banner daniela marszałka

Passo Carette di Val Bighera

Autor: admin o niedziela 16. sierpnia 2020

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Edolo (SS42 -> SP81)

Wysokość: 2130 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1440 metrów

Długość: 22,4 kilometra

Średnie nachylenie: 6,4 %

Maksymalne nachylenie: 15,8 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Ostatniego dnia wyprawy wspiąłem się w końcu powyżej 2000 metrów n.p.m. Podczas minionych dwóch tygodni blisko owej wysokości byłem tylko na Passo San Marco, ale i tam zabrakło kilkunastu metrów. Dopiero wjazd na Passo Carette gwarantował pokonanie tej bariery. Nazwa tej górskiej przeprawy brzmi tajemniczo. Dla zdecydowanej większości kolarskich kibiców to miejsce anonimowe. Nie bez racji, albowiem nie przemknął tędy żaden profesjonalny wyścig. Niemniej Carette to w praktyce słynne Mortirolo czyli Passo della Foppa (1852 m. n.p.m.) tyle, że jakby wersji „300+”. Tym samym po 12 latach wróciłem w miejsce, które poznałem „przelotnie” uczestnicząc w wyścigu GF Marco Pantani. Wtedy zdobyłem tą górę od strony Mazzo in Valtellina. Klasycznym szlakiem, który zapoczątkował modę na superstrome wzniesienia w programach Wielkich Tourów. Teraz miałem poznać jej łagodniejsze, południowe oblicze. Albano Marcarini w książce „Alti Passi. Grandi Salite” pokrótce opisał aż 10 dróg wiodących na „Mortirolo”. Dodam, iż chodzi tu o „Morti” znane w kolarskim światku, albowiem dla geografów jest nią dostępna tylko dla piechurów przełęcz o wysokości 1895 m. n.p.m. położona nieco na północ od Foppy. Dyszka wydaje się jednak liczbą mocno naciąganą. Mortirolo nie ma tylu „twarzy” co wenecka Monte Grappa. Trzeba mieć na uwadze, iż droga zachodnia będąca zwieńczeniem podjazdów „startujących” z Apriki, Stazzony, Tirano i Lombro dociera na Passo della Foppa po dłuższym odcinku biegnącym po płaskowyżu. Prawdziwą kulminacją owych wspinaczek jest Monte Padrio (1871 m. n.p.m.), względnie Valico di Baite Selena (1798 m. n.p.m.). Natomiast droga wschodnia skupiająca w sobie częściowo szutrowe podjazdy zaczynające się w Incudine oraz Vezza d’Oglio przechodzi przez wspomnianą Passo Carette, po czym zjeżdża w kierunku Mortirolo. Tym samym tak naprawdę góra ta ma „tylko” cztery trasy wspinaczkowe. Trzy północne z początkami w Valtellinie i jedną południową z podstawą w Alta Valle Camonica.

