banner daniela marszałka

Cerro del Moro

Autor: admin o niedziela 17. września 2023

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Fuengirola

Wysokość: 953 metry n.p.m.

Przewyższenie: 934 metry

Długość: 12 kilometrów

Średnie nachylenie: 7,8 %

Maksymalne nachylenie: 15 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Po przyjeździe na Costa del Sol na trzy kolejne noce zatrzymaliśmy się w Fuengiroli. To miejscowość położona 33 km na południowy-zachód od centrum Malagi. Tutejsza gmina ma ponad 85 tysięcy mieszkańców żyjących na powierzchni ledwie 10,2 km2. Wielu z nich to przybysze z chłodniejszych rejonów Europy takich jak Wyspy Brytyjskie i Skandynawia. Co roku zjawia się tu również ćwierć miliona turystów, których kuszą plaże o łącznej długości 8 kilometrów. Nad południową częścią miasta góruje forteca wybudowana w X wieku przez Maurów. To Castillo Sohail, z którym związana jest historia polskiego oręża. Otóż w dniach 14-15 października 1810 roku żołnierze Księstwa Warszawskiego pod dowództwem kapitana Franciszka Młokosiewicza (wchodzący w skład wojsk napoleońskich) stoczyli tu zwycięską bitwę z 10-krotnie liczniejszymi siłami brytyjsko-hiszpańskimi. Nasz nocleg znajdował się w dzielnicy Los Pacos. Lokal na drugim piętrze niewysokiego bloku szeregowego. O standardzie nieco niższym niż ten z Roquetas de Mar, ale całkiem przyzwoity. Rowery trafiły na balkon, zaś samochód mogliśmy zostawić na „dzikim” parkingu po drugiej stronie ulicy. Sąsiedztwo okazało się głośne w noc z soboty na niedzielę, ale dwie kolejne minęły już spokojniej. Na niedzielę przewidziałem nam dwie wspinaczki niemal z poziomu morza. Jedną z nich mogliśmy rozpocząć na ulicach Fuengiroli. W oryginalnym zamyśle ta premia górska tzn. Cerro del Moro jako mniejsza miała być naszym celem na popołudnie. Na przedpołudnie zaplanowałem wycieczkę do Estepony i znacznie dłuższy podjazd przez Puerto de la Penas Blancas ku Pico de los Reales. Tym niemniej w niedzielny poranek zwiedzeni prognozą pogody zmieniliśmy kolejność zwiedzania.

Fuengirola miała swoje „pięć minut” w historii Vuelta a Espana. Na początku lat siedemdziesiątych zakończyły się tu aż cztery odcinki wyścigu Dookoła Hiszpanii. Co więcej w sezonach 1972 i 1975 wielka Vuelta zaczynała się na ulicach tego miasta. Przy pierwszej okazji 6-kilometrowy prolog wygrał tu Holender Rene Pijnen, zaś trzy lata później w krótszej próbie na dystansie 4,4 kilometra najlepszy okazał się Belg Roger Swerts. Poza tym Fuengirola widziała też dwa sprinterskie finisze. Drugi etap VaE-1970 po finiszu z peletonu wygrał Hiszpan Julian Cuevas-Gonzalez, zaś trzeci odcinek z roku 1974 Belg Rik Van Linden. Jak już wspomniałem wypad na Cerro del Moro mogliśmy zacząć z miejsca zamieszkania. Przy czym naszą miejscówkę od podnóża wspinaczki dzielił dystans niemal trzech kilometrów. Wyjechaliśmy z domu przed wpół do dziesiątą. Na dojeździe mieliśmy jedną hopkę o przewyższeniu 40 metrów tytułem rozgrzewki przed większym wyzwaniem. Pierwsze kilometry tej wspinaczki mieliśmy spędzić na drodze A-387. Zaczęliśmy ją z poziomu około 20 metrów n.p.m. Start na Rotonda Sanitarios w pobliżu stacji benzynowej należącej do firmy Galp. Na „cyclingcols” opublikowano profile dwóch podjazdów wiodących na Cerro del Moro. Alternatywą jest szlak z Arroyo de la Miel przez Benalmadenę zaczynający się na drodze A-368. To wzniesienie jest dłuższe. Liczy sobie 15 kilometrów i ma średnie nachylenie 5,9%. Niemniej nie mamy tu do czynienia z dwoma w pełni odrębnymi wspinaczkami. Końcówka o długości 4,9 kilometra jest wspólna dla obu opcji. Ścieżki wschodnia i zachodnia (nasza) schodzą się na wysokości 435 metrów n.p.m.

Z miejsca naszego startu do „ozdobionego” antenami telewizyjnymi szczytu w górach Sierra de Mijas pozostało 12 kilometrów. Pierwsze 2,5 kilometra z umiarkowanym nachyleniem o przeciętnej 4,2%. Niemniej już na tym odcinku są pierwsze dwucyfrowe ścianki. Kolejne 3 kilometry trudne, bo o średniej stromiźnie 9,5% z „chwilówkami” do 13%. Potem półtora kilometra luźnego terenu. No i na koniec 5-kilometrowy sektor o wartości aż 10,3%. Jak widać na załączonym profilu im wyżej tym trudniej. Początkowo bardziej 9%. Następnie 10 i 11, zaś na ostatnich kilkuset metrach już dobrze ponad 12%. Góra ta w swej pełnej postaci zapewne nigdy nie stanie się metą wyścigu dla zawodowców. Na szczycie jest za mało miejsca by ugościć wielką Vueltą czy nawet regionalną etapówkę Ruta del Sol. Acz z drugiej strony pomysłowość ludzka nie zna granic, więc kto wie? Może kiedyś się zdziwię. Tym niemniej warto wspomnieć, iż dolna połówka naszego wzniesienia znalazła się na trasie Vuelta a Espana w roku 2015. Hiszpański tour przez pierwszych siedem dni owej edycji krążył po szosach Andaluzji. Trzeci etap prowadził z nadmorskiej części Mijas do Malagi. Tuż po starcie zafundowano kolarzom 7-kilometrową wspinaczkę z Fuengiroli na Alto de Mijas jako premię górską trzeciej kategorii. Wygrał ją Bask Fraile, wtedy jeszcze jeżdżący w ekipie Caja Rural. Etap padł łupem Petera Sagana. Ruszyliśmy ich śladem, acz w mniej przyjaznych warunkach czyli w normalnym ruchu samochodowym. Pierwszy kilometr z hakiem bardzo łagodny. Po drodze dwa mniejsze ronda, zaś na trzecim (większym) przejechaliśmy nad znajomą autostradą, a w zasadzie jej płatnym odcinkiem czyli AP-7. W połowie drugiego kilometra pierwsze stromizny i nasza grupka szybko się rozpadła.

