banner daniela marszałka

Bocca di Forca

Autor: admin o piątek 10. sierpnia 2018

DANE TECHNICZNE

Wysokość: 1402 metry n.p.m.

Przewyższenie: 1133 metry

Długość: 9,1 kilometra

Średnie nachylenie: 12,4 %

Maksymalne nachylenie: 22 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Po zjechaniu z Vedetta dell’Archeson nie od razu wybraliśmy się na drugą z piątkowych gór. Wróciliśmy do Borso del Grappa, by w naszej bazie odpocząć i przede wszystkim coś zjeść przed kolejnym wyzwaniem. W Casa Alba pojawiliśmy się o godzinie 14:10. Nasza sjesta trwała niespełna dwie godziny. Kilka minut przed szesnastą znów zjechaliśmy do Via Piave i ponownie ruszyliśmy na wschód drogą SP26. Tym razem musieliśmy po niej przejechać 8,5 kilometra czyli o trzy więcej niż przed południem. Nasz dojazd skończył się tuż przed Possagno. Rodzinną miejscowością Antonio Canovy (1757-1822), słynnego rzeźbiarza i malarza epoki neo-klasycyzmu. W kontraście do czekającej nas wkrótce stromej wspinaczki ostatni odcinek owej „rozgrzewki” prowadził w dół i to dość zdecydowanie. Na półtorakilometrowym zjeździe straciliśmy około 70 metrów wysokości. Gdy tylko teren się wypłaszczył musieliśmy się bacznie rozglądać. Po lewej stronie owej drogi trzeba było znaleźć uliczkę prowadzącą do osady Masiere. Owe poszukiwania ułatwiły nam tabliczki z napisami „le malghe” i „via degli Alpini” niezbicie świadczące o tym, iż właśnie w tym miejscu zaczyna się mordercza wspinaczka pod Bocca di Forca. Jak trudny to podjazd świadczą jego dane techniczne. Na Salto della Capra najtrudniejszy był segment o długości 3,5 kilometra ze średnim nachyleniem 12,8%. Tymczasem tu mogliśmy liczyć na podobną stromiznę, lecz na odcinku aż 6 kilometrów. Według lektury spod szyldu „Passo e Valli in Bicicletta” czyli „Prealpi Venete – 1” najtrudniejszy miał być 4-kilometrowy sektor pomiędzy 1,8 a 5,8 kilometra od startu, na którym trzeba się uporać ze ścianą o przeciętnej aż 14%. Przy tym ostatni kilometr tego fragmentu wspinaczki miał mieć aż 16%. Bez dwóch zdań Bocca di Forca wyglądała na górę trudniejszą od swej zachodniej sąsiadki.

Parę lat temu porównywałem sobie „najsztywniejsze” duże podjazdy przetestowane przez kolarzy z zawodowego peletonu. Robiłem to na bazie najbardziej stromych 6-kilometrowych odcinków każdego z „badanych” wzniesień. To zajęcie doprowadziło mnie do wniosku, iż największe „piekło” przeżyli uczestnicy Giro del Trentino z roku 2012, gdy musieli zmierzyć się z wenecką Punta Veleno górującą nad wschodnim brzegiem Lago di Garda. Na środkowym segmencie tej wspinaczki trzeba było pokonać aż 912 metrów w pionie, co dawało średnią na poziomie aż 15,2%. Niewiele lżej bywało w Wenecji Julijskiej na znanym z Giro d’Italia zachodnim Monte Zoncolan. To znaczy podjeździe od miasteczka Ovaro. Tam na środkowych sześciu kilometrach trzeba się wznieść o 894 metry co daje średnio 14,9%. Na asturyjskim Angliru, które swą sławę zawdzięcza Vuelcie najgorsza jest górna połówka (między 7 a 1 km przed metą) o przewyższeniu 816 metrów czyli ze średnią 13,6%. Natomiast lombardzkie Mortirolo podobnie jak dwa wyżej wymienione włoskie wzniesienia też „najmocniejsze” jest w swej środkowej fazie. Niemniej jego maksymalna 6-kilometrowa amplituda to już 741 metrów czyli średnia 12,3%. Pod tym względem najłatwiej bywa we Francji. Za najbardziej stromy duży podjazd rodem z Touru wypada uznać zachodni Mont du Chat, w którego górnej części trzeba pokonać 6 kilometrów o przewyższeniu 680 metrów, a więc z przeciętną „tylko” 11,3%. Jak na ich tle wypada Bocca di Forca czyli nasza „zmora” z późnego popołudnia dnia 10 sierpnia Roku Pańskiego 2018? Trzeba rzec, iż broni się z honorem. Na owej górze najtrudniejszy też jest środek (widać to włoska reguła). Jest nim segment między 1,8 a 7,9 kilometra od startu. Sektor ten kończy się na wysokości szutrowej ścieżki prowadzącej do Rifugio Monte Pallon. Na owym odcinku o długości 6,1 kilometra amplituda wynosi aż 777 metrów co daje średnią rzędu 12,7%. Jednym zdaniem jest tu łatwiej niż na Punta Veleno czy Zoncolanie, nieco lżej niż na Angliru, acz trudniej niż na najbardziej „doświadczonym” w tym gronie Mortirolo.

