Passo del Lucomagno
Autor: admin o sobota 1. lipca 2023
DANE TECHNICZNE
Miejsce startu: bivio Campo Blenio
Wysokość: 1920 metrów n.p.m.
Przewyższenie: 963 metry
Długość: 17,5 kilometra
Średnie nachylenie: 5,5 %
Maksymalne nachylenie: 9 %
PROFIL
SCENA i AKCJA
Ciężko było porzucić taki górski amfiteatr jak Pian Geirett. Zabawiliśmy tam dłużej minut niż na innych naszych metach. Piotr dotarł tam wcześniej, więc jako pierwszy ruszył też w dół. Na zjeździe nie tylko jechał szybciej, ale przede wszystkim w ogóle się nie zatrzymywał. Mimo, że zjechał do samego Olivone i tak zaczął drugi z sobotnich podjazdów 20 minut przede mną. Ja w swoim stylu zrobiłem mnóstwo zdjęć i zatrzymałem się przy Relais Lucomagno, nie mając zamiaru powtarzać wstępnego odcinka obu wzniesień. Zadowolony ze zdobycia pierwszej ciężkiej góry, miałem nadzieję że na drugą też starczy mi sił. Czekał mnie podjazd długi, lecz w teorii niezbyt wymagający. Mający umiarkowane średnie nachylenie, a przy tym bez żadnych znaczących stromizn po drodze. Lucomagno to przełęcz pogranicza językowego. Stąd jej trzy nazwy. Oprócz włoskiej w użyciu jest niemiecka Lukmanierpass oraz reto-romańska Cuolm Lucmagn. Leży ona na granicy Ticino z Gryzonią (niem. Graubunden, rom. Grischun). Oddziela masywy San Gottardo (na zachodzie) i Adula (na wschodzie). Oba należącące do Alp Lepontyńskich. Przeprawa ta łączy gryzońską dolinę Val Medel w regionie Surselva z Valle Santa Maria. Północno-zachodnia odnoga Val di Blenio zawdzięcza swą alternatywną nazwę pobliskiemu jezioru Lai da Santga Maria. We wczesnym średniowieczu przełęcz ta była głównym szlakiem komunikacyjnym pomiędzy Doliną Renu a Niziną Padańską. Począwszy od XIII wieku zaczęła jednak tracić na znaczeniu, gdy otwarto połączenie handlowe przez położoną nieco dalej na zachód Passo del San Gottardo. Współczesną drogę przez Lucomagno oddano do użytku w roku 1876. Zasadniczo przejezdna jest cały rok, acz zimą tylko do godziny osiemnastej. Bywa też zamykana w okresach gorszej pogody.
Lukmanier jest przeprawą bardzo chętnie wykorzystywaną przez organizatorów wyścigu Dookoła Szwajcarii. Można powiedzieć, że walczy o miano najpopularniejszej premii górskiej Tour de Suisse ze swą słynniejszą sąsiadką. W tym momencie Sankt Gotthardpass jest na prowadzeniu, gdyż peleton TdS minął ją już 43 razy. Z Cuolm Lucmagn skorzystano 38-krotnie. Zadebiutowała w 1936 roku podczas czwartej edycji tej imprezy. Pierwszym jej zdobywcą został Włoch Augusto Introzzi, który zarazem wygrał etap prowadzący z Davos do Lugano. Niemniej wtedy podjeżdżano z Disentis (rom. Muster) czyli od północnej strony. Dopiero przy czwartej okazji w roku 1955 wsadzono do programu TdS nasz południowy podjazd. Na odcinku z Locarno do Bad Ragaz premię górską wygrał tu pochodzący z Majorki Antonio Gelabert. Warto zaznaczyć, iż w historii Schweiz Rundfahrt były aż cztery edycje gdy z przejazdu przez tą przełęcz skorzystano dwukrotnie, zapewne po razie od każdej ze stron. Stało się tak w latach 1982, 1983, 2006 i ostatnio w 2021 roku. Kiedy to na szóstym etapie Lucomagno zdobył Katalończyk David De la Cruz, zaś Lukmanier z ósmego odcinka padła łupem Holendra Wouta Poelsa. W dziejach TdS tylko dwóch zawodników dwukrotnie wygrało premię górską na Cuolm Lucmagn. Pierwszy dokonał tego Niemiec Hans Junkermann (1959 i 1962), po czym w jego ślady poszedł słynny Belg Lucien Van Impe (1977 i 1980). Na liście tutejszych zwycięzców są też tak głośne nazwiska jak: Ferdi Kubler (1951), Laurent Fignon (1983), Tony Rominger (1989) czy Andy Hampsten (1991). Natomiast w sezonie 1993 najszybciej dotarł tu będący w życiowej formie Zenon Jaskuła. Jako ostatni do tej długiej listy dopisał się w 2022 roku Francuz Clement Berthet, gdy na etapie z Ambri do Malbun wykorzystano podjazd przez Valle di Blenio.
