Val Malga (Ponte del Guat)
Autor: admin o sobota 15. sierpnia 2020
DANE TECHNICZNE
Miejsce startu: Malonno (via Zazza)
Wysokość: 1532 metry n.p.m.
Przewyższenie: 1026 metrów
Długość: 11,6 kilometra
Średnie nachylenie: 8,8 %
Maksymalne nachylenie: 15,1 %
PROFIL
SCENA i AKCJA
W sobotę nie było już śladu po niepogodzie. Od rana świeciło słońce, zaś niebo było niemal bezchmurne. Jednym słowem idealne warunki na zdobywanie nawet najwyższych alpejskich podjazdów. Daniel mógł zatem z wielką nadzieją na powodzenie wyprawić się na wymarzone Passo dello Stelvio. Wcześniej czekał go jednak długi, bo niemal 90-kilometrowy dojazd z Capo di Ponte do Bormio trasą przez Edolo, Aprikę i Tirano. Przy tym namówiłem swego kolegę by do słynnego Stelvio dodał sobie jeszcze podjazd pod Torri di Fraele, który w tym roku miał zadebiutować na trasie „męskiego” Giro d’Italia. Ja nie miałem aż tak śmiałych planów. Wspomniane wzniesienia zaliczyłem również jednego dnia, a dokładnie przed sześcioma laty. Podczas 10-dniowej wyprawy po Valtellinie, kiedy to zwiedzaliśmy górskie szosy prowincji Sondrio. Jakkolwiek obie wspinaczki miło wspominam i chętnie znów bym je odwiedził to jednak bardziej ciągnie mnie w stronę podjazdów dotąd niepoznanych. Tych miałem zaś jeszcze trochę do zobaczenia w rejonie Val Camonica. Dlatego na czternastym etapie wolałem zostać bliżej „domu” i zaliczyć dwa kolejne wzniesienia na lewym brzegu rzeki Oglio. Tym samym ponownie odwiedzając Parco Regionale dell’Adamello. Wyjechaliśmy z bazy razem i to całkiem wcześnie, bo już około wpół do dziewiątej. Niemniej ja wysiadłem z auta po zaledwie 12 kilometrach, albowiem pierwszy z moich sobotnich podjazdów zaczynał się w miejscowości Malonno. Ta stroma góra znana pod nazwami Val Malga lub też Ponte del Guat już na profilu z „archivio salite” straszyła czterema kilometrami w kolorze czerwonym czyli o średnim nachyleniu powyżej 10% i kilkoma dalszymi na poziomie ponad 9%. Na „cyclingcols” można znaleźć dwa profile tej „premii górskiej”. Oprócz trudniejszej opcji południowej, którą dla siebie wybrałem, ma ona też wariant północny zaczynający nieopodal Sonico na wysokości 622 metrów n.p.m. W każdym razie oddzielne są tylko pierwsze tercje owych wspinaczek, albowiem drogi te łączą się z sobą już na wysokości 910 metrów n.p.m. na skrzyżowaniu dróg o nazwie Quattro Strade.
