Col Visentin / Forcella Zoppei
Autor: admin o środa 15. sierpnia 2018
DANE TECHNICZNE
Wysokość: 1420 metrów n.p.m.
Przewyższenie: 1227 metrów
Długość: 14 kilometrów
Średnie nachylenie: 8,8 %
Maksymalne nachylenie: 15,9 %
PROFIL
SCENA i AKCJA
Na sam koniec tej przygody ustawiłem sobie Col Visentin (1764 m. n.p.m.). Górę na terenie Prealpi Bellunesi i pograniczu weneckich prowincji Treviso oraz Belluno, będącą najwyższym wierzchołkiem masywu Monte Cesen & Col Visentin. Już sześć lat wcześniej miałem okazję się jej przyjrzeć, acz od przeciwnej strony. Na dwa dni przed zakończeniem ówczesnej słoweńsko-włoskiej wyprawy zwieńczonej startem w GF Leggendaria-Charly Gaul. Ruszyłem na nią wraz z Adamem Kowalskim z parkingu pod Belluno. Naszym pośrednim celem była stacja narciarska Nevegal. Czterokrotnie wykorzystana jako etapowa meta na trasach Giro d’Italia, w tym po raz ostatni dosłownie rok wcześniej, kiedy to najlepszy wynik na trasie górskiej czasówki wykręcił Hiszpan Alberto Contador. Tym niemniej nie zadowolił nas ledwie 11-kilometrowy podjazd do samego ośrodka sportów zimowych leżącego 1047 metrów n.p.m. Postanowiliśmy dojechać do końca asfaltowej drogi, która ciągnęła się jeszcze przez ponad 5 kilometrów. Naszą wspinaczkę północno-zachodnim szlakiem zakończyliśmy przy Rifugio La Casera na wysokości 1396 metrów. Jednym słowem do szczytu zabrakło nam 367 metrów w pionie. W tym miejscu warto dodać, że po północnej stronie podjazd ku Col Visentin można też rozpocząć w położonej bardziej na wschód miejscowości Cadola (nieopodal Ponte nelle Alpi). Obie te drogi łączą się w pobliżu Nevegal, jakieś 6 kilometrów przed finałem tej szosowej wspinaczki. Skoro nie dało się wjechać na Visentin od północy to teraz chciałem spróbować tam dotrzeć od południa. Co więcej tym razem byłem gotów się bardziej poświęcić i przebrnąć finałowy odcinek po szutrze, o ile tylko okazałby się przejezdny dla szosowych kół z oponami o szerokości 23mm. Zastanawiałem się przeto czy górny segment tej góry będzie równie przyjazny jak Colle delle Finestre lub Croix de Couer czy też zdecydowanie wrogi szosowcom niczym Kronplatz kilka lat po ostatniej wizycie Giro.
Podglądałem nawet te końcowe kilometry w Google-Street View i przyznam, że owe kamieniste odcinki wyglądały całkiem obiecująco. Miałem zatem nadzieję, iż uda nam się dotrzeć do szczytu, na którym stoi Rifugio 5′ V Artigliera Alpina. Południowe zbocza masywu Monte Cesen & Col Visentin uchodzą za bardziej strome od tych północnych. Niemniej to właśnie po nich prowadzą najciekawsze kolarskie podjazdy w tej okolicy. Trzy z nich czyli: Monte Cesen, Casere Budui oraz Pian delle Femene miałem już w nogach. Na deser pozostawiłem sobie ten najwyższy, największy i najtrudniejszy. Zagadką pozostawało jednak czy uda się go „przerobić” w pełnym wymiarze. Na bazie dostępnych mi źródeł mogłem odnieść wrażenie, iż szosowy podjazd na Col Visentin wydłuża się z biegiem lat, nieśpiesznie niczym sieć polskich autostrad. Wspominana przeze mnie książka z cyklu „Passi e Valli in Bicicletta” nr 10 czyli „Prealpi Venete – 1″z została wydana w listopadzie 2000 roku. W niej to podjazd zaczynający się we wiosce Longhere kończy się już po przejechaniu 5,5 kilometra nieopodal osady Menegon, na wysokości ledwie 671 metrów n.p.m. Przy czym autor owego przewodnika dodaje, iż asfalt ciągnie się jeszcze przez 1,4 kilometra za miejscem, na którym skończono opis i załączony do niego profil wzniesienia. W każdym razie nawet przy takim założeniu oznaczało to, że u progu XXI wieku ów szosowy podjazd miał niespełna 7 kilometrów i kończył się na wysokości około 800 metrów n.p.m. Tym niemniej w bazie podjazdów „archivio salite” ze strony www.zanibike.net można już od paru lat znaleźć profil całej wspinaczki o długości 17,5 kilometra i przewyższeniu 1571 metrów, na którym wyraźnie zaznaczono, iż koniec asfaltu jest na wysokości 1224 metrów po pokonaniu 11,6 kilometra tego wzniesienia. To już przynajmniej dawało pewność, iż nawet jeśli nie uda nam się dotrzeć na sam szczyt to nasz wysiłek zostanie nagrodzony zaliczeniem kolejnej premii górskiej o amplitudzie przeszło 1000 metrów.
