banner daniela marszałka

Saint-Nizier-du-Moucherotte

Autor: admin o piątek 31. maja 2019

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Grenoble / Seyssins (droga D 106)

Wysokość: 1159 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 951 metrów

Długość: 14,2 kilometra

Średnie nachylenie: 6,7 %

Maksymalne nachylenie: 9,2 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Do naszej pierwszej bazy noclegowej dotarliśmy przed godziną szesnastą mieliśmy więc czas na zorganizowanie sobie jeszcze w piątek „wieczorku zapoznawczego” z górami departamentu Isere. Nasze pierwsze lokum znajdowało się w 36-tysięcznej miejscowości Echirolles przylegającej do stołecznego Grenoble od południa. Na potrzeby naszego prologu potrzebowaliśmy solidnego, acz niezbyt trudnego wzniesienia. Przy tym położonego na tyle blisko naszej nowej siedziby abyśmy do podnóża owej góry mogli bez trudu dotrzeć na rowerach. Bliżej było nam do masywu Vercors niż położonego po północnej stronie Grenoble pasma Chartreuse. Kilka kilometrów od domu mieliśmy zaś przeszło 14-kilometrowy podjazd do stacji Saint-Nizier-du-Moucherotte. Wzniesienie w sam raz na „przetarcie nogi” przed trudniejszymi wyzwaniami, których miało być wiele w trakcie kolejnych 16 dni wyprawy. Szkoda tylko, że nie mogliśmy zaliczyć tej premii górskiej w pełnym 3-osobowym składzie. Tomek ze sobie znanych przyczyn „zaprogramował się” na wyjazd z Polski nie w czwartkowy, lecz dopiero piątkowy wieczór. Gdy telefon od Darka wyprowadził go z błędu to wprawdzie dał radę spakować się na wyjazd w iście żołnierskim tempie, ale nie miał już czasu na dopilnowanie kilku technicznych kwestii przy swym rowerze. Siłą rzeczy na te zaległe sprawy musiał przeznaczyć swe pierwsze godziny po przyjeździe do Francji. Na poszukiwanie naszej pierwszej góry ruszyliśmy zatem we dwóch, dość późno bo kilka minut przed wpół do siódmą. Chcąc dotrzeć do podnóża masywu Vercors musieliśmy wpierw przejechać na lewy brzeg Le Drac będącej dopływem Izery. Na podmiejskich osiedlach nieco się gubiliśmy, lecz ostatecznie wykorzystując lokalne ścieżki rowerowe przebrnęliśmy przez wspomnianą rzekę. Wjechaliśmy na drogę D6 i po przejechaniu 5,5 kilometra od bazy dojechaliśmy do ronda, na którym zaczyna się górska droga D106, w swej początkowej fazie znana jako Avenue de Grenoble.

Nasz podjazd zaczęliśmy właśnie w tym miejscu, choć równie dobrze wspinaczkę do Saint-Nizier można zacząć kilometr dalej na północ wykorzystując szosę D106B. Nie ma to zresztą większego znaczenia, bowiem obie drogi są podobnej długości i łączą się już na wysokości 510 metrów n.p.m. Nasze „intro” było o 300 metrów krótsze, więc zapewne minimalnie bardziej strome. Sam podjazd należy określić jako równy, dający okazję do jazdy w dobrym rytmie. Szosa jest dość szeroka, zaś jej nawierzchnia w dobrym stanie. Po drodze tylko jedna większa miejscowości czyli Seyssins, już na drugim kilometrze. Nachylenie umiarkowane. Z jednej strony parę kilometrowych odcinków na poziomie ledwie 5-6%, zaś z drugiej dwukilometrowy fragment o średniej 8% na początku drugiej połowy wzniesienia. Niemniej nie ma żadnych stromych ścianek. Maksymalna stromizna nawet nie zbliża się do 10%. Jednym słowem wzniesienie bardziej pasujące mi niż Darkowi. Zatem razem przejechaliśmy tylko pierwsze trzy kilometry. Wyżej jechałem już sam, ale niebawem spostrzegłem, że zawzięcie goni mnie jakiś miejscowy cyklista. Dziś wiem dzięki stravie, że ów jegomość o imieniu Christophe wpadł na nasz szlak ze wspomnianej drogi D106B dosłownie 20 sekund po tym, gdy ja minąłem ów łącznik. Gdy go ujrzałem postanowiłem, że postaram nie dać się „połknąć” i tym samym zyskałem motywację do szybszej jazdy. Przeciwnik był godny, ale obrona skuteczna. Na wspólnym odcinku przeszło 9,5 kilometra do swej początkowej przewagi nad owym Francuzem dorzuciłem kilkanaście sekund. Całą górę pokonałem w czasie 57:04. Darek dotarł do Saint-Nizier ze stratą ponad 9 minut, po czym przedłużył sobie tą wspinaczkę o dalsze półtora kilometra w kierunku osady Les Roches, by na swym altimetrze zobaczyć tysiąc metrów przewyższenia. Na mecie było tylko 18 stopni czyli o dziesięć mniej niż u podnóża podjazdu.

