banner daniela marszałka

Grosser Speikkogel

Autor: admin o wtorek 30. sierpnia 2022

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Maildorf (L140, L149 Koralpenhohenstrasse)

Wysokość: 2124 metry n.p.m.

Przewyższenie: 1662 metry

Długość: 15,3 kilometra

Średnie nachylenie: 10,9 %

Maksymalne nachylenie: 17 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

We wtorek około południa mieliśmy już opuścić gościnne progi gospodarstwa rodziny Schilcher. To znaczy ruszyć na zachód, by przed wieczorem dotrzeć do środkowej Karyntii i „zainstalować się” w bazie nr 2 na terenie miejscowości Arriach. Wcześniej jednak trzeba było „uświetnić” nasz krótki pobyt w rejonie Wolfsbergu wjazdem na Grosser Speikkogel. Niemal na sam wierzchołek owej góry wznoszący się 2140 metrów n.p.m. Ten najwyższy szczyt górskiej grupy Koralpe można zdobyć na rowerze szosowym, ale ile zdrowia trzeba zostawić w drodze do tego celu ten tylko wie kto tego dokonał. Szosa dociera tu na poziom aż 2124 metrów n.p.m. Wyżej trzeba już podejść „z buta”. Na szczycie tej góry od roku 1948 stoi krzyż ze zdaniami: „Pozostań wierny swojej ojczyźnie” z jednej oraz „Karyntia wolna i niepodzielna” z drugiej strony. Jeszcze bardziej wyrazistym zwieńczeniem Wielkiego Speikkogla są zamontowane w latach 1976-80 dwa wojskowe radary systemu „Złoty Kaptur” czyli RAT-31S i RAT-31DL. Zdolne do wykrycia samolotów z odległości 450-500 kilometrów. Okolica ta służy też cywilom. Na pobliskim Steinschneider (2070 m. n.p.m.) stoją anteny stacji radiowo-telewizyjnej. Rzecz jasna musiał tu też powstać ośrodek narciarski. Obejmuje on tereny na wysokościach od 1510 do 2070 metrów n.p.m. Ma 18 kilometrów tras zjazdowych obsługiwanych przez 5 wyciągów, w tym krzesełkową Burgstallofen Bahn. Stacja jest nieduża, lecz ma w swej ofercie trasę slalomową z homologacją FIS. Przede wszystkim jednak to świetne tereny na piesze wędrówki. Widoki stąd sięgają szczytów: Gleinalpe, Sauaple, Seetaler Alpen i Packalpe czyli pozostałych grup pasma Lavanttaler Alpen. Natomiast przy dobrej pogodzie można objąć wzrokiem także Karawanki i Alpy Julijskie (na południu) lub Alpy Ennstalskie i Niskie Taury (na północy).

Morderczy podjazd na Grosser Speikkogel zaczyna się w Maildorf. Wiosce leżącej niespełna 4 kilometry na południe od powiatowego miasta Wolfsberg. Wspinaczka ta biegnie początkowo drogą L149 znaną jako Koralpenhohenstrasse, zaś powyżej stacji narciarskiej Koralpe nieco węższą dróżką o wciąż asfaltowej nawierzchni. To bez wątpienia jedna z najbardziej wymagających kolarskich wspinaczek jakie można zaliczyć na drogach Europy. W bazie danych z „cyclingcols” ujęto tylko pięć trudniejszych wzniesień, przy czym trzy z nich to różne wersje tego samego (niebotycznego) podjazdu na Pico Veleta. Dwa pozostałe to: Oscheniksee w zachodniej Karyntii oraz Passo della Forcella czyli straszna, acz mało znana sąsiadka Monte Zoncolan z Ovaro. Jako, że żadnej z nich jak dotąd nie poznałem to Grosser Speikkogel zapowiadał się na najcięższą premię w mojej „karierze” górskiego cykloturysty. Przy czym ten osąd zależy już od przyjętych reguł punktacji. Według „archivio salite” moje top-3 po tej wyprawie to: Hochwurtenspeicher, Grosser Speikkogel i Edelweissspitze. Podium rodem z „cyclingcols” to z kolei: Grosser Speikkogel, Hochwurtenspeicher i Prato Maslino. Natomiast moje „pudło” na bazie danych z „climb finder” wygląda tak: Colle delle Finestre, Grosser Speikkogel i Hochwurtenspeicher. Najwyraźniej autorzy tej trzeciej strony dają dodatkowe punkty za trudy wspinaczki po szutrowej nawierzchni. Jak widać nasza wtorkowa góra uzyskała bardzo wysokie noty w każdym tego typu rankingu. Nie bez przyczyny. Na czym więc polega jej trudność? Otóż przede wszystkim ma ona bardzo wysoką stromiznę rozciągniętą na całkiem sporym dystansie. Wzniesienie to ma długość przeszło 15 kilometrów przy średniej niemal 11%.

