Malta Hochalmstrasse
Autor: admin o poniedziałek 5. września 2022
DANE TECHNICZNE
Miejsce startu: Fallerhutte (L12)
Wysokość: 1924 metry n.p.m.
Przewyższenie: 1011 metrów
Długość: 14 kilometrów
Średnie nachylenie: 7,2 %
Maksymalne nachylenie: 13 %
PROFIL
SCENA i AKCJA
Drugi tydzień karynckiej wyprawy zaczęliśmy od rekonesansu w Wysokich Taurach czyli najwyższym paśmie górskim na terenie Austrii. Kolarskim podjazdom w owych górach mieliśmy się bliżej przyjrzeć dopiero od środy, lecz pierwszą ku temu okazję stworzyła wycieczka do Maltatal. Rzeka Malta, która wyrzeźbiła ową dolinę ma swe źródła na zboczach Hochalmspitze (3360 m. n.p.m.) tj. najwyższego szczytu Ankogelgruppe. Ten masyw to wysunięta najdalej na wschód grupa górska spośród dziewięciu jakie składają się na Hohe Tauern. O samym paśmie napiszę co-nieco w relacji ze środowego etapu, na którym kręciliśmy pod „dachem Austrii” w pobliżu słynnego Grossglocknera. Sama grupa Ankogel ma 23 wierzchołki o wysokości przeszło 3000 metrów n.p.m. Co ciekawe ogólną nazwę nadano tym górom nie od najwyższego ich szczytu, lecz od trzeciego pod tym względem Grosser Ankogel wznoszącego się na wysokość 3252 m. n.p.m. W dolinie Malta czekały na nas dwa zupełnie różne wzniesienia. Po pierwsze dość długi podjazd po panoramicznej drodze Malta Hochalmstrasse. Kilkunastokilometrowy o solidnym i zmiennym nachyleniu, lecz pozbawiony większych stromizn. Po drugie zaś o połowę krótsza wspinaczka do osady Maltaberg, mająca w swej ofercie niemal non-stop dwucyfrową stromiznę. Poniekąd więc układ naszego ósmego etapu przypominał to czego doświadczyliśmy w piątek, gdy do „klasycznego” Villacher Alpenstrasse dorzuciliśmy sobie „sztywniejszą” Gerlitzen Alpenstrasse. W poniedziałek ogólnie było nieco łatwiej. Aczkolwiek na start całej zabawy trzeba było dojechać blisko 80 kilometrów. Skorzystaliśmy z tej samej trasy co w niedzielę na dojeździe do Seeboden. Niemniej tym razem trzeba się było dłużej „przytrzymać” autostrady A10 i zjechać z niej dopiero na wysokości miasteczka Gmund in Kärnten.
Pochodzący ze strony „cyclingcols” profil podjazdu do kresu Maltatal zaczyna się właśnie w karynckim Gmund. Tym niemniej dolna połowa drogi L12 biegnącej przez tą dolinę jest niemal płaska. Dlatego postanowiliśmy darować sobie jazdę w tym terenie. Uznaliśmy, że sensowniej będzie wypakować się z samochodu dopiero w pobliżu bramek wjazdowych na płatną drogę Malta Hochalmstrasse. Na wjeździe do Maltatal powitał nas górujący nad Gmund późnośredniowieczny zamek Alte Burg. Tym niemniej największą atrakcją turystyczną owej doliny, poza zaporą Kolbreinspeicher o której za chwilę, są liczne wodospady. Lecą nimi wody rozmaitych lewo- i prawo-brzeżnych potoków zasilających 38-kilometrową Maltę. Wzdłuż całej drogi L12 dostrzec ich można dwanaście, z czego sześć sąsiaduje z płatnym jej odcinkiem. Nie dziwi, więc iż Maltatal nazywana jest „Doliną spadającej wody”. Najbardziej okazały z tutejszych wodospadów czyli 220-metrowy Fallbach, znajdujący się w pobliżu wioski Koschach jest najwyższym w całej Karyntii. Szosowa droga przez dolinę Malta zmierza ku wielkiej tamie, która blokuje wody zbiornika Hauptspeicher Kölnbrein. Korona owej zapory znajduje się 1902 metrów n.p.m. Tym niemniej po asfalcie w tej okolicy można dojechać jakieś 30 metrów wyżej na plac przed Berghotel Malta. Rzeczona zapora to najwyższa zapora łukowa w Austrii. Wysoka na 200 i długa na 626 metrów. Powstała w latach 1971-77 i co ciekawe już rok później „zagrała” w filmie. Był to thriller „The Boys from Brazil” z Gregory’m Peckiem i Laurence’m Olivierem w rolach głównych. Jej dodatkową atrakcją jest oddana do użytku w 2010 roku platforma widokowa typu „Skywalk” czyli przyczepiona do ściany „podkowa” z przepaścią pod nogami turysty.