Rzeczywistość okazała się nieco bardziej optymistyczna. Otóż od czasu publikacji owego profilu w internecie „ludzka cywilizacja” połknęła kolejny kawałek tego wzniesienia umożliwiając kolarzom szosowym bezproblemowe dotarcie do Forcella Zoppei czyli na wysokość 1420 metrów n.p.m. Atak szczytowy przy użyciu „bici da strada” okazał się niemożliwy. Niemniej owego dnia około południa nie wiedzieliśmy jeszcze jak wysoko nas ta droga zawiedzie. Nie ulegało wszakże wątpliwości, iż czeka nas tu niełatwa przeprawa. Postanowiliśmy się do niej zabrać na spokojnie. Po pierwsze obiecałem sobie jak i koledze, iż tym razem pojadę tempem odpowiednim dla Tomka. Przede wszystkim na „do widzenia” z weneckimi Alpami chciałem zgarnąć swój 50 górski skalp w tym sezonie, mniejsza o tym w jakim stylu. W przeszłości, a dokładnie w latach 2014-2016 miewałem już „bogatsze” zbiory. Rekordowy pod tym względem był dla mnie rok 2014, w którym na trasach od San Marino po stację Bormio-2000 zaliczyłem w sumie 55 apenińskich i alpejskich podjazdów. Zupełnym przypadkiem wówczas też ostatnią górę drugiej wyprawy poznawałem w towarzystwie „Burego”. Tym razem po zjeździe z Pian delle Femene nie od razu zabraliśmy się do drugiej roboty. Cofnęliśmy się do Vittorio Veneto, ale nie do centrum czy też na odpoczynek do naszej bazy, lecz jedynie na północne obrzeża miasta. Tamże u styku dróg SP35 i SS51 zatrzymaliśmy się na jakieś dwadzieścia minut w miejscowej Gelateria Rosetta. W ramach osobiście przyznanych sobie nagród za zdobycie pierwszej góry zamówiliśmy po pucharze wyśmienitych lodów, z których wszak słynie Italia. Tego nam było trzeba, skoro temperatura o tej porze dnia oscylowała w okolicy 35 stopni. Po zasłużonym deserze m/w kwadrans przed trzynastą zawróciliśmy w kierunku Longhere na spotkanie z Col Visentin. Od wspomnianej lodziarni do podnóża naszej finałowej góry dzielił nas ledwie kilometr.