Niech się schowają najbardziej strome podjazdy znane z tras Wielkich Tourów. To jest Mortirolo, Angliru czy Zoncolan, które to nad „królem” Koralpe górują jedynie większą chwilową (czytaj maksymalną) stromizną. Na Grosser Speikkogel nie ma 20%-owych ścianek. Maksimum z czym trzeba się tu zmierzyć to nachylenie rzędu 16-17%. Niemniej mało jest w świecie gór, gdzie stromizny o dwucyfrowej wartości utrzymują się na tak długim dystansie. Według „cyclingcols” aż 11,2 kilometra z tej wspinaczki trzyma na poziomie co najmniej 10%. Jeśli wierzyć wyliczeniom autora tej strony to wcześniej przejechałem jedynie dwa podjazdy mające więcej odcinków tego rodzaju tzn. Finestre (11,9 kilometra) oraz Edelweissspitze (11,3 kilometra). Przy czym „najgorsze” było jeszcze przed nami, bowiem na Hochwurtenspeicher miało na nas czekać aż 12,1 kilometra dystansu o tak wygórowanych wartościach. Jeśli chodzi o Grosser Speikkogel to wspomnieć też można, iż najtrudniejszy kilometr tego wzniesienia ma średnio 13,6%, zaś najcięższy 5-kilometrowy sektor aż 12,2%. Na całej ponad 15-kilometrowej wspinaczce są tylko dwa kilometrowe odcinki o średniej poniżej 10%. To znaczy pierwszy o przeciętnej ledwie 6% oraz dziesiąty ze średnią 8%. Poza tym mamy tu cztery sektory z wartością 10%, pięć na poziomie 11%, trzy rzędu 12%, no i ten najtrudniejszy 13%-owy. Z grubsza jest to czwarty kilometr od końca czyli pierwszy za szlabanem powyżej stacji Koralpe. Dodajmy jeszcze, że ta góra ma 1664 metry przewyższenia, a zatem pokonując ją z prędkością pionową (VAM) na przyzwoitym poziomie 1000 m/h spędzimy na niej około 100 minut. Na podjeździe tak długim przydałoby się mieć jakieś miejsca na odsapnięcie. Tymczasem tu po opuszczeniu Maildorf mamy ku temu tylko jedną okazję. Pod koniec dziesiątego kilometra, w lasku za osadą Waldrast.

Tego typu „bestia” czaiła się dosłownie za progiem naszego domu. Mieszkaliśmy w tych dniach przy Koralpenhohenstrasse, zaś okna naszych sypialni wychodziły na pewien odcinek tej stromej drogi. Nie można było zapomnieć o tym co nas tu czeka. Natomiast przedsmakiem owych wrażeń były codzienne dojazdy samochodem do naszej bazy noclegowej. Tak ten sobotni w poszukiwaniu lokalu. Jak również dwa kolejne w drodze powrotnej z górskich wojaży. We wtorek pierwszy raz w trakcie tej podróży mieliśmy wjechać na wysokość ponad 2000 metrów n.p.m., a przy tym niemal pół kilometra wyżej niż w niedzielę czy poniedziałek. Do takiej wycieczki przydałaby się wyborna pogoda i na szczęście taka się nam trafiła. Było słonecznie i dość ciepło. Około godziny dziewiątej mieliśmy przyjemną temperaturę 22 stopni. Parę minut wcześniej wyjechaliśmy z gospodarstwa Schilcherów by najpierw zjechać 1900 metrów do podnóża wzniesienia na styku naszej ścieżki z drogą L140. Na tym odcinku zrobiłem kilka foto-przystanków, bowiem późniejszy zjazd ze szczytu mieliśmy skończyć w miejscu naszego zakwaterowania. Tym samym nie miałbym już równie dobrej okazji by udokumentować wstępny fragment tego wzniesienia. Na samym dole strzeliłem jeszcze parę fotek, po czym wzięliśmy się do roboty. Pierwsze kilkaset metrów tego podjazdu zupełnie nie oddaje jego prawdziwego charakteru. Dopóki jedzie się między gospodarstwami należącymi do mieszkańców Maildorf szosa wznosi się ledwie zauważalnie. Dopiero na wylocie z wioski nachylenie staje się odczuwalne, zaś pierwsza naprawdę stroma ścianka zaczyna się po zakręcie w prawo jakieś 850 metrów od startu.

