banner daniela marszałka

Mont Vial

Autor: admin o poniedziałek 7. września 2020

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Pont Charles-Albert (M17 -> D27)

Wysokość: 1521 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1397 metrów

Długość: 26,5 kilometra

Średnie nachylenie: 5,3 %

Maksymalne nachylenie: 13,9 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Program drugiego etapu tej wyprawy był podobny do niedzielnego. Przed południem mieliśmy do pokonania długą wspinaczkę z przewyższeniem grubo przekraczającym tysiąc metrów czyli Mont Vial. Natomiast popołudniu podjazd znacznie krótszy i podobnie jak Vence niezbyt wysoki czyli Mont Chauve. Ten pierwszy ze wszystkich wzniesień w trakcie pierwszych pięciu dni był zlokalizowany najbliżej naszej bazy w Le Broc. Do wioski tej trafiliśmy akurat w tygodniu, gdy organizowała ona jakiś coroczny festyn. Tym samym nie mogliśmy zostawiać samochodu na noc w centrum tej miejscowości, lecz co wieczór musieliśmy sobie szukać miejsca na jego obrzeżach przy drodze M101. Z tej miejscówki do podnóża pierwszej poniedziałkowej góry mieliśmy bliziutko, bo ledwie 8 kilometrów. Wystarczyło tylko zjechać przez Les Vallieres w kierunku potoku L’Esteron. Potem zaś pokonać krótki odcinek w dolinie drogą M901 wzdłuż rzeki Var. Nasz podjazd zaczynał się na rondzie po zachodniej stronie mostu Karola Alberta (Pont Charles-Albert). Jakieś 3 kilometry na północ od Lac de Broc, przy którym osiem dni wcześniej o punkty na lotnej premii TdF walczyli Matteo Trentin i Peter Sagan. Ucieczka i peleton „Wielkiej Pętli” pognały stąd jednak dalej północ ku podjazdom na Col du Saint-Martin (La Colmiane) i Col de Turini. Nasz cel znajdował się znacznie bliżej i nigdy zapewne nie znajdzie się na trasie największego z kolarskich wyścigów. Owszem nic nie stoi na przeszkodzie by włodarze ASO przetestowali kiedyś pierwsze 20 kilometrów podjazdu na Mont Vial. Niemniej sama końcówka na wąskiej drodze technicznej wiodącej ku masztom telekomunikacyjnym i stacji meteo nie spełnia wymogów logistycznych na wyznaczenie tu mety kolarskiej imprezy. Po prostu u kresu tej górskiej szosy jest za mało miejsca na goszczenie wyścigowej karawany. Oczywiście nie oznacza to, iż góra ta jest nieznana „profim” trenującym w tych okolicach. Dość powiedzieć, że KOM ze stravy należy obecnie do Romaina Bardet, zaś w czołowej „10” znajdziemy też Alexandre’a Geniez.

Podjazd pod Mont Vial liczy sobie przeszło 26 kilometrów i de facto prowadzi trzema drogami. Pierwszy odcinek biegnący po Route de Gilette czyli drodze M17 liczy sobie 3,7 kilometra. Następnie znacznie dłużej, bo przez niemal 16 kilometrów jedzie się szosą D27. W tym czasie mija się miejscowości: Bonson, Revest-les-Roches i Tourette-du-Chateau oraz pośrednie przełęcze takie jak: Col de Rostan, Col des Sausses i Col Saint-Michel. Finałowy sektor zaczyna się na wysokości około 960 metrów n.p.m. To stroma końcówka o długości 6,6 kilometra i średnim nachyleniu 8,6%. Meta owej wspinaczki znajduje się zaś niespełna 30 metrów poniżej wierzchołka góry, która mierzy sobie dokładnie 1550 metrów. Jest na tyle wysoka, iż widać z niej zarówno górskie szczyty z Parku Narodowego Mercantour jak i rzecz jasna Morze Śródziemne. Co więcej w dniach najlepszej widoczności dostrzec z niej można nawet Korsykę. U podnóża wzniesienia zatrzymaliśmy się na parkingu przy rzece, wzdłuż której poprowadzona jest też ścieżka rowerowa. Wystartowaliśmy kilka minut przed dziesiątą przy temperaturze 26 stopni. Nachylenie pierwszych 20 kilometrów wynosi tu 4,2%, więc miałem szansę wytrzymać tempo Adriana przez większą część tego podjazdu. Pierwsze czterysta metrów wiodło nas na północ, po czym za pierwszym wirażem mieliśmy do przejechania półtora kilometra w kierunku południowym. Za drugim zakrętem szlak obrał już na dłużej kierunek północny. Pod koniec czwartego kilometra musieliśmy zjechać z drogi M17. Wjechaliśmy na szosę D27 vel M27, przy której pojawiły się znaki od nowa liczące kilometry oraz informujące o aktualnej wysokości. Do połowy ósmego kilometra jechaliśmy zboczem góry mając dolinę rzeki Var po prawej ręce. Dojechawszy do Bonson (483 m. n.p.m.), szczycącej się produkcją oliwy, skręciliśmy na zachód. Kolejne 2,4 kilometra miało średnie nachylenie 5,9%. Pokonawszy ten odcinek pod koniec dziesiątego kilometra minęliśmy przełęcz Rostan (635 m. n.p.m.), skąd droga znów poprowadziła nas w kierunku północnym.

