Col de la Croix de Coeur
Autor: admin o niedziela 6. sierpnia 2017
DANE TECHNICZNE
Wysokość: 2172 metrów n.p.m.
Przewyższenie: 1699 metrów
Długość: 21,7 kilometra
Średnie nachylenie: 7,8 %
Maksymalne nachylenie: 9,6 %
PROFIL
SCENA
Początek w Riddes (Valais). Ta miejscowość ma nieco ponad 3 tysiące mieszkańców. Położona jest niemal dokładnie w pół drogi między Sionem i Martigny, przy czym administracyjnie powiązana jest z tym drugim miastem. Leży na lewym brzegu Rodanu, na południe od autostrady A9 i drogi krajowej o tym samym numerze. Z kolei na południe od tego miasteczka wznoszą się północne zbocza Alp Pennińskich. Masyw ten oddziela Szwajcarię od Włoch na odcinku między przełęczami Grand-Saint-Bernard (na zachodzie) i Simplon (na wschodzie). Przeszło 30 gór w tym paśmie wznosi się na wysokość ponad 4000 metrów n.p.m. Niemniej szczyty znajdujące się w bezpośrednim sąsiedztwie Riddes mają bardziej tatrzańskie rozmiary. Nie przeszkodziło to jednak miejscowym inżynierom w wytyczeniu drogi znacząco przekraczającej pułap 2000 metrów n.p.m. To 22-kilometrowy szlak na Col de la Croix-de-Coeur. Zważywszy na to, iż dolina Rodanu w okolicy Riddes znajduje się na wysokości niespełna 500 metrów n.p.m. stwarza to okazję do zmierzenia się ze wzniesieniem o przewyższeniu ponad półtora tysiąca metrów! Dodatkowym wyzwaniem jest fakt, iż po tej stronie przełęczy droga nie do końca jest asfaltowa. Ostatnie 6,5 kilometra tego podjazdu prowadzi bowiem po szutrze. Na szczęście jest on na tyle utwardzony, iż umożliwia wspinaczkę na rowerze szosowym. Pod wieloma względami północny wjazd na Croix-de-Coeur jest podobny do włoskiego podjazdu z Susy na Colle delle Finestre (2176 metrów n.p.m.), który to pojawił się na trasach Giro d’Italia w latach 2005, 2011 i 2015. Oba wzniesienia mają bardzo podobną wysokość i przewyższenie. Finestre jest wyższa o cztery metry, zaś Croix-de-Coeur jest z kolei większa o metrów siedem. Włoska góra jest o przeszło trzy kilometry krótsza i przez to rzecz jasna bardziej stroma. Niemniej średnie nachylenie „Sercowego Krzyża” też musi budzić respekt, szczególnie przy ponad 20-kilometrowym dystansie. W Piemoncie jest też przeszło kilometr więcej szutru. Nie dziwi więc, że na stronie „cyclingcols” gigant z Piemontu zwycięża olbrzyma z Valais na punkty, w stosunku 1577 do 1338. Na przełęcz Croix de Coeur wjechać można również od strony południowej z początkiem 16-kilometrowej wspinaczki w miasteczku La Chable na wysokości 806 metrów n.p.m.