Oczywiście na tak stromym wzniesieniu nie miałem najmniejszych szans by utrzymać tempo Adriana. Tym samym nie podjąłem walki na dwa fronty. Wystarczająco trudnym przeciwnikiem była sama góra. Na dojeździe do pierwszego wirażu wrzuciłem przełożenie 34/28 i postanowiłem się go trzymać na tyle długo, na ile dam radę. W zanadrzu miałem jeszcze tryb 32. Powiedzmy na „czarną godzinę”. Do połowy drugiego kilometra prowadził bardzo stromy odcinek przez las. Potem wjechałem między łąki, na których stoi posiadłość naszych gospodarzy. Pod koniec drugiego kilometra minąłem znajome budynki, ale oddech miałem równy, więc nie w głowie był mi zjazd do boksu. Jeszcze chwila w terenie odsłoniętym, po czym kolejny wjazd do lasu. Tym razem na cały kilometr. Pod koniec trzeciego kilometra wjechałem do Rieding. Największej wioski na tym szlaku, zamieszkanej przez blisko 300 osób. Powitał mnie tu kościółek pod wezwaniem św. Oswalda. Przez chwilę zrobiło się luźniej, lecz gdy tylko minąłem teren zabudowany znów musiałem sobie radzić z dwucyfrową stromizną. Na czwartym kilometrze minąłem dwa kolejne wiraże, zaś na początku piątego przejechałem na lewy brzeg potoku Steinerbach. Kolejny kręty odcinek zawiódł mnie po kolejnym kilometrze w rejon domków skupionych wokół górskiego hotelu Wolfgruber. Podobne osady letniskowe napotkałem jeszcze na ósmym i w pierwszej połowie dziewiątego kilometra. Waldrast ma nawet swoją Kapelle Maria Schnee czyli kaplicę Matki Boskiej Śnieżnej. Na dziesiątym kilometrze w końcu kilkaset metrów autentycznego luzu, a nawet drobny zjazd na dojeździe do dolnej stacji kolejki krzesełkowej. Byłem już prawie w Koralpe, ale żeby dotrzeć do tego ośrodka musiałem jeszcze mocno popracować na kolejnym kilometrze. Dojechawszy do Schizentrum Koralpe należało skręcić ostro w prawo i niejako na zapleczu stacji poszukać węższej dróżki wiodącej niemal na sam szczyt Grosser Speikkogel.

Zastanawiałem się czy w ogóle będzie ona dla nas dostępna. Przygotowując się do tego wyjazdu przeczytałem bowiem, iż często jest zamknięta dla wszelkiego ruchu kołowego, za wyjątkiem pojazdów upoważnionych. Jednak w dniu naszej wspinaczki nie było kłopotu z wjazdem na górny sektor. Nikt nie był zdziwiony naszą obecnością na nim. Może jedynie zdumiony śmiałością tego wyczynu. Owszem trzeba było ominąć opuszczony szlaban, na czym straciłem jakieś pół minuty. Niemniej poza tym droga wolna, choć piekielnie stroma. Szczególnie na pierwszym kilometrze za ową barierką. Gdy się z nim uporałem wyjechałem ponad górną granicę lasu i wkrótce dostrzegłem pasące się na górskiej hali konie. Do szczytu brakowały mi jeszcze 3 kilometry. Mniej więcej w połowie tego odcinka minąłem stojące na wysokości 1966 metrów n.p.m. schronisko Koralpenhaus. Jeszcze dwa zakręty i za plecami zostawiłem maszty stojące na szczycie Steinschneider. Do mety pozostał tylko ostatni kilometr. Niemal prosty odcinek, acz ze zmiennym nachyleniem. Nie brakło na nim kilkunastoprocentowych ścianek. Jeszcze trochę wysiłku i w końcu upragniona meta na małym placu w cieniu rzucanym przez wielką kopułę jednego z radarów. Swoją drogą ta „wielka jasna kula” miała wzór niczym łatki futbolówki. Żartowaliśmy więc, że to jakaś tajna siedziba FIFA postawiona za brudne pieniądze z Rosji czy Kataru. Adek dotarł na szczyt dobre 10 minut wcześniej. Wykręcił na tej górze czas 1h 28:17 (avs. 10,3 km/h). Ja potrzebowałem na to 1h 39:27 (avs. 9,2 km/h). Odnosząc te wyniki do przewyższenia 1664 metrów można powiedzieć, że mój kompan wycisnął tu VAM na poziomie 1131 m/h, zaś ja uzyskałem wynik 1004 m/h. Mogłem być potrójnie zadowolony ze swej postawy. Primo, że w ogóle wjechałem. Secondo, iż zrobiłem to praktycznie bez przystanku. Terzo w całkiem niezłym stylu. No i do końca z trybem 28 na kasecie.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/7727291451

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/7727291451

GROSSER SPEIKKOGEL by ADRIANO

https://www.strava.com/activities/7724204593

ZDJĘCIA

Speikkogel_56

FILM