banner daniela marszałka

Col du Sabot

Autor: admin o wtorek 11. czerwca 2019

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Le Verney (D 43A)

Wysokość: 2100 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1289 metrów

Długość: 14,5 kilometra

Średnie nachylenie: 8,9 %

Maksymalne nachylenie: 13,9 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Will, autor strony „cycling-challenge.com”, napisał o Col du Sabot, iż jest wspinaczką wyższą, trudniejszą i bez porównania cichszą niż pobliska L’Alpe d’Huez. To wszystko prawda. Ja dodałbym jeszcze, że jest też większa (przewyższenie), trochę dłuższa, a nawet nieco bardziej kręta niż jej sławna w całym świecie sąsiadka. Przynajmniej wtedy, gdy ten drugi podjazd liczymy tylko do poziomu stacji narciarskiej. Dwie góry tak bliskie sobie pod względem geograficznym, a jednocześnie tak różne charakterem. L’Alpe to średnio urodziwa, lecz przebojowa i żądna sławy „celebrytka”. Sabot to „niewiasta” bardziej urodziwa, ale skryta i niepragnąca poklasku. Leży na wysokości 2100, choć mapa z programu veloviewer podaje pułap nawet 2130 metrów n.p.m. Uchodzi za najwyższą przełęcz drogową w departamencie Isere. Niestety po szosie dojechać na nią można tylko od jednej strony. To znaczy południowo-zachodnim szlakiem rozpoczynającym się w pobliżu Le Verney, osady położonej na północnym krańcu sztucznego jeziora o tej samej nazwie. Podobnie jak w przypadku Col du Poutran po północnej stronie Sabot istnieje tylko gruntowa ścieżka. Gdyby wylano tu asfalt można by na wysokości 1550 metrów wbić się na drogę D526 prowadzącą ku dobrze znanym z Touru przełęczom Glandon i Croix-de-Fer. Ponoć istnieją takie plany. Niemniej dziś można sobie jedynie popatrzeć w tamtym kierunku. Przy dobrej pogodzie ujrzymy wówczas niebieską taflę Lac de Grand’Maison. To jest sztucznego jeziora o powierzchni 2,19 km2, powstałego w 1985 roku, za sprawą wysokiej na 90 metrów tamy. Jedyny jak dotąd szosowy podjazd na przełęcz Sabot prowadzi po drodze D43A przez Vallee du Flumet, acz na ostatnich trzech kilometrach jest ona bliższa wpadającemu do Flumet potokowi La Vorge. Ten przeszło 14-kilometrowy podjazd o przeciętnym nachyleniu niemal 9% nie wybacza słabości. Jest na nim tylko jeden płaski fragment. Niemniej ledwie 200-metrowy pod koniec szóstego kilometra. Dwanaście z czternastu kilometrowych sektorów ma średnią stromiznę od 8,2 do 10,6%. Tylko dwukilometrowy segment między Vaujany a La Villette nie trzyma tej wyśrubowanej normy.

