banner daniela marszałka

Valico Monte Fumaiolo

Autor: admin o sobota 21. września 2024

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Ville di Montecoronaro

Wysokość: 1348 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 549 metrów

Długość: 8,9 kilometra

Średnie nachylenie: 6,2 %

Maksymalne nachylenie: 11 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Przed dziesięcioma laty długą wyprawę po Apeninach zacząłem wraz z Darkiem Kamińskim od wieczornego prologu w San Marino. Tym razem na „dzień dobry” z tymi górami zaplanowałem sobie i Mateuszowi Dąbrowskiemu wspinaczkę do źródeł Tybru. Trzeciej pod względem długości rzeki w całej Italii, lecz najdłuższej na terenie półwyspu Apenińskiego. Ma ona 405 kilometrów i po spłynięciu z pasma Appennino Tosco-Romagnolo płynie na południe przez Toskanię, Umbrię i Lacjum ku Rzymowi, po czym wpada do Morza Tyrreńskiego między Ostią i Fiumicino. Swój bieg zaczyna zaś na zboczach Monte Fumaiolo (1407 m. n.p.m.). Góry ulokowanej na południowych kresach prowincji Forli-Cesena należącej do regionu Emilia-Romagna. Pierwszą bazę noclegową mieliśmy we wiosce Balze położonej zaledwie 3 kilometry od najwyższego punktu na drogowej mapie tej górskiej okolicy. Po asfalcie można tu wjechać na wysokość niemal 1350 metrów n.p.m. Strona „cyclingcols” prezentuje aż pięć profili tego szosowego wzniesienia, z których trzy przechodzą przez Balze. Ja przymierzałem się do zrobienia najtrudniejszej z nich czyli południowo-wschodniej drogi z Molino di Sant’Antimo. To 20-kilometrowy o przewyższeniu blisko 970 metrów. Niemniej tą próbę miałem podjąć dopiero na pierwszym etapie naszej wycieczki. Na popołudniowy prolog trzeba było czegoś łatwiejszego. Do tej koncepcji w sam raz pasował mi niepełny zachodni podjazd, który w pełnym wymiarze zaczyna się w miasteczku Bagno di Romagna. My mieliśmy pokonać ostatnie 9 kilometrów tego wzniesienia od poziomu wioski Le Ville di Montecoronaro.

Na samym końcu naszej długiej drogi z Trójmiasta podjeżdżaliśmy do Balze drogami SP137 i SP38. Ten sam szlak przemierzali uczestnicy Giro d’Italia z roku 2017. Jedenasty odcinek tej imprezy wiódł z Florencji do Bagno di Romagna. Na trasie były do pokonania cztery premie górskie drugiej i trzeciej kategorii. Po zaliczeniu pierwszych trzech „górek” przejechawszy 111 kilometrów kolarze po raz pierwszy przemknęli przez linię późniejszej mety i rozpoczęli 50-kilometrową rundę wokół wspomnianego uzdrowiska. W jej pierwszej części mieli zaś do pokonania 21-kilometrowy południowo-zachodni podjazd pod Monte Fumaiolo wiodący przez Verghereto i Balze. Tego dnia najmocniejszym spośród uciekinierów okazał się Omar Fraile. Bask jeżdżący wówczas w ekipie Dimension Data wygrał tu nie tylko premię górską, lecz również cały etap po sprincie z 12-osobowej grupy. Na drugim i trzecim miejscu finiszowali Portugalczyk Rui Costa i Francuz Pierre Rolland. Z uwagi na powódź, która dosięgła nie tylko nasz Dolny Śląsk, lecz i Morawy zamiast przez Czechy pojechaliśmy do Włoch szlakiem przez Niemcy i Austrię ku przeprawie na przełęczy Brenner. Nieco obawialiśmy się ostatnich kilometrów transferu, jako że niż genueński o złowrogim imieniu Borys sponiewierał także ten fragment Italii, do którego zmierzaliśmy. Szczęśliwie obyło się bez większych przeszkód. Niemniej trzeba było nieco pokluczyć w rejonie Ceseny tuż po zjeździe z autostrady A14. W każdym razie na tyle wcześnie dotarliśmy do Balze, że mój pomysł na sobotni prolog w postaci 20-kilometrowej rundki mógł się wkrótce ziścić.