Po przejechaniu dwóch zgrubsza płaskich kilometrów zaliczyliśmy serpentyny w rejonie przełęczy Sausses (629 m. n.p.m.), po czym wciąż jadąc na północ w połowie szesnastego kilometra dotarliśmy do Revest-les-Roches (853 m. n.p.m.). Cztery kilometry na dojeździe do tej miejscowości miały średnio 5,5%. Jednak kolejne dwa były niemal płaskie. Na początku osiemnastego kilometra minęliśmy boczną dróżkę D327 do położonej na wzgórzu wioski Tourette-du-Chateau. Kilkaset metrów dalej byliśmy już na przełęczy św. Michała (889 m. n.p.m.), gdzie droga przeciska się między dwoma skałami o kilkumetrowej wysokości. Stąd już tylko dwa łatwe kilometry o nachyleniu 3% dzieliły nas od wjazdu na finałowy segment, będący zdecydowanie najtrudniejszym fragmentem tego wzniesienia. Pierwsze 19,6 kilometra przejechaliśmy w godzinę i kilkadziesiąt sekund. Dotychczasowy teren sprzyjał szybszej jeździe. Teraz jednak trzeba było zawinąć ostro w prawo i zmierzyć się ze stromą końcówką. Skończyły się żarty i zaczęły schody. Na początku tego odcinka minęliśmy ostatnie osady czyli: Gabarel i Les Chabanes. Pierwsze kilkaset metrów miało umiarkowane nachylenie. Niemniej kolejne cztery kilometry były już bardzo trudne. Wedle „cyclingcols” każdy z kilometrowych odcinków miał średnio od 9 do 10,6%. Maksymalną stromiznę blisko 14% zanotowałem zaś po przejechaniu 20,2 kilometra. W tych okolicach puściłem koło Adriana. Lepiej było odtąd jechać własnym tempem, niż zbyt długo trzymać się mocniejszego kompana i wkrótce za to drożej zapłacić. Końcówka była ciężka. Nie tylko stroma, ale też wiodąca po nawierzchni o kiepskiej jakości. Na odcinku między km 21,9 a 24,6 droga pięła się zakosami przez osiem wiraży. Ostatnie dwa kilometry były już nieco łatwiejsze, gdyż strome ścianki przeplatały się na nich z krótkimi zjazdami. Wspinaczkę skończyłem w czasie 1h 34:13 (avs. 16,9 km/h z VAM 889 m/h) tracąc do Adriana 1:50. Końcówkę pojechaliśmy mocno, bo w tempie 12-13 km/h. Ja wykręciłem tu VAM na poziomie 1070 m/h, zaś Adek nawet 1133 m/h. Na szczycie góry pogoda była nie najlepsza. Temperatura 15 stopni i chmury skrywające przed nami spodziewane piękne widoki.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/4026325908

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/4026325908

ZDJĘCIA

IMG_20200907_002

FILM