banner daniela marszałka

Colle San Zeno

Autor: admin o środa 12. sierpnia 2020

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Pisogne (Via della Pace)

Wysokość: 1418 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1231 metrów

Długość: 16,7 kilometra

Średnie nachylenie: 7,4 %

Maksymalne nachylenie: 13,2 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Wjazdami na Colli San Fermo i Colle del Gallo pożegnaliśmy się z kolarskimi górami prowincji Bergamo. Teraz trzeba było się przywitać się z podjazdami w rejonie sąsiedniej Brescii. Wsiedliśmy zatem do samochodu i drogą krajową SS42 ruszyliśmy na północ. Po około 30 minutach jazdy zatrzymaliśmy się w Pisogne. Niespełna 8-tysięcznej gminie położonej na północnym krańcu Lago d’Iseo i zarazem na południowej rubieży doliny Camonica, która od roku 1991 jest partnerem naszego Konstancina-Jeziorny. Daniel wysadził mnie przed tamtejszym supermarketem sieci Italmark, zaś sam pojechał do Pian Camuno by stamtąd zaatakować słynny Plan di Montecampione (1732 m. n.p.m.). Nie ulega wątpliwości, iż tego popołudnia to mój kolega miał trudniejsze zadania do wykonania. Przyszło mu się bowiem zmierzyć z premią górską najwyższej kategorii. To znaczy 20-kilometrowym podjazdem o średnim nachyleniu 7,6% i maksymalnej stromiźnie 12%. Do pokonania w pionie miał 1530 metrów czyli niewiele mniej niż jest do zrobienia na Passo dello Stelvio od strony Bormio. Montecampione trzykrotnie gościło uczestników Giro d’Italia, przy czym za pierwszym razem wjeżdżano tylko na wysokość 1200 metrów n.p.m. Niemniej w 1982 roku słynny Francuz Bernard Hinault nie potrzebował całej góry do tego by odzyskać różową koszulkę lidera. Bretończyk triumfował w dolnej stacji, zwanej po prostu Montecampione, z przewagą 14 sekund na Belgiem Lucienem Van Impe. Tym samym odrobił straty z etapu przez Passo Croce Domini do Boario Terme, na którym to skutecznie zaatakowali go trzej kolarze Bianchi-Piaggio z Włochem Silvano Continim na czele. Kibice w średnim wieku mają też zapewne w pamięci wspaniały pojedynek na pełnym Monte Campione jaki stoczyli w 1998 roku Włoch Marco Pantani i Rosjanin Paweł Tonkow. Reszta peletonu była tylko tłem dla tych dwóch asów. Po kilkunastokilometrowej walce „Pirat” odczepił w końcu „Kozaka” na dwa kilometry przed metą i wygrał z przewagą 57 sekund. Trzeci tego dnia Giuseppe Guerini stracił do zwycięzcy aż 3:16.

Co ciekawe trzeci udział Montecampione w Giro miał miejsce po kolejnych 16 latach. W sezonie 2014 najlepszy był tu Włoch Fabio Aru, który o nieco ponad 20 sekund wyprzedził dwójkę Kolumbijczyków tzn. Fabio Duarte i Nairo Quintanę. Nasz Rafał Majka finiszował szósty ze stratą 57 sekund do kolarza rodem z Sardynii. Hinault oraz Pantani po owych triumfach wygrywali potem cały wyścig. Natomiast Aru stanął na trzecim stopniu podium. Można, więc rzec, że góra ta jest godna swej dumnej nazwy. Moja popołudniowa góra czyli Colle di San Zeno nie ma tak bogatej kolarskiej historii, no i była nieco mniejsza. Niemniej przeszło 1200 metrów przewyższenia na dystansie 16,5 kilometra też budziło respekt jak i pewne obawy co do powodzenia mojej „misji”. Przede wszystkim z uwagi na fakt, iż oprócz samej góry znów trzeba się było mierzyć z iście pioruńskim upałem. O ile na podjeździe pod San Fermo mój licznik notował temperaturę w zakresie od 24 do 29 stopni, tak tu na starcie pokazał mi 38! Nie na darmo Włosi robią sobie sjestę właśnie wczesnym popołudniem. Dodam, że poniżej 30 temperaturka spadła dopiero powyżej 1200 metrów n.p.m., zaś na mecie owej wspinaczki pod Rifugio Piardi wynosiła 27 stopni. Szosowa droga przez przełęcz św. Zenona łączy położoną na zachodzie dolinę Camonica z leżącą bardziej na wschód Val Trompia. Asfalt na jej szczytowych odcinkach wylano dopiero w roku 2002. To poniekąd tłumaczy dlaczego dotychczas „Corsa Rosa” nie zawitała w te strony. Wybrany przeze mnie podjazd zachodni jest tym trudniejszym. Niemniej również od wschodniej strony jest tu co jechać. Tamta wspinaczka zaczyna się w miejscowości Lavone na poziomie 503 metrów n.p.m. i zmusza do pokonania 931 metrów na dystansie 15,3 kilometrów co daje średnio 6,1%. Mogłaby by więc kiedyś być ciekawym wstępem przed czwartym w dziejach Giro finiszem na Montecampione. Natomiast mój zachodni San Zeno można by zgrać z finałem w stacji narciarskiej na Passo Maniva.

