banner daniela marszałka

Chapelle de Clausis

Autor: admin o sobota 15. czerwca 2019

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Clot la Chalpe (D 5)

Wysokość: 2379 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 631 metrów

Długość: 9,9 kilometra

Średnie nachylenie: 6,4 %

Maksymalne nachylenie: 17,2 % (na szosie 11,1 %)

PROFIL

SCENA i AKCJA

W sobotę już nic nie mogło przebić wjazdu na Col Agnel. Niemniej trzeba było pozostać wiernym tradycji i zaliczyć jakąś drugą górę przed zmierzchem. Tomek po zjeździe z Ville Vieille ruszył na zachód. Po przejechaniu 4,5 kilometra drogą D947 odbił w prawo na spotkanie z kolarską legendą czyli południową wspinaczką pod Col d’Izoard (2360 metrów n.p.m.). Przede mną czy Darkiem ta góra nie miała już żadnych tajemnic. W lipcu 2005 roku to właśnie ona była moim pierwszym francuskim podjazdem. Rok później zaliczyłem ją ponownie biorąc udział w wyścigu L’Etape du Tour na trasie z Gap do L’Alpe d’Huez. Natomiast w sezonie 2013 Izoard była jedyną przełęczą na trasie Route des Grandes Alpes, którą pokonaliśmy z obu stron. Jednym słowem wjechałem na nią już czterokrotnie, trzy razy od południowej i raz od północnej strony. Dario dzielił ze mną większość z owych doświadczeń. Tym razem mogliśmy ją sobie darować. Tomek będący „świeżakiem w tych stronach” mógł czerpać z lokalnego menu bez ograniczeń. Granon, Vars i oczywiście Izoard to był jego solowy zestaw obowiązkowy. Południowy Izoard to podjazd wielokrotnie wykorzystany na trasach Tour de France. Przy zwyczajowym dojeździe od strony Guillestre zaczyna się na wysokości 1268 metrów n.p.m. i ma długość 15,8 kilometra. Niemniej Tomek jądąc z przeciwnego kierunku miał do pokonania (podobnie jak my w 2013 roku) dystans 14,1 kilometra z przewyższeniem netto 1006 metrów. Przeciętne nachylenie tego wzniesienia to 7,1%, acz wartość ta jest nieco zaniżona za sprawą kilkusetmetrowego zjazdu w „księżycowym” rejonie Casse Deserte czyli na trzecim kilometrze od końca. Podjazd ten na „Wielkiej Pętli” ma status premii górskiej najwyższej kategorii. Nie brakuje na nim ostrych segmentów. Najtrudniejszy jest odcinek 4,5 kilometra powyżej Brunissard ze stromizną aż 9,2%. Poza tym finałowe dwa kilometry o średniej 8,4% również do lekkich nie należą. Droga przez Izoard powstała w latach 1893-97 z tych samych strategicznych względów co szlak przez pobliską Col du Vars. Obie przełęcze debiutowały na Tourze w tym samym 1922 roku, na etapie do Briancon wygranym przez Belga Philippe’a Thysa.

Col du Izoard na trasach TdF pojawiała się jeszcze częściej niż jej południowa „sąsiadka”. Poza tym na ogół bywała ostatnim podjazdem górskich etapów. Na Tourze „wystąpiła” już 36 razy, z czego 26-krotnie po II Wojnie Światowej. W sumie 29 razy wspinano się na tą przełęcz od południowej i tylko 7-krotnie od północnej strony. Warto jeszcze podkreślić, iż aż 21 z 29 południowych podjazdów na Izoard znajdowało się na odcinkach, których finisz wyznaczano na ulicach Briancon. Z kolei osiemnasty etap TdF z roku 2017 zakończono na samej przełęczy. Wygrał go Francuz Warren Barguil, który o 20 sekund wyprzedził znacznie dłużej uciekającego Darwina Atapumę. Tuż za pechowym Kolumbijczykiem na metę wpadli: kolejny Francuz Romain Bardet, lider Chris Froome i wicelider Rigoberto Uran. Na liście zdobywców Izoard króluje Francuz Louison Bobet, który wjechał tu jako pierwszy trzykrotnie w latach 1950 i 1953-54. Z kolei Fausto Coppi jest do dziś jedynym kolarzem, który wygrał premie górskie na Izoard zarówno podczas Tour de France jak i Giro d’Italia. Uczynił to w sezonie 1949. Obaj ci wielcy mistrzowie zostali upamiętnieni na reliefach zamontowanych na przydrożnej skale w okolicy Casse Deserte. Coppi najszybszy w latach 1949 i 1951 jest jednym z sześciu kolarzy, którzy dwukrotnie zdobywali Izoard na Tourze. Przed nim dokonali tego: jego krajan z Piemontu Bartolomeo Aimo (1925-26), Luksemburczyk Nicolas Frantz (1924 i 1927), Belg Sylvere Maes (1936 i 1939), jego rodak i wielki rywal rodem z Toskanii Gino Bartali (1938 i 1948), zaś po nim już tylko Hiszpan Federico Bahamontes (1958 i 1962). W minionym 2019 roku Izoard przejechano na etapie do Valloire, gdy pierwszy na górze był Włoch Damiano Caruso. Na Giro przełęcz ta pojawiła się dotąd sześć razy. Na tym wyścigu za każdym razem (w latach 1949, 1964, 1982, 1994, 1996 i 2007) podjeżdżano ją od strony południowej. Nie inaczej będzie w sezonie 2020, gdy wraz z Colle dell’Agnello pojawi się ona na trasie dwudziestego etapu przyszłorocznej „La Corsa Rosa”, który wiódł będzie z Alby do Sestriere.