Zgodnie z książkową podpowiedzią mój najbardziej stromy podjazd sezonu 2018 miał liczyć 9,9 kilometra. Podobnie jak Salto della Capra „w realu” okazał się krótszy, o ile o tym poniżej. Na początku mieliśmy mieć luźne 300 metrów na dojeździe do Masiere. Następnie solidne półtora kilometra o przeciętnej 8%, z przejazdem przez wioskę Vardanega. Potem już tylko wspinaczkowa masakra na odludziu. Najpierw wspomniany 4-kilometrowy sektor o stromiźnie aż 14% i na koniec segment o długości 4,1 kilometra przy średniej 10,8%. Pogoda nie ułatwiała nam zadania. Na dojeździe temperatura była jeszcze wyższa niż przed południem. Tym razem aż 33 stopni, zaś na pierwszym kilometrze wspinaczki nawet 35! Zaczęliśmy ten podjazd razem. Po 650 metrach solidarnie zboczyliśmy z kursu, gdy na rozjeździe omyłkowo odbiliśmy w prawo ku wiosce Cei. Szybko zdaliśmy sobie sprawę z pomyłki i zawróciliśmy tracąc na tym tylko kilkadziesiąt sekund. Przed dojazdem do Vardanegi (1,4 km) zyskałem nad kolegami kilkanaście sekund. Ta przewaga niebawem znacząco wzrosła, gdy moi dwaj towarzysze w pobliżu kościółka San Bortolo skręcili w lewo. Ich ścieżka okazała się ślepą drogą, więc już po raz drugi stracili blisko minutę. Na początku trzeciego kilometra stromizna po raz pierwszy poszybowała w pobliże 20%. Zatem skończyły się żarty i zaczęły schody, w dodatku wysokie. Jechałem sam i starałem się znaleźć sposób na pokonanie piętrzącej się przede mną stromizny. Najważniejsze było trzymanie równego oddechu. Na tego rodzaju podjeździe amator mego pokroju nie jedzie, lecz przepycha. Ważne by jak najdłużej trzymać w miarę równy oddech i nie wpaść w dług tlenowy. Niekiedy dochodzi do tego jeszcze walka o utrzymanie równowagi na stromej ścianie. Początkowo szło mi całkiem nieźle. Do dziesiątego zakrętu na wysokości Casa Gialla (4,1 km) czyli Żółtego Domu dojechałem z przewagą 1:25 nad Darkiem i 1:52 nad Tomkiem.

