banner daniela marszałka

Prepianto

Autor: admin o wtorek 4. lipca 2023

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: San Vittore

Wysokość: 1486 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1204 metry

Długość: 12,1 kilometra

Średnie nachylenie: 9,9 %

Maksymalne nachylenie: 16,5 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Passo di San Bernardino oraz Alpe di Gesero to z pewnością dwa najznamienitsze podjazdy kolarskie w gryzońskim regionie Moesa. Tym niemniej na bocznych drogach wokół Val Mesolcina jest jeszcze parę wzniesień dobrej jakości. Dlatego też cały dziewiąty etap Giro dei Due Paesi postanowiłem spędzić w tej okolicy. Podobnie jak dwa dni wcześniej po zjeździe z Val Malvaglia również tu musiałem dokonać wyboru drugiej góry spośród kilku ciekawych kandydatur. Jedną z nich był krótki, ale bardzo treściwy podjazd na Alp de Bec (1517 m. n.p.m.). Wspinaczka o długości 9,4 kilometra i średnim nachyleniu 10,1%. Niemniej zaczyna się ona pod wioską Soazza, jakieś 18 kilometrów na północ od Roveredo. Z tej racji najszybciej z niej zrezygnowałem. Tym łatwiej, iż znacznie bliżej pierwszej góry miałem trzy inne górki znaczących rozmiarów. Trzeba się było tylko zdecydować czy jechać dwa-trzy kilometry na wschód czy też może taki sam kawałek w kierunku zachodnim. W tym pierwszym przypadku drugi ze swych wtorkowych podjazdów rozpocząłbym w miejscowości Grono położonej na wejściu do Val Calanca. Wspinaczka do kresu owej dolinki kończy się na wysokości 1667 metrów n.p.m. Trzeba tam przejechać 25,8 kilometra z przeciętną 5,2%, co daje aż 1330 metrów przewyższenia. Wymagający początek i trudna końcówka, ale też dwanaście luźnych kilometrów w środkowej części. Kto woli się wspinać krócej, ale cały czas z konkretnym nachyleniem może po pierwszych czterech kilometrach odbić na wschód ku wiosce Santa Maria in Calanca. Ta szosa kończy się na poziomie 1223 metrów n.p.m. po niespełna 11 kilometrach od wyruszenia z Grono. Wówczas do zrobienia w pionie jest niespełna 890 metrów, ale przy średniej stromiźnie 8,1%.

Niemniej ja byłem gotów zrobić najtrudniejsze „górskie combo” w regionie Moesa. Dlatego już rano zdecydowałem, iż na drugie danie najpewniej wezmę podjazd z San Vittore na Prepianto. Relatywnie dobry występ na Alpe di Gesero dodał mi tylko wiary, że również z tą stromą wspinaczką sobie poradzę. Na Prepianto stromizna miała być niemal równie wysoka co napotkana przed południem. Jedyna różnica polegała na tym, iż podjazd od św. Wiktora jest o trzy kilometry krótszy od zaczynanego z ulic Roveredo. Czekał mnie zatem krótszy wysiłek, ale za to w zdecydowanie trudniejszych warunkach atmosferycznych. Otóż gdy zjechałem z Gesero do samochodu było już parę minut po trzynastej. Jednym słowem zaczynała się najgorętsza pora dnia. Ten zaś był słoneczny i nasza gwiazda zdążyła już mocno nagrzać całą okolicę. Dlatego przez opuszczeniem miasteczka raz jeszcze wpadłem do COOP-a by się dobrze nawodnić. Następnie zdecydowałem się podjechać do San Vittore autem, choć do podnóża drugiej góry miałem naprawdę blisko. Niemniej przy 37 stopniach Celsjusza w cieniu wolałem, choć odrobinę ułatwić sobie całe przedsięwzięcie. Przejechawszy na północną stronę głównej doliny skręciłem na zachód i już po paru chwilach byłem u celu. Na miejscu zatrzymałem się na parkingu z widokiem na kościół pod wezwaniem dwojga partonów czyli św. Jana Chrzciciela i św. Wiktora. San Vittore to najniżej położona gmina w Gryzonii. Według ostatniego spisu mieszkają w niej raptem 864 osoby. Niemniej może się ona pochwalić trzecią największą strefą przemysłową w kantonie Grigioni. Na jej terenie znajduje się też dawne lotnisko wojskowe obecnie służące miłośnikom szybownictwa.

Po opuszczeniu parkingu musiałem przejechać kilometr po drodze kantonalnej nr 13. Początek podjazdu do Prepianto znajduje się bowiem na zachodnim krańcu San Vittore. Skręciłem w prawo wjeżdżając na stromą Strada dei Monti. Przez pierwsze sześć kilometrów biegnie ona w kierunku północno-wschodnim. Do półmetka pośród półkilometrowych segmentów przeważają „dziewiątki”, acz „dziesiątek” też nie brak. Najsztywniejsza jest końcówka pierwszego kilometra z wartością 11%. Na siódmym i ósmym kilometrze teren nieco łagodnieje. Mamy tu trzy „ósemki” i jedną „siódemkę”. Niemniej po niej pojawia się najtrudniejsza tercja wzniesienia, gdzie stromizna już niemal cały czas jest dwucyfrowa. Najbardziej wymagająca końcówka dziewiątego kilometra ma wartość 13%. Podjazd prowadzi południowym stokiem góry, acz są na nim miejsca zalesione czyli dające nieco cienia. Na samym dole nasłonecznione zbocze pozwala rolnikom na uprawę winorośli. Na całym wzniesieniu jest szesnaście wiraży, z czego tuzin poniżej osady Giova. Ta w przeciwieństwie do Prepianto nie należy do San Vittore, lecz sąsiedniej gminy Buseno. Na przedostatnim kilometrze leśne skrzaty strzegły drogocennej w tym upale wody pitnej, zaś po mej prawej ręce roztaczał się ładny widok na Piano di Magadino oraz dolinę Mesolcina. W połowie dwunastego kilometra minąłem jeden po drugim dwa ostatnie zakręty i trzysta metrów dalej byłem już u kresu wspinaczki. Meta przy ogrodzonym oczku wodnym. Z rozpędu pojechałem nieco dalej. Niemniej za zakrętem w lewo droga była już szutrowa, a przy tym wznosiła się minimalnie. Przejechałem zatem tylko dwieście metrów i zatrzymałem się przy biało-czerwonym szlabanie. Misja zakończona, człowiek przeżył. Według stravy na pokonanie tej góry potrzebowałem 1h 14:55. Średnia prędkość 9,3 km/h i VAM 956 m/h czyli osiągi słabsze niż na Alpe Gesero. Jednak sukcesem był sam fakt, że jednego dnia zrobiłem 2791 metrów przewyższenia i to w terenie wysokoprocentowym.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/9387796051

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/9387796051

ZDJĘCIA

Prepianto_56

FILM