W przeciwieństwie do piemonckiej Finestre szwajcarska góra nie została jak dotąd w pełni wykorzystana na żadnym ze znaczących wyścigów. Owszem ścigano się na niej kilkanaście razy. Niemniej zawsze do „bezpiecznej” wysokości około 1500 metrów n.p.m. Większą popularnością cieszył się dotąd południowy podjazd do stacji Verbier. Po raz pierwszy wykorzystany na Tour de Romandie 1975, gdy wygrał w niej Bask Francisco Galdos. Następnie w latach 1979-2014 wspinaczka ta siedmiokrotnie pojawiła się na trasach Tour de Suisse, zaś w roku 2009 wypróbowana została również na Tour de France. Po północnej stronie przełęczy C-d-C walczono jak dotąd trzykrotnie, za każdy razem na Tour de Romandie. Metę wyznaczono zawsze w ośrodku narciarskim Mayens-de-Riddes, znanym również pod nazwą La Tzoumaz. W 1982 roku wygrał tu Norweg Jostein Wilmann, który o przeszło minutę wyprzedził Włocha Silvano Continiego i Szweda Tommy Prima. W sezonie 1988 pierwszy do linii mety dotarł Szwajcar Urs Zimmermann z przewagą ponad 30 sekund nad swym rodakiem Tony Romingerem i Amerykaninem Andy Hampstenem. Natomiast w roku 1994 najszybciej do tej stacji wspinał się inny Helwet Pascal Richard, który o ponad minutę wyprzedził Hampstena i francuskiego Baska Armanda De las Cuevasa. Co ciekawe czwarty tego dnia był ścigający się do dziś Włoch Davide Rebellin. Dodać jeszcze warto, że Wilmann i Richard dzięki swym zwycięstwom etapowym wygrali też cały wyścig Dookoła Romandii. Północny podjazd nie poraża stromiznami. Najtrudniejszy kilometr ma średnie nachylenie na poziomie 8,8%. Tym niemniej w sumie aż dwanaście kilometrowych segmentów trzyma tu na poziomie około 8%, zaś dwa najłatwiejsze mają średnio 6,7%. Wzniesienie to można podzielić na trzy części o podobnej długości. Dolne 8 kilometrów o średniej 8,4%. Nieco łatwiejsza środkowa faza o średniej 7,2%. Na dobicie szutrowa końcówka zaczynająca się na wysokości około 1680 metrów n.p.m. Na całym wzniesieniu mamy 22 serpentyny, z czego tuzin poniżej La Tzoumaz. Poza tym na pierwszych 10 kilometrach podjazdu trzeba przejechać przez 5 tuneli. W sierpniu 2018 roku ostatnie 14,7 kilometra tego wzniesienia pokonają amatorzy kolarstwa uczestniczący w wyścigach spod szyldu Look Marmotte Valais na trasach Ultra Fondo i Grand Fondo.
AKCJA
Mauvoisin była wymagającą górą, zaś Ferret ledwie solidną. Planachaux i La Creusaz można już było uznać za trudne podjazdy. Niemniej dopiero trzeciego dnia miałem poznać pierwsze wzniesienie z gatunku tych, dla których przyjechałem do Valais. Wspinaczki o długości przynajmniej 20 kilometrów i przewyższeniem przeszło 1500 metrów. Prawdziwe kolarskie giganty, z którymi amator mojego pokroju musi się zmagać przez co najmniej półtorej godziny. We wcześniejszych latach przejechałem już 37 premii górskich o takiej amplitudzie. W Sabaudii nie pokonałem żadnej nowej góry o takich rozmiarach. Tymczasem tu w dolinie Górnego Rodanu miałem ich spotkać aż siedem w przeciągu kolejnych 9 dni. Ponieważ zaprogramowałem nam zwiedzanie kantonu Wallis od zachodu do wschodu moim pierwszym mega-podjazdem miała być przełęcz Croix de Coeur. Jedynie nasi dzielni szwajcarscy debiutanci czyli Piotr i Sławek mieli już w nogach batalię z podobnym olbrzymem, jako że pierwszego dnia zdobyli Col du Grand-Saint-Bernard. W niedzielny poranek po wcześniejszych upałach nie było już śladu. Powitała nas umiarkowana temperatura i częściowe zachmurzenie. Jadąc z Nendaz do Riddes utartym już wcześniej szlakiem przez obrzeża Sionu mieliśmy do przejechania 30 kilometrów. W miasteczku startowym pojawiliśmy się kilka minut po godzinie dziesiątej i zaparkowaliśmy w uliczce Chemin de Fer, jakieś 600 metrów od podnóża podjazdu. Uradziliśmy, iż Pedro i Sława dostaną około 15-20 minut zaliczki tak byśmy mogli się zjechać w końcówce wspinaczki lub też przynajmniej byśmy dojechali na szczyt o podobnej porze. Na starcie było pochmurno, lecz temperatura była dość komfortowa czyli 24 stopni. Piotr ze Sławkiem do boju ruszyli o godzinie 10:28, zaś ja z Darkiem 18 minuty po naszych kolegach. Podobnie jak oni nie pojechaliśmy do centrum Riddes, lecz objechaliśmy to miasteczko od zachodu i zaczęliśmy naszą wspinaczkę na drodze Chemin de la Palettaz biegnącej pośród upraw winorośli. Po pierwszych 700 metrach czyli na pierwszym wirażu szosa ta połączyła się z ulicą wychodzącą prosto z miasta. Tuż przed dotarciem do tego miejsca stromizna pierwszy raz dobiła do 8,5% czyli poziomu, który miał być normą na kolejnych ośmiu kilometrach tej wspinaczki.