Wkrótce jednak oprócz stromej ściany i upału pojawił się trzeci problem. Na leśnym odcinku drogi znienacka zaatakowała  nieprzyjacielska eskadra. To znaczy grupa bąków (gzów), która zaczęła mnie kąsać po łydkach, ramionach i karku. Można powiedzieć, że na tym odcinku byliśmy w sytuacji bez wyjścia. Podjazd był tu tak stromy, że nie mogliśmy jechać szybciej niż 6-9 km/h i uciec tym natrętom. Machanie rękoma i odpędzanie owych napastników też niewiele dawało, a poza tym utrudniało jazdę na przeraźliwie stromej ścianie. Przy tym fakt, iż wobec upału i stromej wspinaczki pociłem się niemiłosiernie tylko pobudzał te „końskie muchy” to ponawiania swych ataków. Przeklinałem swój los i mozolnie gramoliłem się do góry. Na początku szóstego kilometra nie dałem już rady i musiałem postawić nogę na szosie. Przez dłuższą chwilę łapałem oddech, po czym na przeszło 20%-owej stromiźnie spróbowałem ponownie wystartować ruszając w poprzek wąskiej dróżki. Niestety udało mi się wpiąć tylko jednego buta. Przez to po chwili drugi raz straciłem równowagę i musiałem ponownie się zatrzymać. W tym miejscu minął mnie Dario. Tym razem już nawet nie próbowałem wskakiwać na rower. Postanowiłem podejść kilkadziesiąt metrów do najbliższego zakrętu i dopiero tam korzystając z mniejszego nachylenia ruszyć dalej. Na tym zamieszaniu straciłem przeszło dwie minuty. W tym samym miejscu podobne problemy miał też Tomek, ale stanął tylko raz i na około 20 sekund. Wyżej wspinałem się już bez tego typu złych przygód. Nie miałem żadnych szans na dogonienie Darka. Skupiłem się na tym, by bez kolejnych przystanków dojechać na samą górę. Po przejechaniu 6,65 kilometra wjechałem na drogę SP141, zaś jakiś kilometr dalej minąłem skręt do schroniska Monte Pallon. Tu skończył się najbardziej stromy odcinek na drodze Strada degli Alpini. Ów odcinek o długości 6,63 kilometra pokonałem w czasie 47:41 (netto 45:22) czyli ze średnią prędkością 8,3 km/h i VAM na poziomie 987 m/h. Darek był tu ode mnie o 57 sekund szybszy, zaś Tomek o 2:55 wolniejszy.

Do końca wspinaczki brakowało jeszcze 1400 metrów, bowiem jak się okazało podjazd ten miał aż o 800 metrów mniej niż zapowiadane 9,9 kilometra. Końcówka była stroma, ale to już bez żadnego ekstremum. Po tym co przyszło nam pokonać wcześniej nachylenie rzędu 13-14% nie robiło już większego wrażenia. Podjazd skończył się na wysokości bocznej drogi ku Malga il Piz. Według stravy 8-kilometrowy odcinek między Vardanega a metą Bocca di Forca pokonałem w 1h 01:03 (netto 58:44). Blisko dwie minuty wolniej od Darka (czas 59:04) oraz przeszło cztery i pół minuty szybciej od Tomka (czas 1h 05:13). Ponieważ w tym miejscu nie spotkałem naszego lidera pojechałem dalej przed siebie drogą SP141. Tym samym po przejechaniu niespełna 600 metrów dotarłem do miejsca, gdzie ta górska szosa łączy się z naszym wcześniejszym podjazdem znanym jako Salto della Capra. Po kilku godzinach znaleźliśmy się zatem w tym samym miejscu. Tu poczekaliśmy na przyjazd Tomka. Mimo późniejszej pory pogoda był tu lepsza niż około godziny trzynastej. Temperatura 25 stopni i pełne słońce. Postanowiliśmy wysuszyć swe koszulki na gorącym asfalcie. Zabawiliśmy tam przeszło pół godziny. Potem zawróciliśmy, ale nie od razu zaczęliśmy zjazd. Najpierw postanowiliśmy się przyjrzeć oficjalnej mecie podjazdu. To znaczy wjechaliśmy pomiędzy skały na ścieżkę prowadzącą do gospodarstwa Il Piz. Na początku zjazdu zapomniałem ponownie włączyć licznik, przypomniałem sobie o tym dopiero poniżej schroniska Monte Pallon. Stąd osobliwy wykres drugiej części profilu mojego etapu 7b. Koledzy pojechali przodem. Ja robiłem za „straż tylną” mając za zadanie zrobienie dokumentacji fotograficznej. Oczywiście na stromym niemal cały czas trzeba było naciskać na hamulce. Obręcze kół w moim rowerze się rozgrzały i po pięciu kilometrach zjazdu dosięgła mnie klątwa z Brocon. Znów „kapeć” w przednim kole. Stało się to w pobliżu Casa Gialla, gdzie dość szybko wymieniłem dętkę. Niestety nie szło jej napompować. Musiałem więc zadzwonić do swych kompanów z prośbą o ratunek. Dario & Tommy gdy tylko dojechali do Casa Alba wsiedli do naszego auta i przyjechali mnie odebrać. Grazie Molto Amici.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/1763237990

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/1763237990

ZDJĘCIA

20180810_047

FILMY

VID_20180810_172341

VID_20180810_173725

VID_20180810_173759

VID_20180810_180423