Wyruszyliśmy z domu parę minut po wpół do siedemnastej. Na początek 7 kilometrów w kierunku przeciwnym do ostatniego odcinka naszego samochodowego dojazdu. Ogólnie łagodny zjazd z poziomu 1060 na niespełna 800 metrów n.p.m. Po dotarciu do Le Ville di Montecoronaro zatrzymaliśmy się na parę chwil, gdyż chciałem strzelić kilka fotek u podnóża czekającego nas podjazdu. W końcu tym razem nie miałem mieć okazji do robienia zdjęć na zjeździe, skoro po wjeździe na górę zamiast nawrotki czekało nas domknięcie rundy. Wspinaczkę zacząłem dość żwawo, ale z pewną rezerwą by nie zrywać z koła kolegi. Matteo w 2024 roku wykręcił zdecydowanie za mało kilometrów, by w ciężkim terenie mógł wykorzystać pełnię swych możliwości. Biorąc pod uwagę ile przed tym wyjazdem miał ich na swym liczniku byłem pełen uznania dla tego w jakim tempie był w stanie tu podjeżdżać. W kolejnych dniach pokazał, że mimo swego niedotrenowania nawet dłuższe dystanse nie są mu straszne. Pierwsze 1100 metrów podjazdu wiodło w kierunku północnym po drodze SP137. Na wysokości Valico di Montecoronaro (865 m. n.p.m.) skręciliśmy w prawo wjeżdżając na węższą szosę wiodącą ku wiosce o tej samej nazwie. Przejazd przez nią trwał blisko dwa kilometry. To był kręty i pod względem nachylenia całkiem solidny odcinek. Minęliśmy na nim siedem wiraży walcząc ze średnim nachyleniem na poziomie 7%. Powyżej wioski stromizna była podobna, za to otoczenie drogi niemal pozbawione śladów cywilizacji. Przez trzy kilometry towarzyszył nam tylko las. W połowie siódmego kilometra wjechałem na dochodzącą z północy drogę SP43 zaczynającą się w San Piero in Bagno i biegnącą przez Alfero.

W tym miejscu miałem około minutową przewagę nad Mateuszem. Jadąc samotnie chciałem dokończyć podjazd możliwie najszybszym tempem, ale szło mi raczej ciężko. Męczyłem się i pociłem bardziej niż mogłem się spodziewać. Tymczasem jeszcze przez półtora kilometra trzeba było walczyć z solidnym nachyleniem. Teren był bardziej otwarty. Przynajmniej po lewej stronie drogi. Pastwiska z krowami. Potem jeszcze ładne skałki po prawej stronie szosy. Niemniej po pokonaniu 7,6 kilometra podjazdu droga znów schowała się w lesie. Tym razem już do samego końca wspinaczki. Jeszcze kilkaset metrów solidnego nachylenia i na ostatnim kilometrze już więcej wypłaszczeń niż trudniejszego terenu. Na sam koniec niemal płaska 300-metrowa prosta do linii górskiej premii. Na pokonanie tego podjazdu potrzebowałem 35 minut z hakiem. Po krótkiej chwili dojechał do mnie Matti. Przystąpiliśmy do robienia sobie zdjęć pod tablicami i kierunkowskazem do źródeł Tybru. Na górze były też dwie ślepe dróżki. Ta w lewo prowadzi do hoteliku Fumaiolo Paradise. Natomiast prawa do Rifugio lo Scoiattolo, przed którą ustawiono tablicę ze zdjęciem Marco Pantaniego na podium w Paryżu po TdF 1998. Chętni mogą sobie tam zrobić fotkę po prawicy lub lewicy słynnego „Pirata” wcielając się w postać Jana Ullricha lub Boba Julicha. Na górze było tylko 12 stopni. Po kilku minutach dopadły mnie dreszcze. Na tyle mocne, że na pierwszym kilometrze stromego zjazdu z trudem trzymałem kierownicę. Roztrzęsiony dotarłem do domu. Czyżbym złapał jakieś choróbsko na samym starcie tej wyprawy? Niestety najbliższa doba potwierdziła moje obawy.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/12469288569

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/12469288569

MONTE FUMAIOLO by MATTEO

https://www.strava.com/activities/activities/12468275687

ZDJĘCIA

Monte-Fumaiolo_01