banner daniela marszałka

Hochwurtenspeicher

Autor: admin o sobota 10. września 2022

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Ausserfragant (B106, Kleindorfstrasse)

Wysokość: 2421 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1698 metrów

Długość: 22,8 kilometrów

Średnie nachylenie: 7,4 %

Maksymalne nachylenie: 16 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Nadszedł czas by zmierzyć się z największą górą tej wyprawy. To znaczy wspiąć się z poziomu Mölltal do kresu drogi technicznej u brzegów sztucznego jeziora Hochwurtenspeicher. Teoretycznie mieliśmy tu do pokonania w pionie 1695 metrów. Niemniej w praktyce aż 1880, jako że na tym 23-kilometrowym podjeździe jest parę krótkich zjazdów, po których trzeba odzyskiwać straconą wysokość. Tym samym przewyższenie brutto tego wzniesienia jest o dobre 200 metrów większe niż amplituda potężnego przecież Grosser Speikkogel. Dla mnie było to również najwyższe wzniesienie owej wycieczki. Adrian swoją „Cima Copi” zaliczył na Großsee, gdzie zabrnął na poziom 2451 metrów n.p.m. Pogoda w sobotę była lepsza niż w dwóch poprzednich dniach, acz nie tak dobra jak wcześniej wieściły to wszelakie prognozy. W każdym razie była dostatecznie dobra by tego dnia pobawić się w naprawdę wysokich górach. Mieliśmy przy tym nadzieję, iż po dwóch przymusowo skróconych etapach, tym razem zgodnie z planem uda się nam przejechać dwa solidne wzniesienia. Jeśli Hochwurtenspeicher była naszą sobotnią „lekturą obowiązkową” to należało się jeszcze zastanowić nad pozycją „uzupełniającą”. Naturalnym wyborem wydawała się sąsiednia wspinaczka pod jeszcze jedno sztuczne jeziorko czyli Oscheniksee. Obie mają nawet wspólny przeszło 7-kilometrowy początek. Powtarzanie tego dolnego sektora można było sobie darować i zacząć drugą górę od rozjazdu. Niemniej wciąż byłoby wspinaczka z piekła rodem. Nawet bez owego wstępu pozostało by nam do zrobienia w pionie 1217 metrów na dystansie ledwie 9,5 kilometra czyli ze stromizną aż 12,8%! Dla porównania słynny Monte Zoncolan z Ovaro, bodaj najtrudniejsza góra wykorzystywana na trasach Wielkich Tourów, ma długość 9,9 kilometra przy średniej 12,2%.

Owszem w Austrii radziłem sobie na podjazdach lepiej niż trzy miesiące wcześniej we Francji, ale czy stać mnie było na podołanie aż tak trudnemu wyzwaniu? Trzeba było na chłodno rozważyć wszelkie „za” i „przeciw”. Zaliczenie dwóch ciężkich podjazdów to jedno, lecz pokonanie tego samego dnia dwóch wzniesień z grona najtrudniejszych w życiu to już zupełnie inna bajka. Do tego jeszcze musiałbym zrobić łącznie 3100 metrów przewyższenia. Mając to na uwadze uznałem, iż to nie pora na Oscheniksee. Może zdobędę je innym razem. Najlepiej „na świeżo” czyli bez ciężaru Hochwurtenspeicher w nogach. Tymczasem założyłem, że po zjechaniu z naszej pierwszej sobotniej góry podjedziemy autem dalsze 7 kilometrów na wschód do Obervellach. Z tej mieściny można było zacząć znacznie łatwiejszy od wspomnianej „dwójki” podjazd do Jamnighutte (1666 m. n.p.m.). W ramach drugiego zadania mielibyśmy wówczas do przejechania 15,9 kilometra, ale z przeciętnym nachyleniem tylko 6,2%. Na początek solidne 6 kilometrów, potem luźny środek i na koniec mocne 4 kilometry ze średnią 9,8%. Z takim pomysłem na najbliższe godziny ruszyliśmy z domu około wpół do dziesiątej. Do przejechania mieliśmy ledwie 13 kilometrów. Po kilkunastu minutach spędzonych na „krajówce” B106 byliśmy już na miejscu. To znaczy w Außerfragant zamieszkanej przez niespełna 270 osób i należącej do gminy Flattach. Wypakowaliśmy się w zatoczce naprzeciw sklepu spożywczego ADEG. Przy tablicy z nazwą wsi powitał nas wielki baner zapraszający do ośrodka narciarskiego Mölltaler Gletscher. Hasło reklamowe „Touch the Sky” ma swe uzasadnienie, bowiem szusowanie w tej stacji można zacząć na wysokości aż 3122 metrów n.p.m. O tym jak się tam dostać będzie jeszcze okazja napisać.

