banner daniela marszałka

Archiwum dla czerwiec, 2007

Furcia

Autor: admin o 30. czerwca 2007

Niespełna pięć tygodni po powrocie z Gran Fondo Dolomiti Stars ponownie udaliśmy się w Dolomity na tzw. długi weekend czyli czyli mini-trening oraz wyścig. Tym razem głównym celem naszego wypadu był najbardziej prestiżowy ze wszystkich włoskich wyścigów z cyklu Gran Fondo czyli Maratona dles Dolomiti. To impreza rozgrywana w samym sercu Dolomitów w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od Corvara alta Badia. Do Włoch wyruszyliśmy w czwartkowy wieczór 28 czerwca. Pojechaliśmy jak zwykle przez Niemcy i Austrię, choć tym razem do Deutsche Bundesrepublik wjechaliśmy przez Zgorzelec, a nie przez Świecko jak w maju. W La Villa u wrót naszej bazy „Garni Fiori” zjawiliśmy się w piątek wczesnym popołudniem. Niestety z uwagi na kapryśną pogodę tego dnia nie udało nam się odbyć solidnego treningu. Pod wieczór wsiedliśmy co prawda na rowery, lecz ulewa zawróciła nas do domu. Jednym słowem z wyprawy na wschodnią ścianę passo Gardena wyszły nici. Pozostawało liczyć na dobrą pogodę w sobotę, bowiem okazji do trudnej przejażdżki w pięknych okolicznościach przyrody nam nie brakowało. W bezpośrednim sąsiedztwie La Villa i Corvary mieliśmy przecież wspomnianą Gardenę, znane nam już Campolongo oraz północną stronę passo Valparola. Z kolei podążając dalej na północ doliną Badia można było dojechać do Piccolino i skręcić w lewo na passo Erbe, bądź też przedłużając delikatny zjazd aż do wioski Longega skręcić w prawo by zdobyć passo Furcia.

Nazajutrz w sobotę 30 czerwca wybraliśmy najdłuższą z tych opcji czyli „polowanie” na passo Furcia. Pierwsze dwadzieścia kilometrów naszej trasy treningowej wiodło niemal cały czas w dół z Funtanaccia przez La Villa, Pedraces, Piccolino aż do Longegi, która miejscowi Tyrolczycy nazywają Zwischenwasser czyli jeśli mnie moja skromna znajomość języka niemieckiego nie zawodzi „Międzywodzie”. Dopiero w tej wiosce zaczynał się podjazd znany z kart także najnowszej historii Giro d’Italia. To na tym wzniesieniu w 2004 roku swój zwycięski rajd do Falzes zainicjował Damiano Cunego. Szarża ta przyniosła mu nie tylko sukces etapowy, ale i różową koszulkę lidera, której nie oddał już do Mediolanu. Dwa lata później na przełęczy Furcia została ad hoc wyznaczona meta etapu, który początkowo miał się kończyć na Plan de Corones. Nie pozwoliły na to jednak niemal-zimowe warunki atmosferyczne i metę obniżono do poziomu Furcii gdzie triumfował Leonardo Piepoli przed Ivanem Basso.

Sam podjazd okazał się dość nierówny i przy tym mocno „podstępny”. Jak zwykle ruszyłem szybciej niczym na górskiej czasówce. Piotr rozważnie jak doświadczony „profi” świadom trudów dnia następnego. Pierwsze cztery kilometry do San Vigilio di Marebbe poza jednym odcinkiem są dość łatwe mając średnie nachylenie rzędu 4,6 %. W zasadzie podjazd „łyka” się szybko, łatwo i przyjemnie aż do rozjazdu na Pieve di Marebbe. Tu droga się zwęża i po raz pierwszy trzeba sobie poradzić z trudniejszym wyzwaniem czyli kilkusetmetrowym odcinkiem na poziomie ponad 10 %. Po tym fragmencie czekała nas chwila wytchnienia, ostatni moment na złapanie oddechu przed trzecią tercją wzniesienia. Podczas tej końcówki trzeba pokonać przewyższenie 414 metrów na dystansie 4,3 kilometra czyli przy średniej 9,6 % oraz maximum rzędu 15%. Przyznam, że w tym miejscu zapłaciłem za zbyt szybki początek podjazdu. Było ciężko. Oddech nierówny, nogi zapieczone, prędkość oczywiście siadła. Niemniej bez gorszych konsekwencji udało mi się wjechać na górę po drodze mijając skręt na szutrowy odcinek pod Plan de Corones. Piotr stracił niewiele czasu zapewne lepiej rozłożywszy siły.

Na zjeździe trzeba było uważać bardziej niż zwykle gdyż w pierwszej jego części tzn. na stromym fragmencie prowadzone były roboty drogowe. Szosa była tu zwężona i w kiepskim stanie z uwagi na naleciałości żwiru i piasku. Natomiast po dojechaniu do Longegi trzeba było odpracować wcześniejszą przyjemność tzn. pokonać 20-kilometrowy odcinek „falsopiano” do La Villa-Funtanaccia z poziomu 1005 na 1390 metrów n.p.m. Mniej więcej w połowie tego odcinka czyli w okolicy Piccolino aż korciło by skręcić na zachód i rozpocząć 15-kilometrowy podjazd pod passo delle Erbe. Niemniej zdrowy rozsądek kazał się oszczędzać przed sobotnim wyścigiem. Dlatego pojechaliśmy prosto do naszej bazy wobec czego skończyło się na dystansie 65 kilometrów i przewyższeniu około 1200 metrów.

Po południu podjechaliśmy jeszcze samochodem do Pedraces aby załatwić formalności przedstartowe. Poza odebraniem tradycyjnych paczek z numerami startowymi, chipami i kilkoma innymi gadżetami mieliśmy też okazje odwiedzić wyrosły przy tej okazji targ sprzętu i odzieży kolarskiej oraz wziąć udział w akcji charytatywnej. W biurze wyścigu można było wpłacić kilka Euro na rzecz afrykańskich wiosek cierpiących na niedobór wody pitnej. W zamian można było pobrać dowolną ilość „bransoletek” a’la Livestrong, lecz różowo-białych z hasłem „Ride safe & clean”. Późnym popołudniem dobiegła mnie miła wiadomość z kraju. Mój e-mailowy korespondent Piotrek Krysman na podkieleckich Mistrzostwach Polski zdobył złoty medal w wyścigu ze startu wspólnego w kategorii do lat 23. Ten sam wyścig w całkiem niezłym stylu przejechał też mój kolega z tras kaszubskich Daniel Formela.

Napisany w Bez kategorii | Możliwość komentowania Furcia została wyłączona