Col du Sabot w pełnej swej postaci nie została jak dotąd wypróbowana na żadnym ze znanych mi wyścigów. Tym niemniej prestiżowe etapówki zaglądały i to nie raz do największej miejscowości na tym górskim szlaku. Vaujany to wioska w kantonie Oisans-Romanche i zarazem stacja narciarska w masywie Grandes Rousses. Jest ona częścią wielkiego ośrodka L’Alpe d’Huez Grand Domaine Ski, z którym łączy się przez Oz-en-Oisans. Ponoć rozwój lokalnego przemysłu turystycznego finansowany jest z przeszło 3 milionów Euro podatków wpłacanych rokrocznie na konto gminy przez firmę EDF, operatora zapór na jeziorach Verney i Grand’Maison. Późną zimą roku 1994 do Vaujany przyjechał marcowy wyścig „Ku Słońcu”. Piąty etap Paris – Nice wygrał Szwajcar Pascal Richard. Późniejszy mistrz olimpijski z Atlanty wyprzedził o 21 sekund 8-osobową grupkę, którą przyprowadził Rosjanin Wiaczesław Jekimow. Trzeci na kresce był zwycięzca całej tej imprezy, też Helwet Tony Rominger. W następnym sezonie zawitała tu etapówka będąca próbą generalną przed TdF czyli Delfinat, organizowany wtedy jeszcze pod nazwą Criterium du Dauphine Libere. Szósty etap owej edycji wygrał Francuz Richard Virenque, który na finiszu wyprzedził swego rodaka Jean-Cyrila Robina, wielkiego Miguela Induraina, Hiszpana Vicente Aparicio oraz Anglika Chrisa Boardmana. Ten sam skład miała czołowa piątka tego wyścigu, acz kolejność była zupełnie inna. Decydowały czasówki. Triumfował więc Indurain przed Boardmanem i Aparicio. Drugi raz Dauphine zajrzało tu w sezonie 2016. Piąty etap tej imprezy padł łupem Chrisa Froome’a, który o sekundę wyprzedził Richie Porte’a. Jako następni ze stratą 19 sekund finiszowali Adam Yates i Dan Martin. Tego dnia pierwszym nie-anglojęzycznym zawodnikiem na mecie był Alberto Contador. Hiszpan stracił do zwycięzcy 21 sekund i tym samym koszulkę lidera na rzecz Froome’a. Dwa dni później urodzony w Kenii Brytyjczyk po raz trzeci wygrał „generalkę” Criterium du Dauphine.

Tym niemniej to nie męskie wyścigi etapowe rozsławiły Vaujany w kolarskim peletonie. Stromy dojazd do tej wioski w latach 90. stał się kultowym wzniesieniem na trasach kobiecego wyścigu Dookoła Francji. Świadomie nie piszę o nim Tour de France, bowiem imprezę tą organizowano od roku 1984 do 2009 roku pod czterema różnymi nazwami. Z tego pod szyldem TdF jedynie przez jego sześć pierwszych edycji. W latach 1992-2003 i 2005 aż trzynaście górskich odcinków Tour Cycliste Feminin i później Grand Boucle Feminine Internationale zakończyło się w Vaujany. A zatem owa stacja była dla tego wyścigu tym czym dla wielkiego TdF nieodległa L’Alpe d’Huez. Sześć etapów z metą w tym miejscu wygrała w latach 1995-98, 2001 i 2003 znakomita Włoszka Fabiana Luperini. Pochodząca z toskańskiej Pontedery filigranowa „góralka” (157cm & 43 kg) w swej karierze 3 razy triumfowała w Tour Cycliste Feminin i aż 5-krotnie w Giro d’Italia Femminile. Dwa razy w Vaujany zwyciężała Rosjanka Valentina Polkhanova (1999 i 2002). Ostatnim ze wspomnianych trzynastu etapów była, jedyna w tym zestawieniu, 6,5-kilometrowa czasówka wygrana przez Szwajcarkę Priskę Doppman z czasem 21:04 i średnią prędkością 18,513 km/h. Nie sposób ustalić na jaką wysokość docierały tu wspomniane męskie i żeńskie wyścigi. Jeśli wierzyć stronie „procyclingstats.com” finisz CdD z roku 2016 wytyczono na poziomie 1223 metrów n.p.m. Finałowy podjazd miał drugą kategorię i długość 5,5 kilometra, co sugeruje, iż być może zajechano nieco wyżej niż podaje to oficjalny profil tego etapu. Zresztą mniejsza o to. Podstawowy fakt jest taki, iż profesjonaliści nigdy nie ścigali się do kresu owej drogi. Na pełnej górze mogą sobie co najwyżej potrenować. Tak jak uczynił to 15 dni po naszej wizycie szykujący się do startu w 106. edycji TdF Romain Bardet.

