banner daniela marszałka

Puerto de Escullar

Autor: admin o piątek 15. września 2023

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Escullar

Wysokość: 2034 metry n.p.m.

Przewyższenie: 1074 metry

Długość: 19,6 kilometra

Średnie nachylenie: 5,5 %

Maksymalne nachylenie: 10 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Wyjeżdżając z Cherin szybko wróciliśmy do prowincji Almeria. By dotrzeć do podnóża drugiego z piątkowych podjazdów musieliśmy przejechać samochodem co najmniej 55 kilometrów. Trasa wiodła w kierunku północno-wschodnim. Jechaliśmy wyłącznie drogami regionalnymi (A-348) oraz prowincjonalnymi (AL-4402 i AL-3404). Do tego teren był górzysty. Przede wszystkim trzeba było pokonać 18-kilometrowy podjazd na Puerto de Santillana (1337 m. n.p.m.). Dopiero z tej przełęczy na wschodnim krańcu Parque Nacional de Sierra Nevada można było zjechać w kierunku miasteczka Abla i rzeczki Nascimento. To znaczy na miejsce, w którym według załączonego do tej opowieści profilu, zaczyna się południowy podjazd pod Puerto de Escullar. A właśnie Escullar czy Padilla, bo i pod taką nazwą można znaleźć w necie ową przełęcz? Ta druga wzięła się od leżącego nieco na północ od przełęczy szczytu Pico Padilla (2061 m. n.p.m.). Posługuje się nią chociażby autor nieocenionej strony „cyclingcols”. Ja jednak uznałem, że miejscowi wiedzą lepiej, więc trzymam się nomenklatury rodem „andaluciacicloturismo.com”. Podobnie jak w przypadku czwartkowego Bacares (Velefique) zdecydowałem, że pominiemy początkowy, najmniej konkretny odcinek tej wspinaczki. Śmiało można było wyciąć pierwsze osiem kilometrów, na których do zrobienia w pionie jest tylko 167 metrów. Przejechanie autem pierwszych kilometrów górskiej drogi A-5405 dało nam okazję do odwiedzenia wioski Escullar i pozostawienia samochodu w bezpiecznym otoczeniu.

Na Puerto de Escullar również mierzyliśmy się z trudniejszą stroną góry. Według „cyclingcols” nasz podjazd w pełnym wymiarze zaczyna się przy drodze A-92. Ma długość 26,9 kilometra przy średnim nachyleniu 4,4% i max. 10%. Jego przewyższenie to brutto 1286, zaś netto 1183 metry. Wspinaczka północna rozpoczyna się zaś przy autostradzie A-334 w pobliżu miejscowości Caniles. To już tereny należące do prowincji Granada i comarki Baza. Do pokonania na szlaku biegnącym drogą GR-8101 jest dystans aż 29,9 kilometra, lecz z przeciętną 3,9% i max. 9%. Amplituda brutto wynosi tu 1209, zaś netto 1164 metry. To właśnie w tej postaci podjazd na Puerto de Escullar jeden, jedyny raz pojawił się na trasie Vuelta a Espana. Miało to miejsce w 2011 roku na samym początku czwartego etapu, który z miasteczka Baza prowadził do stacji narciarskiej Sierra Nevada. Tą premię górską wygrał Holender Koen de Kort. Dodam, iż ów górski odcinek był wielce udany dla Danielów M. Wygrał go bowiem Hiszpan o nazwisku Moreno, zaś trzeci finiszował Irlandczyk Dan Martin. Natomiast jako piąty linię mety przeciął Przemysław Niemiec. Nie zmienia to faktu, iż Escullar podobnie jak Ragua nie odegrała jak dotąd większej roli w wyścigu Dookoła Hiszpanii. Przyjeżdżając w te strony wróciliśmy do „powiatu” Los Filabres-Tabernas. Na dobrą sprawę był to również ten sam masyw górski co widziany w trakcie czwartkowych wspinaczek pod Calar Alto i Tetica de Bacares, choć formalnie Puerto de Escullar znajduje się w Sierra de Baza. To pasmo górskie z najwyższym szczytem Calar de Santa Barbara (2269 m. n.p.m.) de facto stanowi zachodnie przedłużenie Sierra de los Filabres. Pomiędzy obydwoma brak bowiem wyraźnej granicy w postaci doliny, która by je oddzielała.