Korzystając z umiarkowanej temperatury postanowiłem podyktować solidne tempo od początku podjazdu. Darek na początku drugiego kilometra zaczął powoli tracić do mnie dystans. Niemniej różnica między nami zaczęła rosnąć szybciej dopiero po przejechaniu pierwszych trzech kilometrów. W tym czasie zdołaliśmy już minąć pierwszy z anonsowanych na „cyclingcols” pięciu tuneli. Z ich to powodu obciążyłem swój rower dodatkowymi gramami pod postacią lampek. Szeroka szosa o wysokim, lecz równym nachyleniu konsekwentnie pięła się, zaś jedynymi miejscami na złapanie głębszego oddechu były kolejne serpentyny. Odstępy między kolejnymi zakrętami były rozmaite. W najlepszym razie niespełna 500 metrów, w najgorszym prawie 2 kilometry. Na dziewiątym wirażu, który pokonałem przejechawszy już 8,3 kilometra minąłem wlot do tunelu, który otwiera przed podróżnymi drogę do stacji Iserables jak i „naszego” Haute Nendaz. To właśnie tu na drogę pod Croix de Coeur wpadną uczestnicy Look Marmotte Valais. Do tego miejsca dotarłem w niespełna 39 minut, przy czym na stravie można znaleźć segment o długości 7,5 kilometra liczony od pierwszego wirażu. Na tym odcinku zmierzono mi zaś czas 36:00 (avs. 12,6 km/h z VAM 1066 m/h). Darek pokonał go w 38:43, Piotr w 44:34, zaś Sławek uzyskał na nim czas 47:44. Po chwili przejechałem przez czwarty już tunel, zaś z początkiem dziesiątego kilometra nachylenie wyraźnie odpuściło. Przez dwa kolejne kilometry mój licznik ani razu nie odnotował stromizny powyżej 7,5%. Na kilometrze dwunastym i trzynastym znów zrobiło się trudniej i właśnie pod koniec tego odcinka tuż przed delikatnym łukiem w prawo dojechałem do Sławka. Krótka wymiana zdań na temat dotychczasowych wrażeń i po chwili się rozstaliśmy. Tymczasem ośrodek narciarski La Tzoumaz (13,6 km) był już na wyciągnięcie ręki. Ta stacja wespół z pobliskimi Nendaz, Veysonnaz i Thoyn (na wschodzie) oraz Verbier (na południu) wchodzi w skład regionu zimowego „4 Vallees”. Ona sama ma w swej ofercie 18 tras zjazdowych o łącznej długości 55 kilometrów. Najwyższa startuje z wysokości 2354 metrów n.p.m. w pobliżu szczytu Savoleyres. Na górę tą wiedzie kolej gondolowa, zaś zjechać można także po trasie saneczkowej o długości 10 kilometrów i różnicy wzniesień 819 metrów. Strava na segmencie 12,6 kilometrów poniżej Tzoumaz zanotowała mi czas 59:44 (avs. 12,6 km/h z VAM 1008 m/h). Darek dotarł tu w 1h 02:42, Piotr potrzebował 1h 16:26, zaś Sławek 1h 17:42. Do Tzoumaz pierwszy dotarł Pedro. Niemniej różnice czasowe między naszą czwórką mocno się już zatarły. Dario na razie jeszcze zamykał stawkę, lecz ze stratą niespełna 4 minut do lidera.