We wtorek już trzeci dzień z rzędu „bawiliśmy się” oddzielnie. Darek wstał wcześniej niż zazwyczaj, bowiem chciał poznać przejechany już przeze mnie i Tomka podjazd do Villard-Reymond. Pytanie tylko czemu musiał to zrobić w pierwszej kolejności? Równie dobrze mógł ruszyć z nami na ciężką Col du Sabot, zaś niewątpliwie łatwiejszą wspinaczkę na Col du Solude zaliczyć w drodze powrotnej do bazy. Było to nieco w poprzek naszych planów zakładających, że podobnie jak w poniedziałek wyjedziemy w teren około dziesiątej. Dario ruszył ku swej górze parę minut dziewiątej. Obiecaliśmy poczekać na niego w domu do jedenastej. W rzeczywistości daliśmy mu dodatkowe 45 minut. Nie doczekaliśmy się na przyjazd kolegi, ani też na żadną wiadomość od niego. Ostatecznie kwadrans przed dwunastą wyszliśmy z domu, zapakowaliśmy się do auta i pojechaliśmy w stronę Le Verney. Dojazd ten liczył 14 kilometrów trasą przez Rochetaillee i Allemont. Nie chcąc „dorabiać” blisko 30 kilometrów w płaskim terenie zdecydowaliśmy się skorzystać z samochodu. Tuż po dwunastej zatrzymaliśmy się na postoju z widokiem tak na jezioro jak i pierwsze metry czekającego nas podjazdu. Dobrze znałem te okolice. W latach 2005 i 2006 śmigałem po Route de Grand Maison będąc jedną z tysięcy kolarzy amatorów w mega-peletonie La Marmotte. Jedną z całej masy „mrówek” szykujących się do podjazdu na pierwsze z czterech wzniesień tego wyścigu tzn. Col du Glandon. Co więcej znałem też dwa pierwsze kilometry wspinaczki na Col du Sabot, bowiem w dniach poprzedzających oba starty w hardcorowym „Świstaku” mieszkałem w okolicznych wioskach. Za pierwszym razem w leżącej przy drodze D43A Pourchery, zaś za drugim w położonej bardziej uboczu L’Enversin d’Oz. Tym niemniej wówczas zabrakło mi czasu jak i ochoty na wypad choćby tylko do Vaujany. Tym bardziej zaś na pokonanie całej tej góry. Cóż, inne były wówczas priorytety. Trzeba było oszczędzać siły na ośmiogodzinne zmagania z własnymi słabościami na trasie legendarnej imprezy cyclosportive.

Po trzynastu latach wróciłem w te strony by w końcu zmierzyć się z tym wzniesieniem. Od razu powiem, że całą górę przejechaliśmy razem. Nie walczyliśmy między sobą. Mieliśmy wspólnego przeciwnika, który od początku dyktował swe twarde warunki. Swoje trzy grosze dodała kiepska pogoda. Przez sporą część wspinaczki towarzyszyła nam mżawka. Na starcie mieliśmy 16 stopni, zaś na mecie już tylko rześkie 7. Pierwsza tercja tego podjazdu to 4,4 kilometra o średniej 9,5%. Na pierwszych trzech kilometrach mija się szereg wiosek tzn. Rif Jany (0,6 km), La Condamine (1,6 km), Pourchery (1,9 km) i Le Perrier (2,9 km). Natomiast tuż przed Vaujany po przejechaniu 4,1 kilometra zostawia się po lewej stronie wąską Route du Bessay wiodącą na punkt widokowy Le Collet de Vaujany (1705 m. n.p.m.). W drodze powrotnej z Col du Sabot chciałem poznać ten krótki, lecz bardzo stromy podjazd (5,3 km przy średniej 9,5%). W połowie piątego kilometra dotarliśmy do stacji, gdzie stromizna nieco odpuściła. Pod koniec szóstego z rozpędu wjechaliśmy do mniejszej La Villette. Ostatnią osadą na szlaku była Le Collet (6,8 km) ze swymi kortami tenisowymi i pomnikiem partyzantów Maquis de l’Oisans. Tu droga stała się węższa i bardziej kręta. Na całym wzniesieniu naliczyłem 22 wiraże, z czego 7 w dolnej ćwiartce i aż 13 między początkiem ósmego a połową czternastego kilometra. Górna połowa podjazdu wiodła już przez dziki, niezamieszkany teren. Wiła się pośród soczyście zielonych górskich łąk. Nawierzchnia drogi była tu chropowata, zaś miejscami gorszej jakości. Na wysokości około 2000 metrów na poboczu pojawiły się pierwsze łachy śniegu. Po pokonaniu 14 kilometrów, już na ostatniej prostej, najpierw drogę zagrodził nam postawiony w poprzek samochodzik (Renault Twingo) należący zapewne do gości, którzy nieopodal rozbili namiot na zaśnieżonym polu. Obeszliśmy go, tak jak i pierwszą śnieżną przeszkodę. Niemniej nieco wyżej śnieg zakrywał już całą szerokość tej wąskiej szosy i tuż przed szczytem musieliśmy dać za wygraną.