Ponieważ wydawnictwo Ediciclo nie postarało się jak dotychczas o przewodnik po kolarskich podjazdach prowincji Brescia to chcąc się czegoś więcej dowiedzieć o moim środowym przeciwniku musiałem zajrzeć na stronę „massimoperlabici”. Jej autor zaliczył ów podjazd w lipcu 2003 roku i przy swoim opisie podzielił go na cztery segmenty. Pierwszy na dojeździe do Sonvico czyli 5,2 kilometra z przeciętnym nachyleniem 6,7%. Drugi prowadzący do Fraine o długości 3,9 kilometra i średniej stromiźnie 7,3%. Trzeci kończący się przy Osteria Stella na końcu osady Val Palot o wymiarach 3,4 kilometra i 6,7%. Natomiast finałowy miał mieć 4,5 kilometra o średniej aż 8,6%. Pełnej wersji tego podjazdu nie przerobił jak dotąd żaden wyścig. Niemniej pierwszy trzy kwarty czyli to wzniesienie w wersji około 12-kilometrowej zostało dwukrotnie przetestowane na wyścigu Brixia Tour. Była to kilkudniowa etapówka istniejąca w latach 2001-2011 rozgrywana pod koniec lipca. Swą nazwę zawdzięczała łacińskiej nazwie miasta Brescia. Jej pierwszym zwycięzcą był Australiczyk Cadel Evans, zaś jedynym dwukrotnym triumfatorem Włoch Davide Rebellin. Klasyfikacje generalne czwartej i piątej edycji tego wyścigu ustawiły wspinaczki z Pisogne do Val Palot. W 2004 roku zakończył się tu odcinek ze startu wspólnego, na którym najlepiej spisali się Juan Alberto Perez Cuapio oraz Danilo Di Luca. Meksykanin zgarnął sukces etapowy, zaś „Killer z Abruzji” zwyciężył w „generalce”. Rok później rozegrano na tym zboczu niespełna 13-kilometrową górską czasówkę, którą zdecydowanie wygrał Włoch Emanuele Sella. Wyprzedził on o 1:01 wspomnianego już Rebellina oraz o 1:19 Baska Pedro Arreitunandię i dokładnie taka sama była kolejność na podium wyścigu. Dodać jeszcze można, iż ciekawą alternatywą dla zachodniego San Zeno jest podjazd z Pisogne przez Pontasio i Grignaghe na sąsiednią Passo di Passabocche (1297 m. n.p.m.). Ma on pierwsze 4 kilometry wspólne ze św. Zenonem, zaś w sumie oferuje przewyższenie 1110 metrów na dystansie 15,2 kilometra przy średniej 7,2%.