Po zjeździe w pobliże Relais Lucomagno zatrzymałem się na kilka minut na placu z widokiem na tą restaurację. Wspinaczkę zacząłem około 12:40 przy temperaturze 26 stopni. Tym niemniej ta przez pierwsze siedem-osiem kilometrów rosła i sięgnęła nawet 34. Dalszą jazdę trzeba było rozpocząć od przejazdu na prawy brzeg Brenno del Lucomagno. Po spokojnym zjeździe mięśnie nie od razu potrafiły się przestawić na tryb roboczy. Tym samym mimo umiarkowanego nachylenia drogi jechało mi się niezbyt płynnie. Sama góra nie stawiała ciężkich warunków. Najtrudniejszy kilometr na poziomie 7,8% (dwunasty od końca). Nieco wyżej dwukilometrowy odcinek o średniej 7%. Spory kontrast w porównaniu z dopiero co zaliczonym Pian Geirett. Przy tym solidne nachylenie jedynie w dolnej i środkowej tercji podjazdu. Najpierw 8 kilometrów przy średniej 5,9% na dojeździe do osady Campra (1426 m. n.p.m.). Następnie 5,3 kilometra z przeciętną 6,2% poniżej Acquacalda (1756 m. n.p.m.). Ostatnie 4400 metrów to już niemal falsopiano, bo z wartością ledwie 3,6%. Tym niemniej dystans znaczny, więc owej góry nie można było zlekceważyć. Na początek blisko dwa kilometry jazdy w kierunku południowym. Zmiana kierunku po 1800 metrach od restartu. Droga zrazu zawróciła na północ, po czym wyraźnie skręciła na zachód. Podobnie jak na Passo della Novena jej nawierzchnia w dużej mierze nie była asfaltowa, lecz składała się z betonowych płyt. Podczas nieśpiesznych podjazdów nie wpływało to na komfort jazdy. Co innego na szybkich zjazdach, gdy niemal co chwilę najeżdżało się na łączenia owych prostokątów.
Na początku piątego kilometra wjechałem do Camperio. Następnie dość krętym szlakiem dotarłem do Piery. To na tym odcinku nachylenie drogi było najwyższe. Dalej czekał mnie przejazd przez zalesiony wąwóz, zanim po ośmiu kilometrach wpadłem do Campra. To lokalna stacja narciarstwa biegowego. Na dziesiątym i jedenastym kilometrze trzeba się było zanurzyć w dwa krótkie tunele. Natomiast w połowie dwunastego minąć zjazd ku osadzie Alpe Pian Segno, której domki porozrzucane były na trawiastej równinie. Po trzynastu kilometrach dotarłem do Acquacalda, gdzie minąłem kapliczkę, schronisko i Centro Pro Natura Lucomagno. Wszystkie fragmenty solidniejszej wspinaczki miałem już za sobą. Na finałowych czterech kilometrach pozostało do pokonania ledwie 140 metrów przewyższenia. Pod koniec piętnastego kilometra przejechałem obok strefy piknikowej Alpe Casaccia. Po czym za tunelem z szesnastego kilometra spotkałem zjeżdżającego już Piotrka. W tym momencie do premii górskiej miałem niespełna dwa kilometry. Na ostatnim wrzuciłem łańcuch na dużą tarczę by żwawiej zafiniszować. Moja publiczność grzecznie stała po lewej stronie szosy. Po piętnastu latach wróciłem na tą przełęcz. W sierpniu 2008 roku wjechałem tu od północy czyli zaliczyłem ją w wersji Lukmanier. Według stravy segment o długości 17,64 kilometra pokonałem w 1h 08:45 (avs. 15,4 km/h). Pietro był szybszy o ponad trzy minuty z czasem 1h 05:33. Obaj poprzestaliśmy na dojechaniu do Hospezi Santa Maria. Dotarliśmy zatem na Lucomagno, ale nie do najwyższego punktu owej drogi. Ten leży nieco dalej na północ, na wysokości 1973 metrów n.p.m. Chowa się w długim tunelu poprowadzonym wzdłuż wschodniego brzegu jeziora św. Marii. Tym samym „opozycyjna” wspinaczka z Disentis kończy się dość oryginalnie, bo … szybkim zjazdem na przełęcz.
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
https://www.strava.com/activities/9369370623
https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/9369370623
PASSO DEL LUCOMAGNO by PIETRO
https://www.strava.com/activities/9368892325
ZDJĘCIA
FILM