Kilka minut przed dziesiątą byliśmy już przygotowani do jazdy, gdy Adek zdał sobie sprawę, iż zapomniał zabrać kasku. Postanowił wrócić po niego do bazy. Byłem gotów z nim jechać, lecz on nie chciał mnie wstrzymywać. Tym samym ruszyliśmy pod górę osobno w odstępie półgodzinnym. Tym samym szybciej od kolegi mogłem zobaczyć to wszystko co tak groźnie prezentowało się na profilach widzianych w internecie. Czysto teoretycznie dystans 23,2 kilometra i przeciętne nachylenie 7,3% oznaczały „premię górską” z najwyższej półki, lecz niekoniecznie jakieś ekstremum. Niemniej trzeba było mieć na uwadze, iż jej faktyczne przewyższenie jest o 195 metrów większe niż zwykła różnica poziomów między startem a metą. Poza tym 4,5 kilometra z całego dystansu to rozmaite zjazdy. Gdy zatem zdamy sobie sprawę, iż amplituda brutto tej góry to aż 1880 metrów, które trzeba zebrać na dystansie jedynie 18,7 kilometra okaże się, że średnia stromizna odcinków wspinaczkowych wynosi już nieco ponad 10%. Najtrudniejszy kilometr tego wzniesienia ma średnią 14,5%, zaś najcięższy 5-kilometrowy segment trzyma na poziomie 10,7%. Natomiast wszystkie odcinki z dwucyfrową stromizną składają się tu na łączny dystans aż 12,1 kilometra, co według „cyclingcols” jest rekordem nie tylko Austrii, ale i całej Europy! Góra została wyceniona na tej stronie aż na 1763 punkty. Wyżej niż jakikolwiek podjazd przetestowany na topowych wyścigach etapowych, acz niżej niż Grosser Speikkogel zdobyta przez nas pod koniec sierpnia. Która z nich jest trudniejsza trudno orzec. Czy łatwiej „przełknąć” 15 kilometrów o stale wysokim nachyleniu czy też 23 kilometry ze stromiznami podanymi na raty? Jak w życiu: jedni wolą oprocentowanie stałe, zaś drudzy zmienne. Pewne było tylko to, że na tym „olbrzymie” spędzimy więcej czasu niż na „potworze” z Koralpe.

Mölltaler Gletscherstraße owszem ma luźniejsze fragmenty, lecz razi stromizną od pierwszych metrów. Dolny odcinek o długości 8,8 kilometra to droga lokalna L20a służąca za dojazd do wioski Innerfragant oraz do dolnej stacji kolejki Gletscherexpress. Dalsza część wspinaczki wiedzie już po węższej i gorszej jakościowo technicznej dróżce, dzięki której można dojechać autem do stacji przesiadkowej na Gondelbahn Eissee, schroniska Weißseehaus i przede wszystkim do trzech sztucznych jezior, z których najwyżej położonym jest Hochwurtenspeicher. Na sam początek musiałem pokonać sektor o długości 2,8 kilometra ze średnim nachyleniem 10,5%. Przez pierwsze 700 metrów droga biegła na wschód łącząc się na tym odcinku z uliczkami prowadzącymi zrazu przez Kleindorf i Flattach. Potem wzięła zakręt w lewo by od połowy drugiego kilometra biec już równolegle do potoku Fragantbach. Na drugim kilometrze czekało nas dodatkowe utrudnienie. Było nie tylko ostro, lecz zarazem nierówno. Na odcinku kilkuset metrów zerwano tam asfalt, więc z tym kawałkiem stromizny musieliśmy się zmagać jadąc po drodze de facto gruntowej. Na kilometrze trzecim podjazd stopniowo łagodniał. Następnie droga zupełnie się wypłaszczyła, by niebawem przejść w zjazd. Najpierw łagodny, zaś na piątym kilometrze już bardziej wyrazisty. Kolejna faza wspinaczki zaczęła się po 5,3 kilometra od startu. Niemniej na tym etapie nie była ona równie wymagająca co na samym dole. W połowie siódmego kilometra przejechałem przez wspomnianą Innerfragant. Natomiast niespełna kilometr za tą wioską minąłem boczną dróżkę prowadzącą do Oscheniksee. Zerknąłem w jej kierunku. Ujrzałem tam zniszczony asfalt, opuszczony szlaban i kilka znaków zakazu. Zyskałem dodatkowe argumenty był na nią nie zaglądać.

