banner daniela marszałka

Passo di Guspessa

Autor: admin o czwartek 6. lipca 2023

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Sernio

Wysokość: 1850 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1296 metrów

Długość: 12 kilometrów

Średnie nachylenie: 10,8 %

Maksymalne nachylenie: 17,5 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Przeprowadzka z Porlezzy do Tirano bynajmniej nie oddaliła nas od Szwajcarii. Wręcz przeciwnie z centrum miasteczka do granicy mieliśmy raptem trzy kilometry, zaś z jego północnych rubieży ledwie kilometr. Niemniej Helvetia mogła na nas poczekać. Mieliśmy do niej wrócić dopiero na ostatnim czyli sobotnim etapie. Wcześniejsze dwa dni przeznaczyłem nam na podjazdy z Valtelliny. Już po raz trzeci zawitałem do tej rozległej doliny, pełnej wielce wymagających premii górskich. Za pierwszym razem w czerwcu 2008 roku wespół z Piotrem. Naszą pierwszą górą w tym rejonie było kultowe Mortirolo od Mazzo pokonane na trasie Gran Fondo Pantani. Trzy dni po tym wyścigu dołożyliśmy sobie jeszcze długą wspinaczkę na Passo di San Marco. Następnie w sezonie 2014 w towarzystwie pięciu kolegów wpadłem do Bianzone. Wioski położonej 7 kilometrów na południe od Tirano. Z niej to wyprawialiśmy się zarówno na zachód jak i wschód by poznawać najciekawsze wzniesienia Valtelliny. Często na przekór kapryśnej pogodzie. Łowy były pomyślne. W ciągu dziesięciu sierpniowych dni udało mi się wówczas zaliczyć aż 21 solidnych podjazdów na sporym obszarze od Morbegno po Bormio. Jeden z tych etapów spędziłem na szosach wokół Tirano. Wjechałem stąd na Pra Campo (12,8 kilometra przy średniej 10%) oraz Monte Padrio via Trivigno (18,5 kilometra z przeciętną 7,7%). W tym roku miałem poznać kolejne cztery górki na skromniejszym odcinku od Tresendy po Grosio. Z kolei Pietro jeden z najbliższych dni chciał przeznaczyć na dwukrotne pokonanie Passo dello Stelvio. Na dużej rundzie wokół Bormio mógł wjechać na dach kolarskiej Italii zarówno od strony lombardzkiej jak i gryzońskiej. Jednak realizacja owych planów zależała od warunków pogodowych.

Tymczasem prognozy na czwartek nie były optymistyczne. Dzień zapowiadał się pochmurnie, a nawet deszczowo. Mój kolega powstrzymał się zatem od kolarskich praktyk. Kumulował energię na swój Wielki Piątek. Ja spróbowałem szczęścia przed południem. Wyskoczyłem z domu o wpół do dziesiątej na spotkanie z super-stromą Passo di Guspessa. Odkryłem ją całkiem niedawno. Owszem zdawałem sobie sprawę z tego, iż między Tirano a Tovo di Sant’Agata jest jeszcze jedna droga wspinaczkowa po wschodniej stronie Valtelliny. Niemniej znikąd nie wynikało, iż dociera ona na wysokość aż 1850 metrów n.p.m. Według książki „Passi e Valli in Bicicletta tom. 23” podjazd z Sernio ma tylko 9,45 kilometra i kończy się na poziomie 1490 metrów n.p.m. Niespełna pół kilometra za osadą Le Piane. Wyżej dociera wykres widoczny na mapach google. Dzięki usłudze „street view” można było podejrzeć, iż ta asfaltowa dróżka osiąga pułap 1680 metrów n.p.m. Jednak na tym koniec. Do dziś owej mapy nie zaktualizowano. Oczy na nowe możliwości otworzyły mi dopiero wydarzenia na trasie Giro d’Italia Giovanni Under-23 z sezonu 2022. Trzeci (najtrudniejszy) odcinek tej imprezy poprowadzono z Pinzolo do San Caterina Valfurva. Na jego profilu wyróżniał się stromy podjazd z Tirano na Passo Guspessa. Premia górska najwyższej kategorii na niespełna 60 kilometrów przed metą. Nie ulegało zatem wątpliwości, iż ostatnimi czasy ścieżkę z Sernio pociągnięto jeszcze wyżej. Tym samym łącząc ją z drogą biegnącą po płaskowyżu z Trivigno do Passo del Mortirolo. Na wspomnianym etapie Giro U-23 najszybciej pod Guspessę wspinał się Francuz Lenny Martinez. Niemniej na mecie pierwszy i to z przewagą blisko 5 minut nad najbliższym z rywali zameldował się Anglik Leo Hayter. Dzięki tej akcji młodszy brat Ethana wygrał cały ów wyścig i kilka tygodni później rozpoczął udany staż w ekipie INEOS Grenadiers.