Saint-Nizier swą przydługą nazwę wywodzi od żyjącego w VI wieku św. Nicecjusza oraz pobliskiej góry Moucherotte (1901 m. n.p.m.). Jest to miasteczko o całkiem ciekawej przeszłości sportowej. Zresztą nie tylko kolarskiej, bo również olimpijskiej. Podczas Zimowych Igrzysk z roku 1968 organizowanych przez pobliskie Grenoble na tutejszym obiekcie o punkcie konstrukcyjnym K-90 rywalizowano o medale w konkursie skoków na dużej skoczni. Te zawody wygrał Rosjanin Władimir Biełousow. Dziś tej wielkości skocznia uznawana jest już tylko za „normalną”, bowiem minimalny rozmiar dla dużej wynosi K-100. Z naszego punktu widzenia ważniejsze były jednak  cztery wizyty Tour de France, w tym spokojnym miejscu pośród wapiennych szczytów masywu Vercors. Peleton „Wielkiej Pętli” zawitał tu już w roku 1950 na blisko 300-kilometrowym odcinku z Briancon do Saint-Etienne. Na premii górskiej pierwszy był tu Francuz z greckimi korzeniami czyli Apo Lazarides, lecz na mecie etapu triumfował Francuz o włoskim rodowodzie Raphael Geminiani. Co ciekawe gdy cztery lata później Saint-Nizier odwiedzano ponownie to etap z Lyonu do Grenoble wygrał starszy brat Apolinarego, Lucien Lazarides. Na premii najszybciej zameldował się zaś Jean Le Guilly. Po wielu latach organizatorzy TdF przypomnieli sobie o tej górze dopiero w sezonie 1985. Na trwającym blisko osiem i pół godziny etapie dwunastym z Morzine do Lans-en-Vercors („skromne” 269 kilometrów z siedmioma premiami górskimi) nasz podjazd był przedostatnim. Najwięcej punktów zgarnął tu Hiszpan Eduardo Chozas. Niemniej na mecie triumfowali dwaj Kolumbijczycy: Fabio Parra przed Lucho Herrerą, którzy o blisko 40 sekund wyprzedzili resztę stawki. Z kolei podczas dramatycznego do samego końca Touru z roku 1989 biegł tędy krótki (mający ledwie 91,5 kilometra) odcinek z Bourg d’Oisans do Villard-de-Lans. Na podjeździe pod Saint-Nizier skutecznie zaatakował lider Laurent Fignon i na mecie etapu dołożył swym najgroźniejszym rywalom z Gregiem Lemondem na czele kolejne 24 sekundy. Tak wypracował sobie zapas 50 sekund, który to niespodziewanie okazał się niewystarczający na kończącej ów wyścig czasówce z Wersalu do Champs-Elysees.

Gdy w ostatnich godzinach maja anno domini 2019 wraz z Darkiem testowaliśmy swe siły na tym wzniesieniu nie podejrzewaliśmy, iż Saint-Nizier wróci do wielkiej gry już w kolejnym sezonie. Tymczasem panowie z A.S.O. zdecydowali i przed niespełna trzema tygodniami ogłosili, iż przedstawiony przeze mnie podjazd po 30-letniej przerwie po raz piąty pojawi się na trasie Tour de France. Będzie to miało miejsce na etapie szesnastym z La Tour-du-Pin do Villard-de-Lans. Nasz podjazd będzie premią górską (zapewne pierwszej kategorii) zlokalizowaną na 20,5 kilometra przed metą. Zważywszy na to, iż ten odcinek wyścigu odbędzie się 14 lipca spodziewać się można, iż francuscy kolarze będą tego dnia nad wyraz aktywni. Czas pokaże czy któryś z nich nawiąże do wyczynów Lazaridesa, Le Guilly lub nawet Fignona.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/2412488928

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/2412488928

ZDJĘCIA

20190531_022

FILMY

VID_20190531_194939

VID_20190531_200024