Lepiej było się skupić na wyzwaniu, które miałem przed sobą. Na początku dziewiątego kilometra znów zrobiło się płasko. Tym razem tylko przez kilkaset metrów. Na tym odcinku minąłem elektrownię Innerfragant. Umiarkowany podjazd na kolejnych trzystu metrach doprowadził mnie do kas przed dolną stacją Mölltaler Gletscherbahnen. Kolej tą oddano do użytku w 1997 roku. Jej dolny odcinek z finałem w stacji Eissee (2235 m. n.p.m.) to najdłuższa na świecie podziemna kolejka linowo-terenowa. Zależnie od sposobu liczenia jej trasa ma długość 4718 lub 4827 metrów. Ten dystans kolejka pokonuje w czasie 7:36. Składa się zaś z dwóch wagonów zdolnych pomieścić maksymalnie po 236 osób każdy. Tym samym może ona przewieźć nawet 15.800 osób na godzinę. Na wspomnianej stacji można się przesiąść na Goldenbahn Eissee i tą dotrzeć na poziom 2800 metrów n.p.m. Dalej krótki spacer do Gletscher Jet Bergstation, skąd jedną z dwóch kolejek krzesełkowych można dojechać na Mölltaler Gletscher czyli pułap przeszło 3100 metrów n.p.m. To najwyższy punkt całorocznej stacji narciarskiej Mölltaler Gletscher, która oferuje fanom narciarstwa w sumie 17 tras o łącznej długości 36 kilometrów. Szusować tu mogą niemal przez cały rok. Jedynie od połowy maja do połowy czerwca przewidziana jest przerwa techniczna. Ja zaraz za dolną stacją musiałem skręcić w lewo i wjechać na węższą „privatweg” dość mocno już sfatygowaną. Zapewne po każdej zimie przybywa w niej dziur i pęknięć. Do podjeżdżania była dostatecznie dobra. Na zjeździe i tak nie miałem zamiaru się rozpędzać.

Jednak nie stan nawierzchni, lecz stromizna stanowiła tu zasadniczą przeszkodę. Zaczynałem drugi „odcinek specjalny” tej góry czyli sektor o długości 3,5 kilometra i średnim nachyleniu aż 12,4%. Całe szczęście, że droga pięła się tu wieloma zakosami. Na tym sektorze było aż 25 wiraży. Niekiedy jeden od drugiego dzieliło raptem kilkadziesiąt metrów. Zatem mogłem „zjadać” przewyższenie małymi łyżeczkami. Ścianka, zakręt w prawo, ścianka, zakręt w lewo itd. W razie ewentualnej zadyszki można było pokonać zakręt nieco szerzej i tym samym dać sobie ciut więcej czasu na odsapnięcie przed kolejnym ostrym odcinkiem. W połowie dziesiątego kilometra po pierwszych siedmiu serpentynach dróżka wpadła do około 200-metrowego tunelu. Ciemnego, bo nieco skręcającego. Po 9,7 kilometra od startu zacząłem kolejną serię serpentyn. W jednym miejscu pojawił się po lewej stronie ładny widok na zbiornik wodny wykorzystywany przez elektrownię z Innerfragant. Ostatni wiraż na tym środkowym sektorze wspinaczki minąłem po przejechaniu 12,3 kilometra. Nieco dalej wjechałem do drugiego tunelu. Ten przynajmniej był płaski i prowadził na wprost, więc była w nim lepsza widoczność. Gdy z niego wyjechałem minąłem starszą parę na elektrycznych góralach. To byli jedyni cykliści jakich spotkałem w trakcie swojej wspinaczki. Po 13 kilometrach byłem już pod zarośniętą trawą tamą na Wurtenspeicher. To dolny zbiornik położony na wysokości 1685 metrów n.p.m. Do swego celu miałem jeszcze długie 10 kilometrów i co najważniejsze niemal 750 metrów w pionie. Już niebawem miałem zacząć bodaj najtrudniejszy sektor całego wzniesienia.