Tommy po „wyścigu” na Agnel rzeczoną Izoard jak sam przyznaje wjechał resztkami sił. Tym razem spinać się musiał, bo nie miał tu znajomych sobie przeciwników. Uzyskał dość przeciętny wynik 1h 11:47 (avs. 11,8 km/h z VAM 810 m/h). Co ciekawe bardzo podobny do tego, który ja zanotowałem tu przed sześcioma laty na dziewiątym etapie „Hannibala”. W towarzystwie Adama Kowalskiego podjechałem wówczas południowy Izoard w czasie brutto 1h 11:43 (netto 1h 09:41). Tomkowi podobnie jak na Vars wspinaczkę utrudniał porywisty wiatr. Poza tym na samej przełęczy zastały go ciemne, burzowe chmury. Dlatego czym prędzej zawrócił do Ville-Vieille dokąd zjechał ledwie kilka minut po mnie. W czasie gdy „Bury” przemierzał legendarny szlak rodem z Tour de France ja i Darek wzięliśmy „na celownik” Chapelle de Clausis. To kaplica wybudowana w 1846 i odnowiona w 1988 roku. Poświęcona Matce Boskiej z Mont Carmel. Czyli ze świętej góry Żydów, Chrześcijan i Muzułmanów znajdującej się nad zatoką Hajfa, w północnym Izraelu. Corocznie dnia 16 lipca odbywają się tu uroczystości maryjne, na które zjeżdżają wierni z obu stron francusko-włoskiej granicy. Dotrzeć do owego „kościółka” można tylko jedną drogą, na kilku ostatnich kilometrach szutrową. Tym niemniej mogliśmy to zrobić na dwa sposoby. Ambitniej tzn. zaczynając drugą wspinaczkę w Ville-Vieille i tym samym powtarzając przeszło 5 kilometrów z wcześniejszego podjazdu pod Col Agnel. Oszczędniej tj. startując z wysokości 1735 metrów n.p.m. czyli rozdroża poniżej Molines-en-Queyras. Tylko ta pierwsza opcja pozwalała na „zrobienie” około 1000 metrów w pionie, na czym zależało mojemu koledze. Przed czterema laty Dario zadziwił mnie powtórzeniem pierwszych 13 kilometrów wjazdu na Colle Lombarda, po to by zaliczyć pełny podjazd do sanktuarium Sant’Anna di Vinadio. Tu musiał powtórzyć tylko 5,3 kilometra z pierwszej góry. Ja nie jestem skory do tego rodzaju natychmiastowych powtórek. Poszedłem zatem „na łatwiznę” i zostawiłem sobie do przejechania niespełna 650 metrów przewyższenia na dystansie 11,5 kilometra.