Adriano wyrwał do przodu chcąc przetestować nogę. Teren mu sprzyjał. Sporo odcinków z dwucyfrowym nachyleniem. Droga szeroka i dużo prostych odcinków. Najsztywniejszy był odcinek 600 metrów tuż przed wjazdem do Mijas. Gdy go ukończyłem najpierw odbiłem w lewo. Jednak już po chwili zatrzymałem się aby sprawdzić na telefonie czy to właściwa droga. Okazała się błędna, więc zawróciłem do styku dróg A-387 i A-368, po czym pojechałem na wschód tą drugą. Zgubiłem tu niemal dwie minuty. Niemniej jak się okazało nie straciłem drugiej pozycji. Dojazd do Mijas mocno nas rozbił. Adek segment 4,23 kilometra przejechał w 17:59 z ładnym VAM na poziomie 1124 m/h. Ja potrzebowałem na to 21:02, zaś Rafał 24:56. Gdy wróciłem na właściwy szlak miałem do pokonania półtorakilometrowy odcinek bez szczególnych trudności. Przejechałem go ostrożnie wyglądając po prawej stronie szosy bocznej dróżki ku górskiej mecie. Pojawiła się dokładnie po siedmiu kilometrach tej wspinaczki. Wąska i cicha. Po 600 metrach rozjazd. Na lewo odchodzi stąd droga wiodąca na parking przed kamieniołomem Las Arenales. My musieliśmy cisnąć prosto i obejść jakoś łańcuch wywieszony w poprzek drogi. Dwieście metrów dalej nasz szlak zawrócił na południe. W tej okolicy zastaliśmy fragment lasu sponiewierany przez pożar. O nie akurat nie trudno w tutejszym klimacie. Z naszej ścieżki wspinaczkowej doskonale widać było Morze Śródziemne oraz miejscowości wyrosłe wzdłuż zachodniej części Costa del Sol. Niektóre zbocza tej góry były niemal pozbawione drzew. Podjazd ani na chwilę nie odpuszczał. Po 8,3 kilometra od ronda nasza dróżka odbiła na wschód. Po czym na początku dziesiątego kilometra raz jeszcze obrała północny kierunek.

Wybraliśmy się tu w niedzielę, zaś dzień na razie jeszcze był słoneczny. Nic więc dziwnego, że spotykaliśmy tu innych amatorów kolarstwa, którzy pojedynczo lub grupkami też postanowili zdobyć ten szczyt. Choć stać mnie było na wspinaczkę w ledwie umiarkowanym tempie wyprzedziłem tu kilka osób. Najliczniejszą grupkę minąłem w okolicy Puerto de Tio Serrano (790 m. n.p.m.). Na wysokości tej pośredniej przełęczy droga znów skręciła na południe. Do szczytu pozostało jeszcze 1300 metrów. Im bliżej szczytu tym okolica stawała się bardziej zielona. Najwyraźniej niszczycielskie pożary nie dotknęły w ostatnich dekadach górnych partii owej góry. Końcówka obiektywnie była tu najtrudniejsza. Niemniej bliskość mety każdemu z nas dodała sił. Rafała na finałowym odcinku dodatkowo zmobilizował pojedynek z napotkanym cyklistą. Finisz tuż za zakrętem w prawo. Dróżka niczym język węża rozdwojona na samym końcu. Adriano w otoczeniu innych zdobywców wyczekiwał nas na lewym pasie szosy. Na mecie porozmawialiśmy chwilę z Hiszpanem i Francuzem, którzy tego dnia wjechali na szczyt od strony Benalmadeny. Widoki z mety przedniej jakości. Niebo niemal bezchmurne. W dole też dominował błękit. Mar Mediterraneo tak blisko, a zarazem tak daleko. Niemal tysiąc metrów poniżej nas. Przejazd od ronda do anten zabrał mi blisko godzinę. Niemniej na segmencie o długości 11,91 kilometra spędziłem 1h 01:25, przez ów niepotrzebny przystanek w Mijas. Adek wyrobił się w czasie 52:18, zaś Rafał wspinał się przez 1h 07:41. Na ostatnich pięciu kilometrach nasz lider wycisnął tu VAM na poziomie 1159 m/h. Mnie stać było jedynie na 971 m/h. W drodze powrotnej Rafa zaprosił nas do Mijas, więc przed drugą fazą zjazdu blisko 40 minut spędziliśmy na zwiedzaniu tego urokliwego miasteczka.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/9865942237

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/9865942237

CERRO DEL MORO by ADRIANO

https://www.strava.com/activities/9866212533

CERRO DEL MORO by RAFA

https://www.strava.com/activities/9865905423

ZDJĘCIA

Cerro-del-Moro_49

FILM