Tirano to miasteczko bywałe na trasach Giro d’Italia. Zakończyły się w nim trzy etapy „La Corsa Rosa”. W latach 1967, 2008 i 2011 zwyciężali tu wyłącznie Włosi tzn. kolejno: Marcello Mugnaini, Emanuele Sella i Diego Ulissi. Natomiast odcinek Giro Rosa z sezonu 2016 wygrała Amerykanka Mara Abbott. Zamieszkaliśmy w apartamencie Vento del Nord. W trzypiętrowym budynku przy Via Monte Massuccio. Nieopodal tej bazy noclegowej zaczynałem przed laty swe zmagania ze stromą Pra Campo. Chcąc się zmierzyć z Guspessą musiałem ruszyć w przeciwnym kierunku. Najpierw krótki zjazd ku najstarszej części miasteczka, gdzie po Ponte Vecchio przejechałem na lewy brzeg Addy. Na dole włączyłem licznik i ruszyłem na północ. Pierwszy kilometr płaski niejako pod prąd wspomnianej rzeki. Na tym odcinku minąłem miejski stadion, gdzie mecze ligi regionalnej rozgrywa zespół U.S. Tiranese. Na drugim i trzecim kilometrze już miałem pod górkę. Co prawda właściwy podjazd zaczyna się na wysokości 551 metrów n.p.m. Niemniej już na dojeździe z Tirano trzeba pokonać pierwsze sto metrów w pionie. Przez półtora kilometra musiałem korzystać z ruchliwej drogi SS38. Z krajówki zjechałem tuż przez Valchiosą wjeżdżając na boczną SP26dirA. Ta meandrując szybko wprowadziła mnie do Sernio. Podjazd już był odczuwalny, ale na razie jeszcze z umiarkowanym nachyleniem 6-7%. Ostra wspinaczka miała się zacząć po przebyciu 1800 metrów od drogi krajowej. Ja pierwszą ostrą ściankę zapewniłem sobie nieco wcześniej, gdy po pięciu kilometrach jazdy zamiast w lewo pojechałem prosto wąską uliczką między jabłonkami. Tym samym na podjeździe ominąłem Biolo. Wpadłem do tej osady na zjeździe. Tak czy owak szybko wróciłem na właściwy szlak. Nie było innej opcji. Od wysokości 690 metrów n.p.m. w stronę Guspessy leci już tylko jedna asfaltowa ścieżka.

Wspinaczka pod Guspessę w dużej mierze prowadzi przez teren zalesiony. Niemniej tego dnia nie musiałem się chować przed słońcem. U podnóża podjazdu miałem raptem 19 stopni i niebo zasnute chmurami. Na górze tylko 12 i odrobinę mżawki. Jak widać na załączonym profilu z „climbfinder” półkilometrowe segmenty z jednocyfrową stromizną należą tu do rzadkości. Więcej było kawałków z wartością od 12 do 14%. Jakiś kilometr za Biolo minąłem pierwszy zakręt. Na całym podjeździe jest ich aż 33. Wszystkie „tornanti” elegancko oznaczone. To znaczy z własną tabliczką, na której podane są informacje na temat: aktualnej wysokości, dystansu pozostałego do premii górskiej i średniego nachylenia na odcinku do kolejnego zakrętu. Jednym słowem wiedziałem co mnie czeka za rogiem. Technicznie też byłem przygotowany na tego rodzaju wyzwanie. Mała tarcza 34. Na kasecie tryby 28 i 32, Ten drugi na najczarniejszą godzinę. Dałem radę bez większego problemu. Owszem na trzecim kilometrze od końca musiałem się dwukrotnie zatrzymać. Ale tylko po to by obejść „zasadzki przygotowane” przez drogowców czyli ciężarówkę i koparkę tarasujące drogę. Jakiś kilometr przed finałem trzeba było przejechać krótki odcinek po nawierzchni betonowej. Stromizna trzymała niemal do samego końca. Meta była oznaczona stosowną tabliczką. Co ciekawe prawdziwa przełęcz Guspessa leży nieco na wschód od tego miejsca, na wysokości „tylko” 1830 metrów n.p.m. Niespełna sto metrów za linią premii górskiej wjazd na drogę Mortirolo-Trivigno, którą przemierzyliśmy startując w GF Pantani 2008. Niemniej na szosie dojrzałem ślad po innych zawodach tego typu czyli GF Stelvio Santini. Całą górę zmęczyłem w około 80 minut, acz nieco czasu straciłem na błędach w nawigacji i blokadach drogowych. Na ostatnich 10 kilometrach powyżej Biolo de facto jechałem przez 1h 08:13. Czyli ze średnią prędkością 8,8 km/h i VAM 1014 m/h.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/9398275120

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/9398275120

ZDJĘCIA

Guspessa_59

FILM