Zanim dotarliśmy do podnóża drugiej piątkowej góry powietrze zdążyło się mocno nagrzać. Tuż przed szesnastą było pioruńsko gorąco. Temperatura sięgała 38 stopni. W takich warunkach nawet zwykły spacer nie należy do przyjemności, a co dopiero pojedynek z blisko 20-kilometrową górą. Tym lepiej, że odpuściliśmy sobie pierwsze osiem kilometrów całej wspinaczki. Gdybym tego skrótu wcześniej nie zaplanował, to i tak musiałbym wpaść na taki pomysł tuż po wyjściu z auta. Cóż zatem zostało nam do przejechania? Na sam początek krótki odcinek wyjazdowy z Escullar biegnący po dróżce AL-5405R. Zaczynał się przejazdem po wąskich uliczkach wioski, a kończył podjazdem o długości 700 i przewyższeniu 31 metrów. Po dotarciu do drogi AL-5405 dalsze 19 kilometrów pod górę. Cały dystans z dość równym i jedynie umiarkowanym nachyleniem. Pierwsze pięć kilometrów ze średnią 6,1%. Druga „piątka” na poziomie 5,8%, zaś trzecia z wartością 6%. Ostatnie cztery kilometry wyraźnie łatwiejsze, bo z przeciętną 4,1%. Niemniej to z uwagi na wypłaszczenia i zjazdy na trzecim kilometrze od końca. Ostatni kilometr całkiem solidny, bo z przeciętną 6,7%. Niemniej najtrudniejszy jest trzeci kilometr za Escullar ze średnią 7,1%. Najsztywniejsze momenty na poziomie do 9-10%. Jednym słowem dość łagodny olbrzym. Relatywnie łatwy do ujarzmienia, gdyby nie afrykańska pogoda i kiepska nawierzchnia drogi w górnej połówce podjazdu. Oprócz upału mieliśmy jeszcze jeden powód do niepokoju. Ciemne burzowe chmury nadciągające z zachodu. Tym bardziej, że szlak prowadzący na Puerto de Escullar biegnie w kierunku północno-zachodnim. Co prawda zagadnięci przez Rafała „miejscowi górale” nie przewidywali nadejścia deszczu. Jednak prognozy dla owej wioski nie musiały się zgodzić z realiami w pobliżu przełęczy.

Rafał zapowiadał tym razem spokojną jazdę. Ja w tym upale wolałem się przegrzać. Umówiliśmy się zatem na wspólny przejazd w spokojnym tempie. Adrian mógł od początku jechać swoje. Na dole krajobraz półpustynny. Ponoć „stworzony” przez człowieka w XIX wieku, za sprawą nadmiernego wypasu zwierząt oraz wyrębu drzew na potrzeby górnictwa. Jedyny las jaki można tam zobaczyć to „las wiatraków” wyrosły na wschód od Escullar. Kolejne kilometry „męczyliśmy” w spokojnym tempie wspinaczkowym około 800 m/h. Nawierzchnia drogi do połowy podjazdu była bez zarzutu. Niestety na wysokości 1550 metrów n.p.m. przestała przypominać szosę. Trudno powiedzieć co to dalej było. Jeszcze asfalt czy już szuter? A może coś pomiędzy tymi dwoma stanami skupienia? W każdym razie dało się po tym jechać na oponach 25mm. Bez większego trudu, ale i bez szczególnej przyjemności. Okolica odludna. Jedynie na 6,5 kilometra przed szczytem minęliśmy gospodarstwo El Haza de Riego. Niespełna kilometr dalej droga wyraźniej skręciła na zachód. Nad naszymi głowami robiło się coraz ciemniej. Aż w końcu na dwa kilometry przed finałem dopadł nas deszcz z gradem. Załamanie pogody skończyło naszą wspólną jazdę. Obaj chcieliśmy jak najszybciej dotrzeć na przełęcz i schować się gdzieś przed opadami. Na mokrej końcówce okazałem się mocniejszy od Rafała. Adek czekał na nasz przyjazd niemal kwadrans, chowając się w sosnowym zagajniku. Segment o długości 19,1 kilometra pokonał w 1h 06:43 (avs. 17,2 km/h) z VAM 945 m/h. Ja wspinałem się przez 1h 21:03, zaś Rafa przez 1h 21:36. Na górze było chłodno. Wilgotne 14 stopni. Co za kontrast w porównaniu z warunkami na starcie. Na szczęście opady okazały się przelotne. Szybko zaczęliśmy zjazd, zaś po jego zakończeniu przed powrotem do Roquetas de Mar wpadliśmy jeszcze na kawkę do baru „Poquito a poco”.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/9854889643

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/9854889643

PUERTO DE ESCULLAR by ADRIANO

https://www.strava.com/activities/9855121078

PUERTO DE ESCULLAR by RAFA

https://www.strava.com/activities/9854806566

ZDJĘCIA

Escullar_57

FILM