidna wspinaczka. Pierwsze cztery kilometry na drodze D618 trzymają ze stałą stromizną na poziomie 8-8,5%. Dario jeszcze bardziej się ożywił gdy ujrzeliśmy przed nami sylwetkę innego amatora, który to jechał na tyle szybko, iż próba jego złapania stanowiła dla nas dodatkowe wyzwanie. Okazał się nim pewien młodzian z Holandii, którego ostatecznie udało nam się dojść na wysokości Loudervielle. Oczywiście ów człowiek też był ambitny i próbował podkręcać tempo lub przynajmniej utrzymać się z nami. Ostatecznie udało nam się go jednak odczepić. Jazda na wysokim rytmie z dodatkowymi zrywami tempa okazała się jednak nieco ponad moje siły. Pod koniec piątego kilometra od Armenteule nie utrzymałem już koła Darkowi, wobec czego dojechał on do skrętu na Peyragudes z przewagą około 20 sekund.

Skręciliśmy zatem w prawo czyli na południe wjeżdżając na drogę D619. Jeszcze przez pół kilometra mogliśmy się cieszyć nieco ulgowym nachyleniem. Niemniej dojazd do Peyragudes nie należy do łatwych. Od początku siódmego kilometra szosa zaczęła się śmiało wznosić. Stromizna szybko dobiła do 12% i na szerokim łuku drogi w lewo (ku wschodowi) utrzymała się na tak wysokim poziomie przez dobre metrów. Starałem się tracić dystansu do Darka, którego cały czas miałem niedaleko przed sobą. Na początku ósmego kilometra minęliśmy dwa szerokie wiraże. Wiadomo droga do stacji musi być delikatnie wyprofilowana. Potem w połowie ósmego kilometra dojrzałem po lewej stronie wjazd na pas górskiego lądowiska, po którym u schyłku XX wieku hasał Pierce Brosnan, zaś 20 lat później zabłysnął Romain Bardet. Stromizna na krótszą chwilę podskoczyła jeszcze do 11%, lecz było to już ostatnie tego dnia wyzwanie. Na przełomie ósmego i dziewiątego kilometra dobrnęliśmy do pierwszych zabudowań stacji Peyresourde-Balestas. Cała wspinaczka skończyła się zaś pół kilometra dalej. To znaczy na rondzie, gdzie nasza droga spotkała się z biegnącą z naprzeciwka szosą D117, tą od premii górskiej z TdF 2018. Ponieważ chcieliśmy dotrzeć do końca drogi, na rondzie tym odbiliśmy na południe ku tej części ośrodka, do której przylegają wyciągi narciarskie. Te ostatnie 800 metrów naszej trasy były już jednak zupełnie płaskie. Dario na ostatnich kilometrach wspinaczki dołożył mi jeszcze kilkanaście sekund. Obaj pojechaliśmy mocno. Rzekłbym zaskakująco mocno jak na trzecią górę. Darek segment o długości 7,52 kilometra (od wjazdu na szosę D618) przejechał w 33:55 co dało mu się średnią prędkość 13,3 km/h i VAM 1061 m/h. Ja byłem niewiele gorszy z czasem 34:30 (avs. 13,1 km/h z VAM 1043 m/h). Mój czas netto na całej górze o długości 8,61 kilometra to 39:59, zaś Darka 40:18 – gorszy od mojego za sprawą spokojnego startu kolegi na drodze D25. Na górze zdzwoniliśmy się z Piotrem ustalając spotkanie w Avajan. Niemniej na zjeździe porwał nas mały anglojęzyczny peleton i przegapiliśmy skręt do tej miejscowości. Dlatego Pedro musiał nas odebrać z przystanku w Borderes-Louron.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/1639415161

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/1639415161

ZDJĘCIA

20180614_125

FILM

VID_20180614_010