banner daniela marszałka

Puerto de la Ragua

Autor: admin o piątek 15. września 2023

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Cherin

Wysokość: 2042 metry n.p.m.

Przewyższenie: 1510 metrów

Długość: 24,8 kilometra

Średnie nachylenie: 6,1 %

Maksymalne nachylenie: 13 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Chcąc zaliczyć kolejne andaluzyjskie „dwutysięczniki” musieliśmy spędzić w samochodzie więcej czasu niż dzień wcześniej. W piątek chcieliśmy poznać podjazdy pod Puerto de la Ragua oraz Puerto de Escullar (vel Puerto de Padilla). Przełęcze położone na pograniczu prowincji Almeria i Granada. O poranku opuściliśmy Roquetas de Mar. Tym razem ruszając na zachód. Pierwszy przystanek wyznaczyliśmy sobie w Cherin. Wiosce liczącej raptem 166 mieszkańców i należącej do gminy Ugijar. To są już tereny należące do Granady, a ściślej do comarki Alpujarra Granadina. Do przejechania 63 kilometry w niespełna godzinę. Odcinek do El Ejido po autostradzie A-7, zaś dalsza część trasy drogami regionalnymi A-358, A-347 i A-348. Około dziesiątej przejechaliśmy most żelazny nad rzeczką Bayarcal i zaczęliśmy się rozglądać za miejscem, gdzie możnaby spokojnie zostawić samochód na najbliższe trzy godziny. Znaleźliśmy fajną miejscówkę na południowym krańcu wioski przy drodze A-348a, jakieś 150 metrów od miejsca z którego trzeba było ruszyć pod górę. Główne podjazdy pod przełęcz Ragua biegną po drodze A-337. To jedyna szosa, która przecina pasmo Sierra Nevada w układzie południkowym czyli na linii północ-południe. Droga ta łączy Cherin z gminą La Calahorra znaną z renesansowego zamku wybudowanego w latach 1509-12. Niemniej na stronie „cyclingcols” opublikowano trzy wersje podjazdu na Raguę. Oprócz południowego i północnego zaprezentowano tam również wariant południowo-wschodni. To znaczy podjazd z miejscowości Laujar de Andarax, który to przez 80% swego dystansu prowadzi szosą AL-5402 czyli przez prowincję Almeria. Z owej trójki wspinaczka z Cherin jest zdecydowanie najtrudniejsza, więc nie ulegało dla mnie wątpliwości, że właśnie z tym wzniesieniem powinna się zmierzyć moja dzielna kompania.

Południowa droga na Puerto de la Ragua zmusza do pokonania w pionie ponad półtora tysiąca metrów, co na Starym Kontynencie jest zjawiskiem dość rzadkim. Podjazd liczy sobie 25,1 kilometra przy średnim nachyleniu 6% i max. 10%. Wariant almeryjski jest dłuższy, ale nierówny i ogólnie łagodniejszy. Ma długość 31,9 kilometra z przeciętną tylko 3,5%, max. 9% i amplitudą brutto 1286 metrów. Najłatwiejsza jest północna ścieżka z La Calahorry czyli wspinaczka o długości 15,1 kilometra przy średniej 6,1% i max. 8%. Na trasach Vuelta a Espana ta przełęcz pojawiła się jak dotąd dwukrotnie. Oba te górskie odcinki kończyły się w słynnej stacji Sierra Nevada, zaś Ragua nie miała większego wpływu na wyniki, gdyż była usytuowana grubo ponad 100 kilometrów przed metą. Przy pierwszej okazji wspinano się na tą przełęcz od strony północnej. Było to na siódmym etapie VaE-1997 zaczynającym się w Guadix. Premię górską na owej przełęczy wygrał mało znany Włoch Andrea Vatteroni, lecz sam etap padł łupem Francuza Yvona Ledanois. Nasza strona owej góry została przetestowana dwanaście lat później. Kiedy to start trzynastego odcinka VaE-2009 wyznaczono w miejscowości Berja. Premię górską na przełęcz Ragua wygrał wówczas Francuz David Moncoutie, który przez szesnaście lat jeździł w barwach Cofidisu. Pod koniec swej kariery był on bardzo skuteczny na trasach wyścigu Dookoła Hiszpanii. W latach 2008-2011 czterokrotnie z rzędu wygrał klasyfikację górską Vuelty. Przy tym w każdej z owych edycji zwyciężał na jednym z górskich etapów. W 2009 roku był to właśnie odcinek z metą w Sierra Nevada. Poza tym wygrał też w Pirenejach na Pla de Beret, w Xorret de Cati nieopodal Alicante oraz w galicyjskiej stacji Manzaneda. Można zatem rzec, że triumfował w każdym zakątku Espanii.

