banner daniela marszałka

Passo del Portello

Autor: admin o niedziela 6. października 2024

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Gattorna

Wysokość: 1036 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 883 metry

Długość: 14,9 kilometra

Średnie nachylenie: 5,9 %

Maksymalne nachylenie: 11 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

W niedzielę nie było już śladu po słonecznej pogodzie. Wstępnie chciałem tego dnia pokonać dwa podjazdy, w tym jako „wisienkę na skromnym torcie” wspinaczkę pod Passo della Bocchetta znaną z semi-klasyku Giro dell’Appennino. Ostatecznie zaliczyłem tylko to wzniesienie, u którego podstawy zamieszkałem trzy dni wcześniej. Jego po prostu nie mogłem odpuścić. Głupio byłoby darować sobie przełęcz Portello, skoro wjazd na wiodącą ku niej drogę SP21 miałem pod samym nosem. Widziałem ją bowiem z balkonu swego apartamentu. Musiałem tylko znaleźć okienko pogodowe na podjęcie tego wyzwania, aby ów około półtoragodzinny wypad z domu nie okazał się deszczową przygodą. Gwarancji dobrej pogody nie miałem. Ostatecznie zdecydowałem się nie czekać zbyt długo. Wyszedłem z domu jakiś kwadrans po jedenastej. W tym czasie jeszcze nie padało. Niemniej było niezbyt ciepło. U podnóża góry temperatura w okolicy 15 stopni. Przed sobą miałem podjazd mało znany, bo niebywały dotąd na trasach Giro d’Italia. Niemniej wzniesienia o takich wymiarach nie mogłem lekceważyć. Miałem tu do pokonania blisko 900 metrów przewyższenia czyli niemal sto metrów w pionie więcej niż na słynnej wspinaczce z Canazei na Passo Pordoi w sercu Dolomitów. Gdy ów apeniński podjazd trafi kiedyś w końcu do programu wielkiego Giro to z pewnością otrzyma od organizatorów pierwszą kategorię. W ogólnym zarysie stanowił zaś podobne wyzwanie jak sobotnie wspinaczki pod Passo del Bocco czy Valico di Barbagelata. Miał bardzo podobny do nich dystans i średnie nachylenie. Przy tym najtrudniejsza miała być trzecia tercja tej zabawy czyli ostatnie 5 kilometrów ze stromizną 7,9%.

Na wstępie dwa kilometry o umiarkowanym nachyleniu 6,5%. Przy tym pierwsze 600 metrów jeszcze na obrzeżach Gattorny. Na wyjeździe z tej miejscowości minąłem kościół parafialny pod wezwaniem św. Jakuba. Szybko wjechałem w teren okryty gęstym lasem. Po dwóch łatwiejszych kilometrach w połowie czwartego dojechałem do wsi Neirone. Powyżej niej droga choć nadal trzymała kierunek północny wiła się przez kilkaset metrów serpentynami. Na szóstym i siódmym kilometrze nachylenie wzrosło do około 7%. Ten nieco trudniejszy sektor zawiódł mnie do wioski Corsiglia. Potem przez nieco ponad dwa kilometry miałem luz. Mogłem zebrać siły na wymagający finał tego wzniesienia. Zanim mogłem się z nim zapoznać czekał mnie przejazd przez ostatnią już miejscowość osadę na tym górskim szlaku czyli Roccatagliata. Tu moją uwagę przykuły rozstawione wzdłuż drogi postacie z kartonu. Przedstawiające ludzi różnych klas społecznych w strojach powiedzmy z epoki średniowiecza. W połowie dziesiątego kilometra tą „strefę kibica” miałem już za sobą, zaś tuż przed sobą trzy ciężkie kilometry, na których stromizna nie schodziła poniżej 8%. Ostatnie dwa były już nieco łatwiejsze. Na początku czternastego kilometra droga przeszła przez pośrednią przełęcz Sella della Giassina (926 m. n.p.m.) i ominęła niewysoką Monte Carmo. Potem pobiegła już prosto na północny-zachód ku przełęczy zlokalizowanej w pobliżu wierzchołka Monte Corsica (1096 m. n.p.m.). Na pokonanie tej góry potrzebowałem 1h i 1 minutę. Na szczycie było tylko 10 stopni, zaś na zjeździe zaczęło padać. Zatem na zakończenie mało udanej wyprawy miałem kilka kilometrów jazdy w deszczu. Szczęście w nieszczęściu trafiła mi się bardziej mżawka niż ulewa.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/12588872567

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/12588872567

ZDJĘCIA

Portello_46

FILM