Cari
Autor: admin o wtorek 27. czerwca 2023
DANE TECHNICZNE
Miejsce startu: Faido
Wysokość: 1649 metrów n.p.m.
Przewyższenie: 932 metry
Długość: 11,6 kilometra
Średnie nachylenie: 8 %
Maksymalne nachylenie: 12,5 %
PROFIL
SCENA i AKCJA
We wtorek raz jeszcze wybrałem się do Valle Leventina, lecz tym razem samemu. Piotr został w Porlezzy by tego dnia zrobić umiarkowanie trudną trasę wokół Lago di Lugano. To był jego sposób na regenerację po ciężkim etapie wokół Airolo. Zarazem pierwszy z kilku autorskich projektów na poznanie nieznanych mu dotąd okolic tak tego jeziora jak i pobliskiego Lago di Como. Około wpół do dziesiątej wyjechał zatem z domu i ruszył zrazu po płaskim terenie w stronę Osteno. Tam rozpoczął dwuczęściowy podjazd do Lanzo d’Intelvi (872 m. n.p.m.) o długości niespełna 12 kilometrów. Na początku zjazdu wjechał do Szwajcarii (21 km), by następnie przez Arogno dotrzeć do Maroggi na południowo-wschodnim brzegu Lago di Lugano. Następnie wjechał na wciśnięty w to jezioro półwysep korzystając z grobli między miejscowościami Bissone i Melide. Na nim pokonał przeszło 5-kilometrowy podjazd do osady Pescia, po czym miał już raczej z górki aż po Lugano. Na wylocie z tego miasta ostatnia hopka, po czym już płasko do włoskiej granicy. Wróciwszy do Italii miał jeszcze do pokonania 9 kilometrów przed popołudniową sjestą pod dachem Villa Caterina. W sumie przejechał 65 kilometrów z przewyższeniem 1233 metrów. Jak stwierdził to była bardzo przyjemna przejażdżka, choć upał miejscami dokuczał. Nic dziwnego skoro jego licznik zanotował maksymalną temperaturę rzędu 36-38 stopni. Gdy Piotrek zaczynał swój etap wokół północnej części Lago di Lugano, ja byłem już w samochodzie gotów na transfer po szlaku poznanym w poniedziałek. Wtorkowy dojazd miał być nieco krótszy, bo 83-kilometrowy.
Musiałem dojechać do Faido. To niespełna 3-tysięczne miasteczko jest stolicą dystryktu Leventina. Ściągnął mnie do niego widziany na Tour de Suisse podjazd do stacji Cari. Wypróbowany na piątym etapie Dookoła Szwajcarii z roku 2016. To była bardzo ciekawa edycja owej imprezy. Dość powiedzieć, że ten 9-dniowy wyścig miał aż 7 różnych liderów! Wygrał ją ostatecznie ledwie 22-letni Kolumbijczyk Miguel Angel Lopez. Natomiast w Cari triumfował jego rodak Darwin Atapuma, którego zapamiętałem jako walecznego, acz nieco pechowego górala. W latach 2016-17 był bliski zwycięstwa etapowego w każdym z trzech Wielkich Tourów, lecz koniec końców nie wygrał w żadnym. Tym samym sukces z trasy TdS pozostał najcenniejszym w jego karierze. Ten etap liczył sobie ledwie 126 kilometrów. Owszem był krótki, ale za to treściwy. Jechano z Brig w kantonie Wallis, zaś przed finałowym wzniesieniem trzeba było też pokonać Furkapass i Gottarda. Atapuma wziął udział w 24-osobowej ucieczce i jako jedyny z tak licznego grona nie pozwolił się dogonić najmocniejszym zawodnikom tego wyścigu. Na mecie wyprzedził o cztery sekundy Warrena Barguila oraz o siedem Pierre-Rogera Latoura. Ten drugi na dobę został kolejnym liderem. Co ciekawe obaj Francuzi stanęli później na drodze Darwina do cenniejszych triumfów. Latour ograł go w zaciętym finiszu na Alto de Aitana z VaE-2016, zaś Barguil przegonił na końcówce Col d’Izoard z TdF-2017. Po dojechaniu do Faido miejsce na pozostawienie samochodu znalazłem przy Via Balcengo, w pobliżu miejscowego cmentarza. Tym samym na początek musiałem nieco zjechać co centrum miasteczka.