Malta Hochalmstrasse zrazu pomyślana została jako droga dojazdowa do zapory, która to jest centralnym punktem kompleksu zapór i elektrowni zarządzanych przez firmę Verbund Hydro Power AG. Miała jednak potencjał by stać się jedną z najładniejszych panoramicznych dróg w Austrii, co miejscowe władze postanowiły wykorzystać. Obecnie jest ona otwarta od początku maja do końca października za opłatą, która dla kierowców samochodów osobowych wynosi 20 Euro. W okresie „zimowym” dostępna jest gratis, lecz w najlepszym razie do wysokości około 1200 metrów n.p.m. czyli okolic Gmunder Hutte. Przy tym nawet „latem” nie każdy autobus może z niej w pełni skorzystać. Droga ta w sześciu miejscach pokonuje ciasne, a przy tym ciemne i niekiedy kręte tunele, które wykuto w litej skale. Busy o wysokości ponad 3,85 metra oraz długości przeszło 14 metrów nie mają tu czego szukać. Owe przeprawy pod górą nie są bynajmniej krótkie. Jeśli dobrze policzyłem to w drodze do Berghotel Malta w sumie aż 1800 metrów trzeba było pokonać w tych mrocznych klimatach. Jak prezentuje się sam podjazd? Z tego co widać na załączonym obrazku całe wzniesienie ma trzy trudniejsze odcinki i dwa oddzielające je od siebie nieco łatwiejsze sektory. Na początek dwa kilometry z przeciętną 9%. W środku kolejna „ostra dwójka” ze średnią aż 9,7%. Natomiast na końcu mocne trzy z uśrednioną wartością 8,6%. Najtrudniejszy kilometr tej góry ma 10,5%, zaś 5-kilometrowy segment tylko 7,8%. Maksymalna stromizna przekracza 13%, zaś wszystkich odcinków z dwucyfrową stromizną uzbiera się wcale niemało bo 4,7 kilometra.
Wjechawszy w głąb Maltatal zatrzymaliśmy się dopiero na parkingu Schleierwasserfall czyli w pobliżu wodospadu na strumieniu Mirzbach. W miejscu oddalonym ledwie 1300 metrów od wjazdu na płatną Malta Hochalmstrasse. Gdy wskoczyliśmy na rowery dochodziła już wpół do jedenasta. Dzień był pogodny, lecz niespecjalnie ciepły. Temperatura umiarkowana, ale stabilna. W dolinie na starcie 20 stopni, zaś u kresu wspinaczki 17. Odcinek dojazdowy do bramki z opłatami przeznaczyliśmy na rozgrzewkę. Po niespełna czterech minutach jazdy już przy niej byliśmy i zaraz za zakrętem w lewo rozpoczęła się prawdziwa wspinaczka. Mając na uwadze umiarkowane nachylenie tej góry podobnie jak na Villacher Alpenstrasse umówiliśmy się na wspólną jazdę. Taka decyzja miała co najmniej dwa plusy. Ja mogłem się cieszyć asystą mocniejszego kolegi. Natomiast Adrian jadąc tempem dostosowanym do moich aktualnych możliwości mógł zaoszczędzić nieco sił na popołudniowy pojedynek ze stromą Maltaberg. Tam dopiero mógł się w pełni wykazać. Tablica na samym początku 14-kilometrowego wzniesienia zdradzała niektóre jego tajemnice. W połowie pierwszego kilometra przejechaliśmy na prawy brzeg Malty. Następnie po 800 metrach podjazdu, tuż przed dwoma pierwszymi wirażami, minęliśmy wodospad Melnikfall. Po pierwszych dwóch kilometrach mogłem na czas jakiś odsapnąć. Trudny wstęp mieliśmy już za sobą. Szosa niemal do końca czwartego kilometra prowadziła nas zachodnią stroną doliny. Potem już na lewym brzegu rzeczki w połowie piątego kilometra doprowadziła nas do polany przy Gmunder Hutte.
Niebawem miał się pojawić pierwszy z tuneli. Jeszcze przed pierwszym z nich dojechaliśmy do stojącego przed czerwonym światłem samochodu. Otóż na odcinku z tunelami funkcjonuje tu ruch wahadłowy. W najgorszym razie na zielone światło trzeba czekać aż 20 minut. Postanowiliśmy zignorować to obostrzenie uznając, iż będzie tu dość miejsca na minięcie się z autem. Tym bardziej jeśli na strategicznych (tunelowych) odcinkach pojedziemy gęsiego. W pierwszy tunel wpadliśmy 5,4 kilometra za bramką. Potem na ciężkim i krętym środkowym sektorze trzeba było przemknąć przez trzy krótsze, w tym jeden wykuty na wirażu drogi. Po ostatnim z nich byliśmy już w połowie ósmego kilometra. Nieco wyżej droga ponownie złagodniała i na tym łatwiejszym odcinku w połowie dziesiątego kilometra minęliśmy Gasthof Almrausch. W połowie trzynastego kilometra zbliżając się do zbiornika Vorspeicher Galgenbichl wpadliśmy do przedostatniego tunelu. Co ciekawe korzysta się z niego jedynie jadąc pod górę. Zaraz po nim była ostatnia już „kraina mroku”. Tunel na łuku drogi wypadający na parking z punktem widokowym. Do słynnej zapory mieliśmy już ledwie kilometr. Niemniej nie ona była naszym pierwszym celem. Wspinaczkę postanowiliśmy zakończyć w najwyższym punkcie asfaltowej drogi czyli na placu pod Berghotel Malta. Jego cylindryczną sylwetkę widać było już kilkaset metrów przed finałem. Czyżby lokalni architekci inspirowali się podobnymi budynkami z piemonckiego Sestriere? Przejechaliśmy pod łukiem skrywającym hotelowe schody i po chwili skręciliśmy w prawo by skończyć jazdę na najwyżej położonym parkingu. Całe 14 kilometrów przejechaliśmy w 1h 04:24 (avs. 13 km/h) z VAM ledwie 942 m/h. Potem oczywiście sturlaliśmy się na koronę zapory. Natomiast po zjeździe zatrzymaliśmy się jeszcze w gospodzie Fallerhutte, gdzie w zestawie z kawą i pysznym ciastem trafiły się nam lody.
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
https://www.strava.com/activities/7759170441
https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/7759170441
MALTA HOCHALMSTRASSE by ADRIANO
https://www.strava.com/activities/7757681320
ZDJĘCIA
FILM