Wybrany przeze mnie podjazd z Edolo uchodzi za najłatwiejszy. Wspinaczki z Tovo di Sant’Agata oraz Mazzo in Valtellina są iście hardcorowe. Ta pierwsza ma długość 12,8 kilometra przy średnim nachyleniu 10,4%. Natomiast druga liczy sobie 12,1 kilometra i ma średnio 10,9%. W obu przypadkach do pokonania w pionie mamy ponad 1300 metrów. Bardziej przystępny jest podjazd z Grosio czyli 13,8 kilometra ze stromizną 8,3%, swymi wymiarami przypominający sławną L’Alpe d’Huez. Te trzy północne opcje mają wspólną końcówkę, albowiem droga z Grosio wpada na tą z Mazzo na wysokości 1548 metrów n.p.m., po czym na 1715 metrach łączy się z nimi szlak biegnący z Tovo di Sant’Agata. Po południowej stronie góry sprawa jest prostsza. Zasadniczo podjazd jest tylko jeden, acz możliwe są dwa punkty startu. Dojeżdżając w ten rejon z zachodu lub południa zacznie się wspinaczkę w Edolo z poziomu 690 metrów n.p.m. Natomiast docierając tu od wschodu (po zjeździe z Tonale czy Gavii) zaczynamy podjazd z pułapu 891 metrów po opuszczeniu drogi SS42. Pełen podjazd z Edolo na Mortirolo jest najdłuższy z całej czwórki, ma bowiem 17,2 kilometra długości i przeciętne nachylenie 6,8 %. Niemniej na nim też nie braknie stromych odcinków, o czym świadczy maksymalna stromizna rzędu 14%. Poza tym można go sobie skrócić o blisko trzy kilometry jeśli powyżej Monno skorzysta się ze starej drogi (vecchia mulattiera) o nazwie „La Dritta”, na której stromizna sięga ponoć 25%. Jednak ten szlak polecany jest dla cyklistów na rowerach górskich. Passo del Mortirolo zadebiutowała na Giro d’Italia w 1990 roku i jak dotychczas wspinano się ku niej 14-krotnie, acz raz premię górską zlokalizowano poniżej przełęczy Foppa. Ta nietypowa zagrywka organizatorów Giro miała miejsce w 2012 roku, gdy na etapie z metą na Passo dello Stelvio za podjazd posłużyła droga z Tovo Sant’Agata, po czym zjechano do Grosio czyli z powrotem ku Valtellinie. Premię górską wygrał wówczas Szwajcar Olivier Zaugg, zaś cały odcinek Belg Thomas De Gendt.

Na samą przełęcz wjechano zatem 13 razy. Z czego 11-krotnie od strony północnej, za każdym razem zaczynając wspinaczkę w Mazzo in Valtellina oraz 2-krotnie od flanki południowej, przy czym w 2017 roku był to podjazd z Edolo, zaś w sezonie 1990 rozpoczął się on wjazdem na drogę SP81 po wcześniejszej Passo del Tonale. Pierwszym zdobywcą tej góry został Wenezuelczyk Leonardo Sierra, który nieco później w Aprice triumfował też na mecie szesnastego etapu 73. Giro. W sumie aż 8 z 13 odcinków „Corsa Rosa”, na których peleton Giro przejechał Mortirolo kończyło się w Aprice. Ten pierwszy z roku 1990 był o tyle nietypowy, iż wykorzystano południowy podjazd pod Mortirolo i zachodni do Apriki. Potem cztery razy północne Mortirolo (od Mazzo) zgrano z łagodnym 15-kilometrowym dojazdem do Apriki od wschodu (1996, 2006, 2010 i 2015). A poza tym trzykrotnie do tych dwóch wzniesień dodano jeszcze stromą wspinaczkę na Passo di Santa Cristina (1991, 1994 i 1999). Poza tym etapy z Mortirolo w programie kończyły się też w Edolo (1997), Presolanie (2004), Tirano (2008), Bormio (2017) i Ponte di Legno (2019). Warto zauważyć, iż 6 z 14 zwycięzców premii górskiej pod hasłem „Mortirolo” cieszyło się tego samego dnia z etapowej wiktorii. Oprócz wspomnianego już Sierry, byli to sami Włosi tzn. Franco Chioccioli (1991), Marco Pantani (1994), Ivan Gotti (1996), Ivan Basso (2006) i Giulio Ciccone (2019). Pierwszym, któremu nie udała się ta sztuka był ich rodak Wladimir Belli, który w 1997 roku przegrał etapowy finisz z Pawłem Tonkowem. W późniejszych latach punktami z prestiżowej premii górskiej musieli się zadowolić: Raffaelle Illiano (2004), Antonio Colom (2008), Zaugg (2012), Steven Kruijswijk (2015) i Luis Leon Sanchez (2017). Natomiast Gotti w 1999 i Basso w 2010 roku na mecie w Aprice zdobywali coś więcej niż etap, a mianowicie różową koszulkę lidera i to tuż przed końcem wyścigu. Obaj Ivanowie rodem z Lombardii (ten pierwszy „bergamasco”, drugi „varesino”) są do dziś jedynymi dwukrotnymi zdobywcami Mortirolo.