Przejechawszy ten krótki odcinek na wysokości Chiesa della Beata Vergine di Loreto należało skręcić w prawo i wjechać na via Longhere, z której szybko odbiliśmy na Via del Landro. Od razu dało się poznać charakter tego wzniesienia. Na pierwszym kilometrze podjazdu średnie nachylenie wynosi bowiem 9,1%. Jeszcze ciekawiej było na kolejnych 400 metrach o średniej 14%, kończących się przy bocznej drodze do wioski Vizza. Ustawiony obok drogi znak straszył tam nawet nachyleniem rzędu 20%. Niemniej aż tak stromo to tam nie było. Mój licznik zanotował maxa na poziomie 15,2%. Przejechawszy nad potokiem Zuccotti pod koniec drugiego kilometra byliśmy już w osadzie Previda. Droga niekiedy kręta, innym razem prosta, wiodła nas zdecydowanie do góry przy stałym nachyleniu około 9-10%. Dopiero po przejechaniu 4,7 kilometra w okolicy Borgo Olivi można było przez chwilę odpocząć na krótkim zjeździe do osady Borgo Menegon. Podjazd odżył na początku szóstego i następnie solidnie trzymał nas do końca ósmego kilometra. Na tym sektorze droga wyraźnie skręciła na zachód. Kolejna okazja do wytchnienia nadarzyła się na początku dziewiątego kilometra. Niemniej był to odcinek ledwie 300 metrów, który szybko przeszedł w stromiznę rzędu 11,5%, a potem nawet 13,5%. Na początku jedenastego kilometra trzeba się było uporać ze ścianką o nachyleniu aż 14,5%. Niebawem śmignął nam z naprzeciwka Darek, który dla odmiany Visentin pojechał w pierwszej kolejności. Jeśli dobrze pamiętam Dario krzyknął nam w przelocie, iż do końca wspinaczki mamy jeszcze trzy kilometry. Teoretycznie już za kilometr miał się zacząć 6-kilometrowy szutrowy odcinek. Tym niemniej gdy dojechaliśmy do wirażu nr 19 (ze znakami na Malga Cor) szosa wcale się nie skończyła. Owszem stan nawierzchni uległ pewnemu pogorszeniu. Stała się ona bardziej chropowata. Można nawet powiedzieć, że była posypana drobnymi kamyczkami, które z biegiem czasu pewnie wbiją się w tutejszy świeży asfalt. Na podjeździe nie miało to większego znaczenia. Jedynie w początkowej fazie zjazdu należało potem bardziej uważać.
Nasza przygoda zakończyła się na wysokości 1420 metrów n.p.m. W miejscu zwanym Forcella Zoppei. Doskonale było stąd widać wierzchołek Col Visentin. Do szczytu owej góry brakowało nam jeszcze 3,3 kilometra dystansu i jakieś 344 metry w pionie. Jednym słowem pozostał nam do pokonania odcinek o średnim nachyleniu aż 10,4%, lecz po nawierzchni na tyle kamienistej, że przejechanie jej rowerem szosowym nie wydawało się możliwe. To nie było tylko moje i Tomka zdanie. Tuż przed nami z tej samej okolicy zawrócił Darek, zaś cztery dni wcześniej również tu swój odwrót rozpoczął Adam Kowalski. Według stravy segment o długości 14,27 kilometra oraz przewyższeniu 1208 metrów (chyba nieco zaniżonym) pokonaliśmy w 1h 21:10 (avs. 10,6 km/h z VAM 893 m/h). Nieco wolniej niż Dario, który wdrapał się na Zoppei w czasie 1h 18:56, ale szybciej niż Adam, który na to samo potrzebował 1h 24:29. W górnej fazie zjazdu mogliśmy sobie po raz ostatni spojrzeć na wenecki fragment Pianura Padana. Kilka minut przed wpół do czwartą zjechaliśmy do Serravalle, gdzie pod dachem naszego apartamentu zastaliśmy Darka pochłaniającego swój obiad przed wyprawą na Pian delle Femene. Dario ze spotkania z „Panią Partyzantką” wrócił po godzinie osiemnastej. Tym niemniej zdążyliśmy jeszcze zrobić wypad na miejską starówkę i zjeść obiad w Pizzeria Galium. Na tym zakończyliśmy nasze górskie Giro del Veneto, wbrew moim planom przejechane w wąskim 3-osobowym składzie. Około 21-wszej skończyliśmy się pakować, zdaliśmy apartament gospodarzom i rozpoczęliśmy około 15-godzinną podróż przez Wenecję Julijską, Austrię, Czechy (a w zasadzie Morawy) i całą Polskę do naszego Gdańska. Towarzysko ta wyprawa niespecjalnie mi się udała. Na kilku osobach się zawiodłem. Niemniej pod kątem sportowym zrealizowałem swoje plany, nawet jeśli moja forma pozostawiała nieco do życzenia. Niemal każdego dnia mogłem liczyć na wsparcie Darka i Tomka. Zatem już dziś cieszę się na kolejną wycieczkę z nimi. Tym razem we francuskie Alpy na najtrudniejsze podjazdy departamentów Isere i Hautes-Alpes.
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
https://www.strava.com/activities/1773999728
https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/1773999728
ZDJĘCIA
FILMY