Skończyliśmy jazdę na wysokości około 2090 metrów n.p.m. Jakieś 200 metrów przed przełęczą. Licznik zatrzymałem nieco wcześniej po przejechaniu 14,1 kilometra w 1h 19:34. Na najdłuższym segmencie ze stravy odnotowano nam czas 1h 17:32 (avs. 11,2 km/h z VAM 944 m/h). Dario na jego pokonanie potrzebował później 1h 27:53. Natomiast wspomniany Romek Bardet ustrzelił tu KOM wynikiem 51:46. O czternastej w nieco zimowej scenerii rozpoczęliśmy zjazd. Po drodze starałem się nie zapominać o swych obowiązkach fotograficznych, choć przyjemniej byłoby to zjechać na jeden raz. Ponieważ nadal było chłodno i mokro zrezygnowałem ze stromej wspinaczki pod Collet de Vaujany. Na przedostatnim kilometrze zjazdu minąłem się z Darkiem rozpoczynającym swój podjazd. Gdy dotarłem do samochodu zaczęło mocniej padać. Zastanawialiśmy się z Tomkiem co zrobić gdy deszcz ustanie lub osłabnie. Mogliśmy wzorem naszego kolegi poszukać sobie drugiego wyzwania. Okazji tu nie brakowało. Niespełna trzy kilometry od podnóża Col du Sabot zaczyna się podjazd drogą D44B na Pas de la Confession (1542 m. n.p.m.). Solidne 12,2 kilometra o średniej 6%, nieco zaniżonej przez krótkie zjazdy i wypłaszczenia powyżej wioski Villard-Reculas. Baliśmy się jednak o zdrowie Darka. Znaliśmy wszak z jednej strony jego wielką sportową ambicję, zaś z drugiej małą odporność na zimno. Zrezygnowaliśmy zatem z własnych planów i ruszyliśmy autem pod zdobytą już górę by w razie potrzeby ratować naszego kompana przed „hipotermią”. A przynajmniej oszczędzić mu jak największej części niezbyt miłego zjazdu. Znając trasę początkowo umówiliśmy się z Tomkiem na dojazd do półmetka podjazdu. Nie chcieliśmy ryzykować jazdy Oplem Vivaro po wąskiej i bardzo krętej górnej połówce wzniesienia. Ostatecznie pognaliśmy jeszcze wyżej, zaś Tommy znakomicie spisał się za kółkiem, na technicznie trudnej trasie. Zatrzymaliśmy się dopiero pod koniec dwunastego kilometra na wysokości 1860 metrów n.p.m. Nasza troska o kolegę okazała się zbyteczna. Dario ubrał się „na cebulę” i bez większego problemu poradził sobie z tym zjazdem.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/2442438570

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/2442438570

ZDJĘCIA

20190611_002

FILMY

VID_20190611_140702

VID_20190611_141639