Mój podjazd na Passo Carette był w zasadzie podrasowaną wersją południowej wspinaczki na Mortirolo. Do przejechania miałem niemal pełen dystans dzielący Edolo od Passo della Foppa. Jednak na 600 metrów przed przełęczą musiałem skręcić ostro w prawo, by pojechać na wschód ku dolinie Bighera. Na tej bocznej drodze miałem do przejechania jeszcze 6 kilometrów z finałem całej wspinaczki na wysokości 2130 metrów n.p.m. Linia tej „górskiej premii” znajduje się w miejscu, skąd krótka gruntowa ścieżka wiedzie turystów na pobliski szczyt Pianaccio (2182 m. n.p.m.). Co ciekawe o ile kolarskie Mortirolo jest o 43 metry niższe od tego prawdziwego, o tyle kolarska Carette przewyższa geograficzną przełęcz o tej nazwie o 37 metrów. Faktycznie leży ona bowiem ciut dalej na północ, gdzieś pośród obszernych pastwisk doliny Bighera. Na stronie „massimoperlabici” ów przeszło 22-kilometrowy podjazd podzielono na 5 segmentów. Pierwszy to cały odcinek na ruchliwej SS42 o długości 4,3 kilometra i przeciętnej 4,5%. Drugim jest początek drogi SP81 czyli 2-kilometrowy dojazd do Monno (1059 m. n.p.m.) ze średnim nachyleniem 8,4%. Trzeci, najdłuższy kawałek łączy wspomnianą miejscowość z mostem Ponte di Palu (1633 m. n.p.m.). Na dystansie 8,1 kilometra trzeba tu pokonać przewyższenie 574 metrów co daje średnią 7,1%. Potem mamy najbardziej stromy fragment czyli 1,7 kilometra od mostku nad potokiem Ogliolo po Trattorię Mortirolo (1812 m. n.p.m.). Tu średnia stromizna wynosi aż 10,5%. Wspomniana gospoda, a ściślej Albergo Passo Mortirolo stoi zaledwie 150 metrów przed nawrotem, który trzeba wykonać aby porzucić Mortirolo na rzecz znacznie wyższej Passo Carette. Ostatni piąty sektor ma długość 6,2 kilometra i przeciętną 5,1%. Niemniej biada temu kto pomyśli, iż to tylko kilka dodatkowych kilometrów o równym i umiarkowanym nachyleniu. Zmienny charakter finałowego sektora dobrze oddaje profil nr 2 załączony do niniejszego wpisu. Dodam tylko, że na jego czerwonym odcinku maksymalna stromizna zbliża się do 16%, zaś na żółtym przekracza 9.

W niedzielę znów wyjechaliśmy wcześnie, a przy tym powtórzyliśmy manewr sprzed dwóch dni. To znaczy ja wysiadłem z auta w Edolo, zaś Daniel pognał dalej do Ponte di Legno. Miał lepsze niż w piątek warunki do zdobycia Passo di Gavia (2621 m. n.p.m.), acz pogoda nie była już tak sprzyjająca jak w sobotę. Mój kolega miał kręcić na sporych wysokościach, więc był bardziej podatny na kaprysy górskiej aury. Ja wystartowałem około dziewiątej i na starcie miałem 22 stopni przy częściowym zachmurzeniu. Licznik włączyłem w miejscu gdzie schodzą się drogi SS39 i SS42. Tym razem interesowała mnie ta druga. Odbiłem zatem w prawo, przejechałem przez krótki tunel i ruszyłem na wschód wzdłuż rzeki Oglio. Wystartowałem dość mocno, gdyż chciałem możliwie najszybciej opuścić hałaśliwą „krajówkę” o sporym natężeniu ruchu samochodowego. Podjazd na tym odcinku zgodnie z oczekiwaniami był łagodny. Stromizna sięgnęła maksymalnie 7% w połowie trzeciego kilometra, tuż za pierwszymi serpentynami. Po przejechaniu 4,5 kilometra w około 15 minut trzeci wiraż wprowadził mnie na cichszą, lecz bardziej stromą drogę SP81. Pod koniec szóstego kilometra na odcinku z nachyleniem do 11% wjechałem do Monno. Przejazd przez to miasteczko liczył sobie niemal dwa kilometry. Po zewnętrznej stronie siódmego zakrętu przykuł moją uwagę okazały mural (6,6 km). Na wylocie z tej miejscowości stromizna sięgnęła już 12%, zaś nieco później na długiej prostej do „tornante numero 9” nawet 13%. To właśnie na tym zakręcie (po 8,7 km od startu) zaczyna się wspomniana „La Dritta” czyli stroma mulattiera, która skraca dystans (acz niekoniecznie czas) potrzebny na zdobycie Passo del Mortirolo od strony południowej. Ja trzymając się drogi SP81 skręciłem tu w prawo i przez następne półtora kilometra niejako zawracałem na wschód. Szosa szła odtąd przez las, zaś nachylenie sięgało max. 10-12%. W połowie dwunastego kilometra szlak zdecydowaniej odbił na północ, po czym trzymał ten kierunek aż do Ponte Palu (14,6 km). Na tym 3-kilometrowym odcinku był nieco lżej, max. 8,7%.

