banner daniela marszałka

Mont Chauve

Autor: admin o poniedziałek 7. września 2020

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Falicon / La Banquiere (M114 -> M214)

Wysokość: 839 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 698 metrów

Długość: 9,8 kilometra

Średnie nachylenie: 7,1 %

Maksymalne nachylenie: 12,3 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Z Mont Vial do „naszego” parkingu nad rzeką Var zjechaliśmy około wpół do drugiej. Drugi z poniedziałkowych podjazdów zacząć mieliśmy w okolicach Nicei. Dokładnie zaś z miejsca oddalonego tylko o 5 kilometrów od autostrady A8 służącej za obwodnicę tej nadmorskiej metropolii. Wybraliśmy sobie najkrótszą drogę do bazy wypadowej na Mont Chauve, ale czy najszybszą w to śmiałbym już wątpić. Najpierw mostem Karola Alberta przeprawiliśmy się na lewy czyli wschodni brzeg wspomnianej rzeki. Następnie przez kilka kilometrów jechaliśmy wzdłuż niej ku morzu mijając Saint-Martin-du-Var. Sprawy skomplikowały się, gdy przyszło nam opuścić Route de Grenoble. Nawigacja poprowadziła nas dalej bardzo krętym górskim szlakiem przez miejscowości: Castagniers, Aspremont i Tourrette-Levens. Na odcinku ledwie 18 kilometrów jechaliśmy aż czterema różnymi drogami, zaś Adrian siedzący za kierownicą swej Hondy doskonalił technikę jazdy. Można powiedzieć, że przeżywał swój własny Rajd Monte Carlo. W końcu po blisko godzinnym transferze dotarliśmy do wyznaczonej sobie miejscówki na styku dróg M19 i M114. Nieopodal rzeki La Banquiere i zarazem w pobliżu kamieniołomów La Valliere. Pogoda nie zachęcała do jazdy. Jak to zwykle bywa w letnie słoneczne dni upał najbardziej daje się we znaki wczesnym popołudniem. Tu zaś na kwadrans przed trzecią mój Garmin zanotował 41 stopni. Najpewniej była to tzw. temperatura w słońcu, albowiem już po dwóch kilometrach jazdy ustabilizowała się ona przez czas jakiś na poziomie 32 stopni. Niemniej tak czy owak w tych warunkach trudno było się zmusić do wzmożonego wysiłku. Tym bardziej zaś, iż byliśmy już nieco zmęczeni mając w nogach długi podjazd z trudną końcówką. Podczas tej wyprawy częściej niż zwykle korzystałem z kasku. Można powiedzieć, że prawie się z nim nie rozstawałem. Niemniej ten jeden raz uznałem, iż jest zbyt gorąco na to bym grzał głowę pod przykryciem. Zwykła bandana musiała wystarczyć.

Mont Chauve to po naszemu Łysa Góra. Ma ona dwa wierzchołki tzn. Aspremont (853 m. n.p.m.) i Tourrette (774 m. n.p.m.). Na szczycie tego wyższego w latach 1885-88 wybudowano fort „La Palice” będący niegdyś elementem systemu „Sere de Rivieres” służącego do obrony granicy z Włochami. Dociera do niego wąska i rzecz jasna kręta szosa. Z wysokości fortu podziwiać można widoki na Zatokę Aniołów oraz Niceę. Piąte co do wielkości miasto Francji, przyłączone do tego państwa dopiero na mocy traktatu z roku 1860. Góra, która była celem naszej czwartej wspinaczki bywała niegdyś sceną profesjonalnych wyścigów kolarskich. Dawnymi czasy na Lazurowym Wybrzeżu organizowano szereg imprez z gatunku „hill climb” czyli krótkich wyścigów ze startem w Nicei lub Monaco i metą na którymś ze szczytów górujących nad tymi miastami. Pod Mont Chauve „profi” ścigali się tylko jedenaście razy. Najpierw w sezonach 1922-23, potem siedmiokrotnie w latach 1941-50 i po dłuższej przerwie jeszcze w 1972 i 1975 roku. Zazwyczaj były to 16-kilometrowe wyścigi ze startu wspólnego rozpoczynane na ulicach Nicei. Natomiast dwie ostatnie edycje polegały na dwukrotnym pokonaniu niespełna 7-kilometrowego odcinka najpierw w formie wyścigu, a następnie czasówki. Pierwszym triumfatorem tej imprezy został Francuz Jean Alavoine, kolarz który czterokrotnie stawał na podium Tour de France (będąc dwa razy tak drugi jak i trzeci), a poza tym wygrał w „Wielkiej Pętli” aż siedemnaście etapów. Rok później po jedno ze swych pierwszych profesjonalnych zwycięstw sięgnął tu włoski „Campionissimo” Alfredo Binda czyli 3-krotny mistrz świata i 5-krotny triumfator Giro d’Italia. W latach 40. góra ta „należała” do Apo Lazaridesa. Młodszy z dwójki braci-kolarzy o greckich korzeniach był autorem hat-tricku z lat 1944-46. W końcu zaś w latach 70. zwyciężyli tu dwaj francuscy Rajmundowie tzn. słynny Poulidor (1972), który ośmiokrotnie stawał na „pudle” TdF i mniej znany Delisle (1975), który rok po tym lokalnym triumfie wielki Tour skończył na czwartym miejscu.