Zjechawszy do rozjazdu zrobiłem sobie przeszło dłuższy postój na przebranie się i konsumpcję kieszonkowego batona. Po czym kilka minut przed piętnastą ruszyłem na południe drogą D5. Na początku nie musiałem nawet zrzucać łańcucha na małą tarczę. Pierwsze półtora kilometra wiodło po płaskim terenie, a chwilami nawet lekko w dół. Szosa zaczęła się delikatnie wznosić za małym ośrodkiem narciarskim Clot de la Chalp. Prawdziwą wspinaczkę zacząłem w połowie trzeciego kilometra tj. we wiosce La Chalp na wysokości kaplicy św. Agaty. Liczący niemal trzy kilometry górski sektor zakończył się dopiero w centrum Saint-Veran. Większej wsi, która wita podróżnych tablicami z napisem: „najwyżej położona gmina w Europie”. Poniekąd to prawda. Oficjalna wysokość St. Veran to 2042 metry n.p.m. Na Starym Kontynencie są przynajmniej dwie wyżej położone wioski tzn. szwajcarska Juf (2133 m. n.p.m.) w kantonie Gryzonia oraz włoska Trepalle (2069 m. n.p.m.) w północnej Lombardii. Niemniej są one na tyle małe, że nie są ośrodkami władz gminnych. Ta pierwsza należy do gminy Avers, zaś druga do słynnego zimowego kurortu Livigno. Na terenie Francji swego rodzaju konkurencją dla Saint-Veran mogłyby być stacje Val Thorens i Tignes w Sabaudii. Niemniej ta pierwsza wybudowana na wysokości 2300 metrów n.p.m., choć ma swych całorocznych mieszkańców nie jest siedzibą merostwa. To znajduje się bowiem w znacznie niżej położonym Saint-Martin-de-Belleville. Tignes zaś jest ośrodkiem gminnym z ratuszem na poziomie 2100 metrów. Niemniej jej oficjalna wysokość mierzona jest przy miejscowym kościele, stojącym ledwie 1790 m. n.p.m. Z tych względów St. Veran ma solidne podstawy do wspomnianej reklamy. Aczkolwiek biegli w geografii znaleźli by pewnie bliższe niebu wioski w Gruzji czy innych częściach Kaukazu. Strava na dojeździe do tej miejscowości wyróżniła segment o długości 2,4 kilometra i średnim nachyleniu 8%. Przejechałem go w 11:48 (avs. 12,3 km/h z VAM 981 m/h) czyli trochę energii po Col Agnel jeszcze mi zostało. Darek spędził na nim potem 15:13, niemniej miał w nogach te kilka kilometrów podjazdu więcej. Końcówka przejazdu przez Saint-Veran biegła już po płaskim terenie przez około 400 metrów.

Ten łatwy odcinek i zarazem cały asfalt na tym podjeździe skończył się dla mnie po przejechaniu 5,8 kilometra. Tuż za mini-rondem z oryginalnie przyozdobionym krzyżem. Za szlabanem po delikatnym zakręcie w prawo zaczęła się górna czyli szutrowa połówka wzniesienia. Na szczęście ten kamienisty szlak był zadbany i jak najbardziej przejezdny dla kolarza szosowego. Pierwsze 2,9 kilometra o średnim nachyleniu 7,7% czyli segment Serre Jean Vasserot pokonałem w 16:53 (avs. 10,5 km/h z VAM 794 m/h). Dario uzyskał na nim czas 18:48. Po przejechaniu 8,7 kilometra zaczęło się przeszło kilometrowe wypłaszczenie. Na tym odcinku minąłem kaplicę św. Elżbiety. Gdy droga znów zaczęła się wznosić po jej prawej stronie ujrzałem ruiny po osadzie górniczej (10,1 km). Do połowy jedenastego kilometra czyli przystanku Carriere de Marbre dojechałem bezproblemowo. Niemniej na ostatnich siedmiuset metrach trzeba było pokonać dwie ściany, na których stromizna dochodziła do 17%. Takie nachylenie w połączeniu z sypką nawierzchnią zmusiło mnie już do paru przystanków. Wolałem się wypiąć z pedałów niż stracić równowagę na grząskim gruncie. Robiłem krótkie spacerki, zaś przy nadarzającej okazji od razu wskakiwałem na rower. Tak nieco na raty ukończyłem tą wspinaczkę w czasie brutto 55:26 i netto 52:56 (avs. 13 km/h). Pogoda dopisała. Na mecie zanotowałem temperaturę 23 stopni. Dojechawszy do Chapelle de Clausis mogłem już tylko podziwiać majestat okolicznych gór. Jako taka droga prowadzi stąd jeszcze do Refuge de la Blanche przy Lac de l’Emblanche (2500 metrów n.p.m.). Najbliższe przejście graniczne dostępne jest jednak tylko dla górskich piechurów i znajduje się na Colle Blanchet (2897 m. n.p.m.). To jest przełęczy leżącej między szczytami Rocca Bianca (3063 m.) i Tete des Toillies / Rocidella Niera (3177 m.). Z Darkiem minąłem się w dolnej części szutrowego odcinka. Mając spory zapas czasu w Saint-Veran zatrzymałem się zatem na kawę i ciastko w Auberge CosteBelle. Do auta zjechałem i tak tuż przed Tomkiem. Dario dołączył do nas po trzech kwadransach. W samą porę. Ledwie umknęliśmy przed burzą nadciągającą z północy.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/2452960327

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/2452960327

ZDJĘCIA

20190615_112

FILMY

VID_20190615_155525

VID_20190615_155928