banner daniela marszałka

Egger Alm

Autor: admin o czwartek 8. września 2022

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Moderndorf (B111, L23)

Wysokość: 1410 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 827 metrów

Długość: 10,5 kilometrów

Średnie nachylenie: 7,9 %

Maksymalne nachylenie: 15 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

W czwartek zgodnie z zapowiedziami pogoda była kiepska. Od rana padało i co gorsza na żadne przejaśnienia się nie zapowiadało. Przeglądaliśmy różne strony meteo by wypadać prognozy dla bliższej i dalszej okolicy. Dla rozmaitych miejsc znajdujących się w promieniu dwóch godzin jazdy samochodem od naszej bazy. By jakoś uratować ten dzień pod względem sportowym byłem skłonny ruszyć nawet do Włoch. Z bazy mieliśmy około 100 kilometrów do rejonów Tolmezzo czy Cortiny. Adrian zaakceptowałby taki pomysł, gdyby tylko mogło to w jakiś sposób nam pomóc. Niestety ze strony „il.meteo.it” wynikało, iż po drugiej stronie granicy sytuacja pogodowa jest wcale nie lepsza. Ostatecznie uznałem, iż spróbujemy szczęścia na Egger Alm. To konkretny, acz stosunkowo krótki podjazd pod włoską granicą. Zaczynający się nad rzeką Gail (prawym dopływem Drawy), która oddziela Alpy Gaitalskie od Alp Karnickich. Te drugie piętrzą się wzdłuż austriacko-włoskiej granicy na odcinku około 100 kilometrów. Od wschodu sąsiadują z Karawankami, zaś na zachodzie z Dolomitami. Najwyższym szczytem Alpy Karnickich jest Hohe Warte vel Monte Coglians licząca 2780 metrów n.p.m. Z Austrii do Włoch przez to pasmo górskie prowadzą dwie krajowe drogi. Na wschodzie B90 przekracza granicę na Nassfeld Pass (1530 m. n.p.m.), zaś na zachodzie łatwiejsza B110 biegnie przez Plöckenpass (1357 m. n.p.m.). Przed dziesięciu laty wjechałem na obie te przełęcze. Niemniej od włoskiej strony czyli można rzec, iż zaliczyłem wtedy: Passo di Pramollo oraz Passo di Monte Croce Carnico.

Włoska część Alp Karnickich oferuje fanom kolarskich wspinaczek znacznie więcej atrakcji. Carnia to przede wszystkim słynny, ultra-stroma Monte Zoncolan (1735 m. n.p.m.). Góra wykorzystana na Giro d’Italia już siedmiokrotnie począwszy od roku 2003. W jej okolicy są jeszcze dwa bardzo trudne wzniesienia. Monte Crostis (1982 m. n.p.m.), która w ostatniej chwili została „wycięta” z trasy Giro-2011 z uwagi na niebezpieczny zjazd oraz ekstremalna Passo della Forcella (1825 m. n.p.m.) uważana za jeden z najtrudniejszych podjazdów Europy. Dodać jeszcze trzeba wypróbowane na Giro z 2013 roku wymagające wspinaczki na Sella Ciampigotto (1790 m. n.p.m.) i Passo Cason di Lanza (1558 m. n.p.m.). Jak również znacznie łatwiejszą Cima Sappada (1292 m. n.p.m.) przetestowaną na Giro trzykrotnie. Pamiętną jednak przede wszystkim z szalonego etapu w 1987 roku czyli „przewrotu pałacowego” w domu Carrera. Po austriackiej stronie poza wspomnianymi podjazdami ku włoskiej granicy warta zaliczenia jest bodaj tylko wspinaczka do Egger Alm. Przy czym można ją sobie przedłużyć wjazdem częściowo po szutrze na poziom Poludniger Alm (1695 m. n.p.m.). Podnóże tego wzniesienia znajduje się we wsi Möderndorf, leżącej 2 kilometry na południe od powiatowego miasteczka Hermagor-Presseger See. Pomyślałem, że jeśli w tej okolicy załapiemy się choć na dwugodzinne okienko bezdeszczowe to zdążymy zrobić około 10-kilometrowy Egger Alm w znośnych warunkach pogodowych. Gdyby zaś jakimś cudem nie padało tam przez kilka godzin to pod bokiem mieliśmy jeszcze niewiele dłuższą wspinaczkę z Tröpolach na Nassfeld Pass i to byłaby już pełnia szczęścia.