Val Malga to rzecz jasna dolina. Węższa i dziksza niż pozostałe na terenie wspomnianego Parku. Tu nie ma żadnych większych osiedli ludzkich. Brak tu hoteli czy też stoków narciarskich. Napotkać tu można jedynie schroniska, rolnicze gospodarstwa i domy wakacyjne. Dolina ta rozciąga się na poziomach od 650 do 1695 metrów n.p.m. Wejście do niej znajduje się w okolicy Sonico, zaś jej górny kraniec na wysokości Malga Frino przechodzi w dwie wysokogórskie dolinki tj. Val Baitone i Val Miller. Z kolei Ponte del Guat to most nad potokiem Remulo, na której to przeprawie kończy się asfaltowa dróżka biegnąca w górę owej doliny. Wyżej są już tylko piesze szlaki, rozpoczynające się niedługim podejściem do Rifugio Premassone (1587 m. n.p.m.). Wspinaczkę z Malonno podzielić można na trzy segmenty. Pierwsze 6,6 kilometra o średnim nachyleniu 9,8% wiedzie w kierunku północno-wschodnim i kończący się w pobliżu szczytu Dosso Fobbia. Potem mamy tu łatwy przerywnik czyli 1400 metrów będące mieszanką terenu falsopiano, delikatnego zjazdu oraz odcinka płaskiego. Ten fragment wzniesienia kończy się na Ponte Faet w pobliżu Rifugio Val Malga. Na koniec zaś trzeba pokonać 3,6 kilometra o średniej aż 11,2 %, wspinając się stromą i krętą dróżką na prawym brzegu Remulo. Pierwszy i zarazem jedyny raz na tej wyprawie wystartowałem przed godziną dziewiątą. Dlatego było jeszcze całkiem rześko. Na starcie temperatura wynosiła 20 stopni, zaś w zacienionym terenie podczas środkowej fazy wspinaczki miałem ich tylko 16. Włączyłem licznik przy drodze SS42, lecz tak naprawdę zacząłem podjeżdżać po trzystu metrach. To znaczy gdy przejechawszy Ponte delle Capre znalazłem się na wschodnim brzegu rzeki Oglio. Nachylenie z miejsca było poważne. Nie dojechałem jeszcze do połowy pierwszego kilometra, a już musiałem się zmagać ze stromizną o dwucyfrowych wartościach. Do połowy drugiego kilometra droga pięła się w otwartym terenie przez zielone łąki. Potem na dłuższy czas zaszyła się w lesie. Przejechawszy 2,8 kilometra minąłem dróżkę schodzącą do osady Zazza, zaś w połowie czwartego kilometra dotarłem do Comparte.
Po przebyciu 4,3 kilometra na skrzyżowaniu Quattro Strade przeciąłem szlak biegnący z Sonico do wioski Garda. Pojechałem na wprost w głąb coraz gęstszego lasu, gdzie droga miejscami miała szerokość samochodu osobowego. Dolny segment przejechałem w 38:54 (avs. 10,2 km/h z VAM 1003 m/h). W połowie siódmego kilometra mogłem na chwilę odetchnąć. Zjazd w kierunku Ponte Faet prowadził po nierównej nawierzchni, więc trzeba było mocno trzymać kierownicę. Poza tym jechałem prosto na wschód, skąd raziły mnie w oczy promienie słońca. Bezpiecznie zjechałem w rejon wspomnianego schroniska, po czym znów zacząłem się wspinać. Początkowo nachylenie jak i otoczenie drogi były całkiem przyjemne. Niemniej na 2,5 kilometra przed finałem warunki do jazdy uległy pogorszeniu. Stromizna nie była tu bynajmniej największym problemem. Na finałowym odcinku, gdzie wąziutka jezdnia wije się ku mecie przez siedem wiraży, momentami musiałem szukać toru zdatnego do jazdy niczym na podjeździe szutrowym. Szosa została bowiem zniszczona i zabrudzona na skutek prac służb leśnych, które mają tu do uprzątnięcia spory bałagan po jakimś naturalnym kataklizmie. Jak by to nie był jedyny kłopot to jeszcze musiałem uważać na samochody, których wcale niemało zmierzało na i tak już w pełny parking przy Ponte del Guat. Na ostatnich dwustu metrach podjazdu auta stały już wzdłuż drogi dodatkowo zawężając wąski pasek asfaltu, po którym zmierzałem do swego celu. Wspinaczkę skończyłem tuż po dziesiątej w czasie 1h 05:07 (avs. 10,5 km/h i VAM 926 m/h). Podczas zjazdu spędziłem niespełna 20 minut na bufecie w Rifugio Val Malga. Słońce co raz mocniej przygrzewało. Już nawet na samej górze pod gołym niebem było 25 stopni. Natomiast w dolinie Camonica powitał mnie 30-stopniowy upał. Wiedziałem zatem, że na podjeździe pod Malga Lincino będę miał trudniej. Dlatego 6,5 kilometrowy odcinek dzielący mnie od podnóża drugiej góry przejechałem jak najspokojniej. Po drodze minąłem Forno Allione, gdzie zaczyna się podjazd na przełęcz Vivione oraz Demo, które poprzedniego wieczora było moją bramą do Fabrezzy.
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
https://www.strava.com/activities/3917188822
https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/3917188822
ZDJĘCIA
FILMY