Swoją wspinaczkę na San Zeno zacząłem kwadrans po trzynastej w warunkach iście cieplarnianych. Podjazd zaczyna się Via della Pace w pobliżu XV-wiecznego Chiesa Madonna della Neve. Nachylenie od początku było znaczące. Pokonawszy pierwsze pół kilometra minąłem kościół parafialny Santa Maria in Silvis. Odtąd przez kolejnych pięć kilometrów droga wyraźnie biegła na północ. Na początku trzeciego kilometra (zaraz po szóstym wirażu) trzeba było pokonać ściankę ze stromizną około 13%. Kolejne zakręty zawiodły mnie do rozjazdu na wspomnianą Passabocche, zaś kilometr dalej minąłem kościół św. Marcina i po chwili byłem już w Sonvico. W połowie szóstego kilometra droga zaczęła zataczać łuk, po czym skręciła na południowy-wschód. Na początku dziewiątego kilometra przejechałem przez Fraine, gdzie po chwili zastanowienia na wirażu wziąłem kurs na lewo. Jeszcze przez około 1800 metrów nachylenie było całkiem zdrowe, po czym na początku jedenastego kilometra zaczął się najłatwiejszy odcinek na tym szlaku. Półtora tysiąca metrów łagodnego podjazdu z odrobiną płaskiego terenu. Wszystko wśród zielonych łąk i wakacyjnych domków czyli w sielankowej scenerii. Potem na wysokości Albergo Nuova Stella (widać dawna Osteria się rozrosła) dojechałem do rozdroża. Na nim trzeba było wybrać stromą i wąską dróżkę biegnącą w lewo. Większa cześć finałowego odcinka była ukryta w lesie. Nawierzchnia początkowo gładziutka, wyżej stała się popękana, zaś na przedostatnim kilometrze trafiłem na parce remontowe. Finałowy kilometr prowadził najpierw przez łąkę, następnie krótko znów lasem, po czym na ostatnich 200 metrach przed Rifugio Piardi było już zupełnie płasko. Niemniej na wysokości schroniska należało jeszcze depnąć pod „zmarszczkę”, gdyż finał wzniesienia znajdował się nie u drzwi, lecz jakby na poziomie I piętra tego lokalu. Według stravy segment o długości 16,53 kilometra pokonałem w 1h 21:44 (avs. 12,1 km/h). Trzymając się oficjalnego przewyższenia tej góry dałoby to VAM 904 m/h.

Na tej przełęczy również spędziłem przeszło 20 minut. Nie omieszkałem zajść do miejscowego baru. Miałem tu strefę bufetu z widokiem na Monte Guglielmo (1948 m. n.p.m.). Nie musiałem się śpieszyć wiedząc, iż tym razem to Daniel ma dłuższą robotę do wykonania. Następnie przez kolejną godzinę z kwadransem bardzo spokojnie zjeżdżałem do Pisogne. Gdy dotarłem na dół zbliżała się już 16:30, a tam wciąż było 35 stopni. Szukając rześkiego powietrza udałem się na deptak przy jeziorze. Daniel nadjechał po siedemnastej. Okazało się na Montecampione dopadła go „klątwa Dumoulina”. Zapewne owe problemy gastryczne były przyczyną słabego samopoczucia na przedpołudniowym Colle del Gallo. W każdym razie pomimo przymusowego stopa mój kompan wzorem holenderskiego ostatecznie stanął na wysokości zadania i w swym zeszycie zapisał zwycięstwo nad kolejnym alpejskim gigantem. W Pisogne strzeliliśmy kilkanaście zdjęć i zjedliśmy lody dla ochłody. Przed osiemnastą ruszyliśmy w drogę do naszej bazy noclegowej nr 4. Początkowo prosto na południe wzdłuż wschodniego brzegu Lago d’Iseo z przystankiem aby popatrzeć na efektowną Monte Isola. Następnie na wysokości Sulzano odbiliśmy na wschód grzecznie słuchając się nawigacji. Ta wąziutkimi i krętymi ścieżkami wywiodła nas aż pod Santuario di Santa Maria del Giogo (968 metrów n.p.m.). Zanim w okolicy Polaveno wróciliśmy do „cywilizacji” tj. na drogę SP48 Daniel musiał wznieść się na wyżyny swych umiejętności kierowcy, aby bezpiecznie przewieźć nas przez ów górski OS. Dalsza część transferu nie była już tak problematyczna. Jadąc przez Gardone Valtrompia i Brozzo dotarliśmy w rejon Lodrino, gdzie musieliśmy jeszcze odszukać Appartamenti Isola Verde we wiosce Villa. Obiekt pierwsza klasa i fachowo zarządzany. Mieliśmy do swej dyspozycji 2-pokojowy domek z salono-kuchnią i łazienką (50m2) oraz własnym garażem. Do tego duży ogród i wokół piękne górskie widoki. Niestety żadnych większych premii górskich w najbliżej okolicy, przeto zaplanowałem nam w tym miejscu tylko jeden nocleg.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/3904134616

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/3904134616

ZDJĘCIA

IMG_20200812_059

FILMY

VID_20200812_150323

VID_20200812_160852