Po krótkiej naradzie zdecydowaliśmy się ruszyć w tym kierunku. Do przejechania samochodem mieliśmy 83 kilometry. Niemal półtorej godziny jazdy. Po drodze dwie niewysokie przełęcze i krótka wizyta w Ost Tirolu. Prawie cała trasa na drogach krajowych. Trochę ich było. Najpierw B106, potem 107 przez Iselberg Pass (1209 m. n.p.m.), B100, B110 przez Gailberg Sattel (981 m. n.p.m.) i B111 od Kötschach na całym odcinku w dolinie Gail. Prawdę mówiąc gdybym zawczasu przeznaczył jeden dzień na wizytę w Alpach Karnickich to łatwiej i szybciej mogliśmy ku nim dojechać z naszej bazy nr 2 w Arriach. Niemniej jako się rzekło ten wypad nie był planowany. To była wycieczka ad hoc. Wymyślona naprędce, by kolejnego dnia naszych wakacji nie przesiedzieć bezczynnie pod dachem. Zbliżając się do celu podróży tuż przed Hermagor musieliśmy skręcić w prawo by wpaść na lokalną drogę L23. Następnie przeskoczyliśmy na prawy brzeg wspomnianej rzeki i wjechaliśmy do Möderndorf. Choć miejscowość ta liczy sobie raptem 150 mieszkańców to może się pochwalić XIV-wiecznym zamkiem. Schloss Möderndorf to 3-kondygnacyjna budowla na planie sześcianu, aktualnie będąca siedzibą Gailtaler Heimatmuseum. Jadąc na południe przejechaliśmy całą wieś i zatrzymaliśmy się na skraju lasu. Trafiła się nam tu zatoczka w sam raz na pozostawienie auta. Przy niej stał drewniany domek czy raczej składzik, a obok niego ławeczka pomocna przy rozładunku. Ponieważ podjechaliśmy już nieco metrów od najniższego punktu drogi to na start podjazdu postanowiliśmy się cofnąć do mostu nad Gail. Ostatecznie tą wspinaczkę rozpoczęliśmy spod restauracji Gail-Wirt, znajdującej się na północnym brzegu rzeki.

Na stronie „cyclingcols” próżno szukać podjazdu pod Egger czy Poludniger Alm. Tym samym robiąc stosowny „wywiad” na temat czekającej nas wspinaczki musiałem polegać na profilu i opisie zawartym w jednym z tomów znakomitej serii wydawniczej „Passi e Valli in Bicicletta”. Włosi wydali przeszło dwadzieścia pozycji z tego cyklu, w tym dwie na temat bliskich im podjazdów zagranicznych. Tom 5 poświęcili Karyntii, zaś ostatni 24 Słowenii. Cóż zatem mogliśmy się dowiedzieć z książki pt. „Carinzia”? Opublikowany tam profil tego wzniesienia oznajmiał, iż Möderndorf od Egger Alm dzieli równo 10 kilometrów. Na początek mieliśmy mieć łatwe 900 metrów z przeciętnym nachyleniem 4%. Potem mocne 8,2 kilometra o średniej stromiźnie 9,3%. Na sam koniec zaś kolejny odcinek o długości 900 metrów. Tym razem ze zmiennym nachyleniem tj. od umiarkowanego do żadnego i z powrotem do umiarkowanego. Jak już wspomniałem tą wspinaczkę można było pociągnąć dalej. Najpierw po falsopiano do jeziorka Eggeralmsee, potem lekko w dół ku Dellacher Alm (1380 m. n.p.m.). Za tą osadą ostry kilometr pod górę, ale potem od wysokości 1485 metrów n.p.m. zapowiadano już jazdę po szutrach przez ponad 5 kilometrów i tylko niekiedy z solidnym nachyleniem. Droga ta maksymalnie osiąga pułap 1710 metrów n.p.m. po czym delikatnie opada ku Poludniger Alm. Jednym słowem można było „połknąć” jeszcze 300 metrów w pionie, lecz kosztem przejechania prawie 10 dodatkowych kilometrów. Przy tym w dużej mierze po niepewnej nawierzchni. Uznaliśmy, że to już „gra nie warta” świeczki. Tym bardziej w dniu z mocno niepewną pogodą.