Startując w upale nie miałem wielkich oczekiwań co do swego występu. Równa jazda bez kryzysu to był szczyt marzeń. Podjazd był dość krótki, ale według „cyclingcols” na ostatnich 6 kilometrach miał mieć znaczące średnie nachylenie 8,4%. Szczęśliwie już po 350 metrach droga schowała się w lesie, więc przez kolejne półtora kilometra mieliśmy sporo cienia. Przejechawszy dwa kilometry skręciliśmy ostro w prawo, pozostawiając za plecami miejscowość Falicon. Po kolejnych 700 metrach w pobliżu Chapelle Saint-Michel zamieniliśmy drogę M114 na węższą M214, która to miała nas zaprowadzić już na sam szczyt wzniesienia. Na początku czwartego kilometra stromizna przekroczyła 11%, ale to był fałszywy alarm. Wspinaczka na dobre zaczęła się dopiero kilkaset metrów dalej. W połowie piątego kilometra wyjechaliśmy w końcu poza teren zamieszkany. Odtąd szosa zaczęła się piąć serpentynami. Do początków ósmego kilometra zafundowała nam siedem klasycznych wiraży i cztery łagodniejsze łuki. Potem przejechawszy 600 metrów wzdłuż zbocza góry minąłem gruntową ścieżkę prowadzącą na Mont Chauve de Tourrette. Po chwili za łagodnym lewym zakrętem, po około 7,9 kilometra od startu, napotkałem na swej drodze szlaban. Ominąłem go bez namysłu wjeżdżając na finałowy odcinek charakteryzujący się słabszą niż dotąd jakością asfaltu i jeszcze gęstszą serią wiraży. Na ostatnim kilometrze trzeba było pokonać aż osiem ciasnych zakrętów, zaś meta znajdowała się tuż za dziewiątym w otwartej bramie fortu. Całe wzniesienie zmęczyłem w 42:24 (avs. 13,9 km/h z VAM 967 m/h). Mój kolega uzyskał tu czas 41:07. Pojechaliśmy całkiem dobrze. Na środkowych 5 kilometrach ja wykręciłem VAM 1007 m/h, zaś Adek 1044 m/h. Na stravie królem tej góry jest młody Amerykanin z Movistaru Matteo Jorgenson, zaś najlepszy wynik na segmencie spod znaku „cafeducycliste” ma doświadczony irlandzki „pros” Nicolas Roche. Na szczycie Mont Chauve d’Aspremont było ciepło (25 stopni) i przede wszystkim bardzo wietrznie. Zostawiliśmy rowery na dole i weszliśmy na dach fortu, by z niego podziwiać okolice. Przede wszystkim zaś nicejski odcinek Lazurowego Wybrzeża.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/4026325498

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/4026325498

ZDJĘCIA

IMG_20200907_102

FILM