Przejechawszy mostek nad potokiem Ogliolo znalazłem się na najtrudniejszym odcinku południowego Mortirolo. Cały następny kilometr miał średnio 12,2%, zaś jego najsroższa ścianka 14,6%. Miałem tu całą serię bliskich sobie zakrętów, zaś odsapnąć mogłem dopiero po minięciu Hotel Ristorante Belvedere (15,6 km). Na początku siedemnastego kilometra jeszcze krótka ścianka o nastromieniu 12,9% i dwieście metrów za nią ostry skręt w prawo. Mając w nogach 16,3 kilometra zacząłem finałowy segment Passo Carette. Jego pierwszy kilometr był niemal płaski. Jednak na początku drugiego droga skręciła na północ i na odcinku 900 metrów podyktowała ostre warunki z maxem 15,5% pod koniec osiemnastego kilometra całej wspinaczki. Teren uspokoił się dopiero, gdy minąłem szutrową ścieżkę na Passo di Varadega. Chwilę później szosa zatoczyła szeroki łuk skręcając na południe. Następnie od połowy dwudziestego kilometra znów ruszyła na wschód. Na tym kierunku nachylenie początkowo było solidne, lecz na ostatnich dwóch kilometrach już co najwyżej umiarkowane. Nawierzchnia drogi chropowata, więc nie sprzyjała płynnej jeździe. Końcówka wiodła szeroką doliną czyli pośród górskich pastwisk. Na kilometr przed finałem minąłem gospodarstwo Malga Salina Bassa. Wspinaczkę ukończyłem w 1h 36:27 (avs. 13,9 km/h z VAM 896 m/h) w miejscu nawiedzanym przez amatorów górskich wędrówek. Na przeszło 12-kilometrowym sektorze od zjazdu z SS42 po Trattorię Mortirolo wspinałem się w tempie 974 m/h. Natomiast na niespełna 18-kilometrowym od Monno po Carette wykręciłem nawet trzeci wynik, aczkolwiek w skromnej stawce zaledwie 33 cyklistów. Na górze było rześko. Temperatura 15 stopni. Do tego nieprzyjemny wiatr i momentami mżawka. Dlatego zacząłem odwrót już po kilku minutach. Na zjeździe zrobiłem sobie dwa dłuższe przystanki. Najpierw wpadłem na Passo del Mortirolo, gdzie przybyło nieco infrastruktury od mej poprzedniej wizyty (ustawiono kontener i pomnik w formie menhiru). Następnie zrobiłem sobie jeszcze strefę bufetu w Albergo Passo Mortirolo. Do Edolo zjechałem po wpół do pierwszej.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/3923024925

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/3923024925

ZDJĘCIA

IMG_20200816_003

FILMY

VID_20200816_104406

VID_20200816_110055

VID_20200816_112148