Na początku piętnastego kilometra zmieniłem Piotra na prowadzeniu. Kilometr dalej minąłem ukwiecone rondo na wysokości baru Etablons. Od tego miejsca droga prowadząca na szczyt zwie się już Route de la Croix-de-Coeur. Jednak jedynie przez najbliższe kilkaset metrów pozostaje asfaltowa. Po przejechaniu 15,7 kilometra wjechałem na nawierzchnię szutrową. Niemniej na pierwszych kilometrach górnego segmentu wciąż jeszcze można było napotkać resztki asfaltu wystające spod kamienistej warstwy wierzchniej. W połowie siedemnastego kilometra minąłem ostatni przydrożny parking przed przełęczą. Tymczasem Dario wyraźnie przyśpieszył i zaczął niwelować dzielący nas dystans. Najpierw przy wspomnianym rondzie wyprzedził Sławka, zaś na początku siedemnastego kilometra dogonił też Piotra. Ja na szutrowym dukcie skupiłem się przede wszystkim na bezpiecznym pokonaniu niepewnego dla szosowych opon odcinka. Tempo jazdy zeszło na plan dalszy. Na szczęście szuter na Croix-de-Coeur okazał się całkiem „przyjazny”, chyba nawet lepszy jakościowo niż ten z Colle delle Finestre. Powyżej 1700 metrów n.p.m. temperatura zaczęła dość szybko spadać. Na ostatnich sześciu kilometrach zleciała z 19 na 13 stopni. Na początku dwudziestego kilometra byłem już poza górną granicą lasu i po raz pierwszy przejechałem pod linią wyciągu Taillay. Na tej wysokości kolejne wiraże mijałem co 700-800 metrów. Z czasem widzialność stała się co raz bardziej ograniczona, gdyż wjechałem już na niski tego dnia pułap chmur. Na przedostatnim kilometrze najpierw usłyszałem, a po chwili spostrzegłem, iż zbliża się do mnie Darek. Był w gazie czyli na dobrej drodze by również mnie połknąć. Według stravy ostatnie 6,9 kilometra pokonał w 34:58. Ja na finałowym odcinku uzyskałem 38:08 czyli Dario odrobił tu do mnie 3:10. Złapał mnie na 600 metrów przed finałem i w stylu „rasowego górala” od razu zaatakował. Udało mi się odeprzeć ten atak, po czym już zgodnie dojechaliśmy do zamglonej mety. Zatrzymałem się po przejechaniu 22,22 kilometra w czasie 1h 47:59 (avs. 12,3 km/h). Na szczęście na przełęczy otwarta była restauracja. Weszliśmy do niej by schować się przed chłodem i przebrać. Zamówiłem coś gorącego do picia. Po około dziesięciu minutach dojechał do nas Piotr, zaś po niespełna trzynastu Sławek. Nasze wyniki ze stravy na najdłuższym 21-kilometrowym segmencie są następujące: Daniel & Darek – 1h 44:58 (avs. 12 km/h z VAM 940 m/h), Piotr – 2h 12:23 (avs. 9,5 km/h z VAM 745 m/h) oraz Sławek – 2h 14:43 (avs. 9,4 km/h z VAM 732 m/h).
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
www.strava.com/activities/1120758326
http://veloviewer.com/activities/1120758326
ZDJĘCIA
FILM