banner daniela marszałka

Col des Champs

Autor: admin o czwartek 17. września 2020

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Colmars (D908 -> D2)

Wysokość: 2087 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 838 metrów

Długość: 12 kilometrów

Średnie nachylenie: 7 %

Maksymalne nachylenie: 11,2 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Po zjeździe z okolic Lac d’Allos do Colmars ledwie 10 minut spędziliśmy na parkingu przed Bramą Sabaudzką. Ta krótka przerwa między dwiema górami była podyktowana pesymistyczną prognozą pogody na dalszą część dnia. Owszem na kwadrans przed czternastą było tu całkiem ciepło. Mój licznik zapisał wartość 28 stopni. Niemniej wystarczyło spojrzeć w niebo by przekonać się, że aura wkrótce ulegnie pogorszeniu i najpewniej deszcz nas w tych stronach nie minie. Naszą drugą wspinaczką miał być zachodni podjazd na Col des Champs. Przełęcz leżącą na terenie masywu Pelat i podobnie jak pobliska Cayolle na granicy departamentów Alpes-de-Haute-Provence oraz Alpes-Maritimes. Wspinaczka rozpoczynająca się w dolinie Verdon biegnie po drodze D2. Na przełęcz tą wjechałem już w lipcu 2009 roku, acz od nieco trudniejszej strony wschodniej. Podjazd wschodni poprowadzony szosą D78 zaczyna się w miejscowości Saint-Martin-d’Entraunes, a zatem dolinie rzeki Var. Według „cyclingcols” przed jedenastu laty miałem do przejechania 16,2 kilometra z przeciętnym nachyleniem 6,4% i max. 12%. W pionie pokonałem wówczas 1057 metrów. Tym razem miało być łatwiej. Czekała nas wspinaczka mniejsza i krótsza. Amplituda umiarkowana, bo tylko 832 metrów. Dystans 11,4 kilometra przy średniej stromiźnie 7,2% i max. 10%. Rzec można, iż jest to typowy podjazd na pierwszej kategorii. Col des Champs w programie Tour de France pojawiła się tylko raz. Na piętnastym etapie „Wielkiej Pętli” anno domini 1975 wytyczonym na szlaku z Nicei do Pra-Loup. Podjeżdżano na nią jednak od wschodu. Była trzecią z pięciu premii górskich na tym legendarnym odcinku, który zakończył panowanie Eddiego Merckxa na szosach Francji. Tym niemniej zanim wielki Belg zaliczył poważny „kolaps” podczas finałowej wspinaczki do wspomnianej stacji narciarskiej zdołał jako pierwszy wjechać zarówno na Champs jak i następną w kolejce Col d’Allos.

Z francuskiej wikipedii można się dowiedzieć, iż przy projektowaniu trasy TdF 2015 poważnie rozważano możliwość powrotu na Col des Champs dokładnie po 40 latach. Jednak włodarzy z A.S.O. zniechęcił do tego kiepski stan drogi D2, miejscami dziurawej lub pokrytej żwirem i kamyczkami. Uznano, iż zjazd z tej przełęczy na wyścigu byłby zbyt niebezpieczny. Dlatego ze startu w Digne-les-Bains do Colmars dojechano innym szlakiem. Tym samym kluczowe tego dnia wspinaczki: Allos i Pra Loup poprzedził znacznie łatwiejszy podjazd na Col de la Colle-Saint-Michel. Na nasze szczęście w sezonie 2020 na zachodnim Champs nie było już śladu po tych drogowych zaniedbaniach. Ruszyliśmy pod górę bez zbędnej zwłoki. Start z tego samego miejsca co na Lac d’Allos i taki sam początek wspinaczki. Niemniej do powtórzenia mieliśmy tylko pierwsze 500 metrów. Już na wysokości Fort de Savoie trzeba było skręcić w prawo i zamienić szosę D908 na wąziutką dróżkę D2. Przydrożna niebieska tablica świadczyła, że droga na przełęcz Champs stoi przed nami otworem, zaś na szlaku ku niej napotkamy stację Ratery 1700. Niewielki ośrodek narciarstwa klasycznego. Na tym podjeździe nachylenie niemal wszystkich półkilometrowych odcinków utrzymuje się na poważnym poziomie od 7 do 8,5%. Miałem szanse utrzymać się z Adrianem, bo brakowało tu jakichś szczególnie stromych ścianek. Niemniej zadanie było niełatwe. Droga D2 biegła niemal cały czas przez las, zaś na dolnym segmencie była kręta. Na pierwszych trzech kilometrach zaliczyliśmy w sumie osiem wiraży. Na początku czwartego kilometra mieliśmy po lewej ręce leśną polanę, lecz po chwili znów z obu stron otaczały nas drzewa. Takie okoliczności przyrody są cennym sojusznikiem strudzonego cyklisty w najgorętsze letnie dni. Niemniej z drugiej strony kradną nam górskie widoki. Pod koniec czwartego kilometra szosa bardziej zdecydowanie skierowała się na wschód. W połowie szóstego na chwilę się poszerzyła, gdyż wjechaliśmy na parking przy stacji Ratery 1700. Dolny segment o długości 4,76 kilometra (od wjazdu na szosę D2) przejechaliśmy w 22:25 (avs. 12,8 km/h).