Z Faido do Cari można wjechać na dwa sposoby. Szlak północny wiedzie przez Mairengo, Osco i Tarnolgio. Natomiast południowy biegnie przez Calpiognę, Campello i Molare. Organizatorzy Tour de Suisse wybrali ten drugi wariant, więc to na nim chciałem się sprawdzić. Kilka minut po jedenastej ruszyłem pod górę wjeżdżając na Via Ospedale. Po przejechaniu trzystu metrów minąłem pierwszy z 19 wiraży tego wzniesienia. Zakręt ten wytyczono na wiadukcie ponad torami kolejowymi. Drugi pokonałem w połowie pierwszego kilometra na wysokości miejscowego szpitala. Dzień był ciepły, ale niebo z lekka zachmurzone. Temperatura utrzymywała się na poziomie 27-29 stopni. Na drugim kilometrze nachylenie wzrosło do 8%. Potem było jeszcze trudniej. W środkowej fazie tego podjazdu są cztery półkilometrowe segmenty o średniej 9% i jeden na poziomie 10%. Trasa kręta, szczególnie na pierwszych sześciu kilometrach. Na siódmym wirażu, po 2600 metrach od startu, minąłem zjazd ku wioskom Figgione i Rossura. Do Calpiogny dotarłem po przejechaniu pięciu kilometrów. Do końca siódmego kilometra stromizna była znacząca. Potem można było odsapnąć na znacznie łatwiejszym odcinku wokół Campello. Podjazd „odżył” za mostkiem na początku dziewiątego kilometra. Na garażu stojącym przy wirażu nr 17 pozostał jeszcze ślad po wyścigu sprzed siedmiu lat. To znaczy rzemieślnicza konstrukcja w kolorze czerwonym imitująca sylwetkę kolarza. Po kolejnym kilometrze przejechanym w terenie o zmiennym nachyleniu dotarłem do ostatniego zakrętu na wysokości Mollare (9,7 km). Musiałem tu odbić w lewo, zaś do mety pozostały mi niecałe dwa kilometry i przeszło 150 metrów w pionie.
Droga na blisko kilometr obrała teraz północny kierunek. Po czym za mostkiem nad potokiem Bassengo, tuż przed wjazdem do stacji, skręciła na zachód. Końcówka trzymała dość mocno, bo na poziomie 8-9%. Tym samym finisz na ulicach Cari do szybkich nie należał i nieco mi się dłużył. Wyglądałem zatem końca owej wspinaczki mijając domy rozrzucone wzdłuż głównej drogi. Po przejechaniu 11,2 kilometra dotarłem do miejsca, gdzie szosę poszerzono by po obu jej stronach zrobić miejsca parkingowe. To był już zwiastun bliskiego końca wspinaczki. Jeszcze jeden plac, delikatny zakręt w lewo i po około godzinie walki byłem na mecie. Tam gdzie moja asfaltowa ścieżka zwężała się o połowę. Podjazd do łatwych nie należał. Nieco się na nim pomęczyłem. Oczywiście nie było mowy o kryzysie takim jak na drugich górach dwóch poprzednich etapów. Według stravy wspinaczka ta zabrała mi 1h 00:13 (avs. 11,4 km/h), więc biorąc pod uwagę rzeczywiste przewyższenie wykręciłem tu VAM na poziomie około 930 m/h. Wrażenia z jazdy miałem takie sobie. Po zjeździe do Faido mogłem jeszcze wypróbować północną drogę do Cari, a przy tym zrobić sobie finisz w nieco wyżej usytuowanym gospodarstwie Predelp (1675 m. n.p.m.). To byłoby tylko 10,5 kilometra, ale ze średnią aż 8,9%. Zastanawiałem się czy stać mnie jeszcze i na ten podjazd. Zapewne jakoś był sobie z nim poradził, ale jakim kosztem? Niewykluczone, że znów kończyłbym drugą górę dnia w systemie ratalnym. Tymczasem nazajutrz mieliśmy się zmierzyć z prawdziwym gigantem, przeszło 30-kilometrową wspinaczką na Lago del Naret. Uznałem, że przyda mi się lżejszy dzień przed tym wyzwaniem, więc tym razem tradycji nie stało się zadość.
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
https://www.strava.com/activities/9344119169
https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/9344119169
GIRO del LAGO di LUGANO by PIETRO
https://www.strava.com/activities/9343063920
ZDJĘCIA
FILM