Delikatny łuk w prawo pod wspomnianą zaporą. Droga chwilowo obrała kierunek na południe i znów podyktowała mi ciężkie warunki. Odcinek specjalny nr 3 podobnie jak OS-2 miał mieć 3,5 kilometra, ale stromiznę jeszcze większą, bo na średnim poziomie aż 13,1%! Tym razem jednak nie mogłem liczyć na wiraże. Znów mozolne przepychanie z prędkością około 8 km/h. Najważniejsze było utrzymanie równego oddechu. Z tyłu koronka 28, czasem 32. Z przodu rzecz jasna tarcza 34. Pod koniec czternastego kilometra droga zawróciła na północ. Wspomnę, że dopiero na tej górze ujrzałem „austriackie” świstaki tak popularne we włoskich czy francuskich Alpach. W poprzednich dwóch tygodniach tylko z rzadka je słyszałem. Dopiero na tym odludziu mogłem je zobaczyć w akcji. Czuły się tu na tyle bezpiecznie, że hasały sobie wzdłuż i poprzek asfaltu. Naliczyłem sześć sztuk, lecz jeszcze większą atrakcją było ujrzenie stojącej na drodze kozicy jakieś kilkadziesiąt metrów przed mną. Ten najostrzejszy sektor zmęczyłem w 27 minut z hakiem i po 16,5 kilometrach wspinaczki znalazłem się na wysokości 2110 metrów n.p.m. Do szczytu brakowało niewiele ponad 300 metrów w pionie do zrobienia na dystansie niemal 7 kilometrów. W teorii mógł więc to być relatywnie łagodny odcinek ze średnim nachyleniem między 4-5%. W praktyce teren był nieregularny. Tu zjazd, a tam kolejna ścianka. Na krótkim wypłaszczeniu pojawił się rozjazd. Trzeba było wybrać lewą opcję, gdyż prawa była ślepą dróżką do kolejnego sztucznego jeziorka, a mianowicie Feldsee. Krótki zjazd do łuku drogi, po czym na osiemnastym kilometrze kilkaset metrów spędzonych pod dachem trzech galerii. Za nimi mocna ścianka, po czym na dziewiętnastym kilometrze więcej zjazdu niż wspinaczki.

Pod koniec dwudziestego kilometra minąłem jeziorko Stübelsee (2205 m. n.p.m.), zaś czterysta metrów dalej stację pośrednią Eissee. Stąd do mety brakowały już niespełna 3 kilometry. Pierwsza połowa tej końcówki to stromy odcinek z trzema wirażami zakończony wjazdem na poziom Weißsee (2365 m. n.p.m.). Minąłem tu stojące po prawej stronie drogi schronisko Weißseehaus. Potem był łatwiejszy odcinek wzdłuż wschodniego brzegu jeziorka i na koniec jeszcze jedna ścianka, lecz z dwoma końcówkami. Początkowo odbiłem w lewo i wjechałem na koronę zapory trzymającej wody Hochwurtenspeicher. Po chwili zawróciłem uznając, iż pewnie wyżej dociera prawa końcówka drogi. Było tam do przejechania jeszcze 600 metrów. Dojechałem do końca asfaltu, cyknąłem kilka zdjęć i rozejrzałem się za miejscem, gdzie mógłbym się schować przed wiatrem. Na górze było tylko 8 stopni, zaś wietrzysko potęgowało odczucie chłodu. Pod budką robotników przebrałem się, po czym zjechałem kawałek by raz jeszcze wjechać na koronę zapory tym razem na szybką sesję foto. Po drodze spotkałem Adka, który też zrazu wybrał krótszy, lewy finisz. Stojąc na tamie zerkałem tak na lazurowe wody zbiornika jak i na zachód w kierunku szczytu Weißseekopf. Gdzieś tam po jego drugiej stronie była nasza środowa meta przy Großsee. Według stravy na zdobycie Hochwurtenspeicher czyli pokonanie segmentu o długości 22,49 kilometra potrzebowałem 2h 04:43 (avs. 10,8 km/h). Adriano spędził na nim 1h 51:26 (avs. 12,1 km/h). Gdybyśmy od razu finiszowali na prawo można by z tych czasów urwać minutę lub półtorej. Mój kompan otarł się o tutejsze podium. Na „liście rankingowej” wskoczył na czwarte miejsce. Ja jestem na niej dziewiętnasty pośród 74 osób. Co ciekawe liderem jest Polak czyli Krzysiek z Wrocławia, który 25 czerwca 2022 roku wdrapał się tu w czasie 1h 39:11 bijąc poprzedni KOM o niemal dwie minuty. Chapeau bas.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/7785572388

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/7785572388

HOCHWURTENSPEICHER by ADRIANO

https://www.strava.com/activities/7784393134

ZDJĘCIA

Hochwurten_79

FILM