Czekała nas potężna wspinaczka, acz z drugiej strony niezbyt pikantna. To wzniesienie mogło nas „wykończyć” ogólnym dystansem i przewyższeniem niż zaskoczyć stromizną. Aczkolwiek profil zaczerpnięty z andaluzyjskiej strony dla cykloturystów sugeruje, iż tu i ówdzie pojawiały się ścianki o wartości 11-13%. Dzieląc ten podjazd na dłuższe segmenty mieliśmy tu najpierw cztery kilometry z przeciętnym nachyleniem tylko 3,7%, nieco zaniżonym na skutek zjazdu w połowie czwartego kilometra. Potem tej samej długości sektor o średniej 7,8%. W tym najtrudniejszy kilometr całego wzniesienia tzn. siódmy ze stromizną 8,1%. Na dziewiątym kilometrze nieco luzu, po czym długi segment z przewagą odcinków na poziomie nieco ponad 7%. W sumie dziewięć kilometrów ze średnią 6,9%. Za nim przerywnik w postaci spokojnego kilometra dziewiętnastego. Potem zaś jeszcze jeden dość wymagający kawałek czyli pięć kilometrów z przeciętną 6,3%. No i na koniec coś w sam raz na szybszy finisz czyli 1200 metrów z nachyleniem ledwie 3%. Normalnie taki profil wzniesienia bardzo by mi odpowiadał, ale nie tego dnia. W noc poprzedzającą nasz przyjazd do Cherin w ogóle nie odpocząłem. Zawinił upał lub też zmęczenie trudnym piątym etapem. Spałem może ze trzy godziny. Tym samym na starcie tej wspinaczki czułem się zaspany i wypruty z energii. Tymczasem Rafał miał akurat jeden ze swych dobrych dni, więc od spodu góry zaczął dokazywać. Na czwartym kilometrze w swoim stylu przycisnął na zjeździe i nam odjechał. Do Piceny czyli wioski w połowie szóstego kilometra dojechał z przewagą około 20 sekund nade mną i Adrianem. Nieco wyżej Adek szybko przeskoczył do Rafała, zaś około półmetka włączył swój kolejny bieg i pojechał po kolejne zwycięstwo na górskiej premii.

Podjazd niemal do końca siódmego kilometra prowadził w sąsiedztwie rzeczki Bayarcal. Potem droga odbiła nieco na zachód ku miejscowości Laroles, będącej siedzibą władz gminy Nevada. Za tą wioską zaczął się wspomniany 9-kilometrowy sektor na którym aż sześć kilometrowych odcinków miało nachylenie co najmniej 7%. Wiraży na tym podjeździe nie było zbyt wiele. W drugiej połowie podjazdu dominowały długie proste, więc niemal cały czas gdzieś tam przed sobą widziałem sylwetkę kolegi z Gorzowa. Trwało swoiste przeciąganie liny między nami. Na dobrą sprawę na przeszło 19-kilometrowym odcinku powyżej Piceny zachowane zostało status quo, bowiem na mecie dzieliło nas wciąż m/w 20 sekund. Zanim do niej dojechaliśmy na 5,3 kilometra przed finałem minęlismy łącznik ze wspomnianą drogą AL-5402. Na czwartym kilometrze od końca wjechaliśmy w granice utworzonego w roku 1999 Parque Nacional de Sierra Nevada. Obejmuje on obszar 859 km2 i ma największą powierzchnię lądową pośród wszystkich hiszpańskich parków. Na jego terenie znajduje się aż 20 szczytów o wysokości ponad 3000 metrów n.p.m. Na ostatnich kilometrach podjazd zachwycał górskimi widokami. Trzeba też było uważać na krowy swobodnie pasące się przy drodze. Na pokonanie całego podjazdu potrzebowałem przeszło stu minut. Według stravy segment o długości 24,83 kilometra pokonałem w 1h 42:55 (avs. 14,4 km/h) czyli z realnym VAM 880 m/h. Adek wyrobił się w czasie 1h 37:38. Wyniku Rafy tu nie znalazłem. Na górze było ciepło czyli 25 stopni. Dotarliśmy tu w samo południe i zabawiliśmy jakieś 20 minut. Po południowej stronie przełęczy czyli już na terenie gminy Ferreira (com. Guadix) funkcjonuje stacja, w której zimą można uprawiać narciarstwo biegowe i saneczkarstwo, zaś latem biegi na orientację i kolarstwo górskie. Długi zjazd z Ragui zakończyliśmy wjazdem do Cafe Bar Felipe. Mała czarna miała mnie pobudzić przed drugim z piątkowych wyzwań.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/9853319661

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/9853319661

PUERTO DE LA RAGUA by ADRIANO

https://www.strava.com/activities/9853272140

PUERTO DE LA RAGUA by RAFA

https://www.strava.com/activities/9853198520

ZDJĘCIA

Ragua_59

FILM