Od połowy siódmego kilometra droga (znów wąska) przez kilkaset metrów wiodła na południowy-zachód. Powyżej stacji prowadziła przez miły dla oka leśny sektor i po całkiem niedawno wylanym asfalcie. Przejechawszy 7,4 kilometra ponownie skierowaliśmy się na wschód. W połowie dziewiątego kilometra las zaczął się przerzedzać. W końcu można było dostrzec okoliczne górskie szczyty. Przetrzymałem z kolegą ósmy i dziewiąty kilometr, ale na początku dziesiątego już nie dałem rady. Na około półtora kilometra przed szczytem puściłem koło. Nieco wcześniej na tym górnym odcinku niebo sprawiło nam pierwszy prysznic. Opad był soczysty, ale krótkotrwały. Niemniej po krótkiej przerwie trafił się kolejny. Najwyraźniej dwa razy wpadliśmy pod jakieś ciemne chmurzyska. Do końca starałem się minimalizować stratę do Adka. Ostatnie metry wspinaczki wiodły przez teren o bardzo surowym wyglądzie. Skały po prawej stronie drogi przypominały te z dolnej części podjazdu na Col de la Cayolle. Wspinaczka skończyła się na zakręcie w prawo, po przejechaniu niemal 11 kilometrów od centrum Colmars. Teren się wypłaszczył, lecz przy drodze nie było żadnej tablicy z napisem „Col des Champs”. Adrian pojechał dalej, zaś ja w ślad za nim. Na płaskowyżu przejechaliśmy niemal kilometr. Na parę chwil wróciliśmy nawet do departamentu Alpes-Maritimes. Cały podjazd na przełęcz zabrał mi 51 minut. Według stravy wspinaczkowy segment o długości 10,73 kilometra (od wjazdu na D2) Adriano pokonał w 47:50 (avs. 13,5 km/h z VAM 1012 m/h). Ja potrzebowałem na to 48:06 (avs. 13,4 km/h z VAM 1006 m/h). Na górze było rześko, tylko 14 stopni. Na miejscami mokrym zjeździe trzeba było uważać. Zjechawszy do Colmars wybraliśmy się jeszcze na spacer po zamkniętej w murach starówce. Potem ruszyliśmy na północ by przez wysoką Col d’Allos dotrzeć do bazy noclegowej nr 4 w Barcelonnette. Jakimś cudem na tym górskim szlaku burza nas nie dopadła. Na zjeździe do Vallee de l’Ubaye emocjonowaliśmy się wydarzeniami na trasie osiemnastego etapu Tour de France. Gdy na czele zostało dwóch zawodników ekipy Ineos stało się jasne, iż Michał Kwiatkowski po latach „harówki” na swych liderów w końcu wygra etap „Wielkiej Pętli”.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/4074638186

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/4074638186

ZDJĘCIA

IMG_20200917_052

FILM