Wystartowaliśmy o 11:10 z zamiarem dotarcia jedynie do Egger Alm. Adriano potraktował tą górę ulgowo czyli przejechał się moim tempem. Łagodny wstęp do podjazdu okazał się nieco dłuższy niż w teorii. Skończył się dopiero jakieś 1,3 kilometra za Möderndorf. Dokładnie zaś na zakręcie w lewo usytuowanym przy wejściu do miejscowej atrakcji turystycznej czyli Garnitzenklamm. Jest to 4,5-kilometrowy wąwóz znany ze swych wodospadów, spektakularnych formacji skalnych oraz szmaragdowych zatoczek. W trakcie zasadniczej wspinaczki pod Egger Alm najtrudniejszy miał być początek oraz końcówka owych 8 kilometrów. Na dole trzeba było pokonać odcinek 1600 metrów o średniej 11,6%, zaś na górze 1400 metrów z przeciętną 11,1%. Pomiędzy nimi stromizna utrzymywała się na poziomie od 6,5 do 10%. Za Gernitzenklamm droga przez blisko dwa i pół kilometra biegła cały czas na wschód. Pod koniec czwartego kilometra minęła jeden po drugim trzy wiraże, po czym zdecydowanie ruszyła na zachód. Potem na szóstym i siódmym kilometrze pokonaliśmy w sumie dziewięć klasycznych „patelni”. Przed ostatnią z nich czyli „kehre 12” po prawej stronie był niezły widok na Gailtal jak i piętrzące się za nią pasmo górskie, które poznaliśmy choćby podczas wspinaczki po Goldeck Panoramastrasse. Do szczytu brakowało nam jeszcze 300 metrów w pionie. Jechaliśmy po wąskiej i mokrej drodze w ciemnym lesie, ale przynajmniej z góry na nas nie kapało. Pod koniec ósmego kilometra po delikatnym łuku w lewo zaczęła się ostatnia większa trudność tego wzniesienia. Droga biegła stąd bardziej w kierunku południowym, zaś stromizna faktycznie przytrzymała nas niemal przez półtora kilometra.

Przebrnęliśmy i tą ścianę, po czym w połowie dziesiątego kilometra minęliśmy parking przed Egger Alm. Na sam koniec jeszcze 400 metrów podjazdu z nachyleniem do 7,5% i byliśmy już w centrum tej osady pasterskiej. Zamieszkanej jedynie w sezonie letnim. Z mleka miejscowych krów wyrabia się tu regionalny Gailtaler Almkäse. Jak można się dowiedzieć ze strony „sztukasmaku” zaliczany jest on do serów twardych. Ma gładką konsystencję i wiele drobnych oczek. Smak aromatyczny i lekko pikantny. Ponoć wyczuwa się w nim smak ziół, alpejskiej trawy i kwiatów. Wjechawszy między drewniane domki zrazu pojechaliśmy dalej by dotrzeć do Egger-Alm-See. Przejechaliśmy kolejny kilometr, ale po prawej stronie drogi ujrzeliśmy tylko łachę piachu. Najwyraźniej spora część tego jeziorka wyschła w ostatnich latach. Na stravie znalazłem segment o długości 9,93 kilometra, na którym spędziliśmy 52:21 (avs. 11,4 km/h). Natomiast ciężki środek czyli dystans 8,04 kilometra pokonaliśmy w 43:58 jadąc z prędkością 11 km/h. Z naszej mety zawróciliśmy do osady, gdzie w miłej atmosferze spędziliśmy blisko pół godziny pod dachem Gasthaus Alte Käserei. Po zjeździe około wpół do drugiej byliśmy już w samochodzie. Nadal nie padało, więc podjechaliśmy 9 kilometrów na zachód do Tröpolach. Liczyliśmy, że uda nam się jeszcze wspiąć na Nassfeld Pass. To podjazd w rejonie największej karynckiej stacji narciarskiej. Bardzo podobny do sąsiedniego. Ma długość 11,2 kilometra przy średniej 8,2% i max. 14%. Byłoby tu do zrobienia co najmniej 918 metrów w pionie, choć zasadniczą wspinaczkę można sobie wydłużyć dojazdem do Watschiger Alm (1625 m. n.p.m.). Stanęliśmy na wielkim parkingu ponad wioską by popatrzeć w niebo i zorientować się czy warto wyjmować rowery. Niestety z zachodu nadciągały czarne chmury. Nie zwiastowały nic dobrego. Ostatecznie postanowiliśmy nie kusić losu. Rychło podziękowaliśmy sobie za podjęcie dobrej decyzji, gdy w drodze powrotnej już na szosie B111 trafiło nas pierwsze oberwanie chmury.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/7775308839

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/7775308839

EGGER ALM by ADRIANO

https://www.strava.com/activities/7775294455

ZDJĘCIA

Egger-Alm_32

FILM