Port de Lers
Autor: admin o czwartek 2. czerwca 2022
DANE TECHNICZNE
Miejsce startu: Vicdessos (D8, D18)
Wysokość: 1517 metrów n.p.m.
Przewyższenie: 808 metrów
Długość: 11,9 kilometra
Średnie nachylenie: 6,8 %
Maksymalne nachylenie: 12 %
PROFIL
SCENA i AKCJA
Czwartek był dniem naszej pierwszej pirenejskiej przeprowadzki. Na kolejne cztery dni znalazłem nam bowiem bazę noclegową w miejscowości Ax-les-Thermes. Uzdrowisku położonym w górnej części doliny Ariege. Tym niemniej w moim świecie nie mógł to być jedynie „pusty przelot” pomiędzy dwoma miejscami tymczasowego zakwaterowania. Na tym szlaku trzeba było znaleźć dla swej duszy i ciała jakieś górskie atrakcje. Najlepiej dwie, aby piąty etap naszej podróży nie był uboższy od pozostałych. W tym celu wyznaczyłem nam kilkugodzinny postój w miejscowości Vicdessos, która to od początku 2019 roku wraz z sąsiednimi wioskami: Goulier, Sem i Suc-et-Sentenac tworzy gminę Val de Sos. Ruszając z tej miejscówki mieliśmy do wyboru i ewentualnego wykorzystania aż trzy wymagające, choć nieprzesadnie trudne wspinaczki. Przede wszystkim znany z tras Tour de France podjazd na Port de Lers. Poza tym testowany na imprezie niższej rangi wjazd ku stacji narciarskiej Goulier-Neige. W końcu zaś najdłuższy z nich, acz nieznany w kolarskim światku szlak ku sztucznemu jezioru opierającemu się o zaporę Barrage de Soulcem. Wspinaczka na przełęcz Lers była jak dla mnie lekturą obowiązkową. Postanowiliśmy ruszyć na nią razem i to w pierwszej kolejności. Dłużej zastanawiałem się nad wyborem drugiego ze swych celów. Ostatecznie zdecydowałem się pognać ku dzikiej górskiej naturze, hen pomiędzy szczyty opierające się o granice Księstwa Andory. Piotr w kwestii swego „drugiego dania” nie miał szczególnego wyboru. Goulier-Neige w tym roku znalazła się na trasie Ronde de l’Isard. Tym samym wypadało mu zrobić „wywiad rodzinny” i wcielić się w rolę szpiega-zwiadowcy.
Sarrat de Foulgas opuściliśmy później niż zwykle, gdyż trzeba było spakować do samochodu cały nasz dobytek. Pożegnawszy nasz skromny domek skierowaliśmy się na pobliską Col de Port. Po 17-kilometrowym zjeździe wpadliśmy na Route Nationale 20 w pobliżu miasta Tarascon-sur-Ariege. Z owej „krajówki” zjechaliśmy jednak już przy najbliższej okazji wjeżdżając na drogę D8 biegnącą na zachód. Jadąc nią minęliśmy Niaux, miejscowość słynącą z pobliskich jaskiń ozdobionych efektownymi malowidłami z okresu paleolitu. Po przejechaniu 34 kilometrów dotarliśmy do centrum Vicdessos, zatrzymując się na dużym i bezpłatnym parkingu nieopodal siedziby lokalnego merostwa. Z tego miejsca do drogi D18 i początku podjazdu na Port de Lers brakowało nam tylko pięciuset metrów. Jakiś kwadrans po jedenastej byliśmy już gotowi do spotkania z kolejną pirenejską górą znaną „Wielkiej Pętli”. Lers pojawiła się na Tourze siedem razy, z czego czterokrotnie była forsowana od „naszej” południowej strony. Pierwszym jej zdobywcą w dziejach TdF stał się wspominany już przeze mnie Marco Pantani na etapie do Guzet-Neige z 1995 roku. Po nim tym samym szlakiem najszybciej na Lers wjeżdżali zaś: Portugalczyk Sergio Paulinho (2012), Francuz Romain Bardet (2019) i już po naszej wizycie Niemiec Simon Geschke (2022). Peleton Le Tour wjechał też na nią trzykrotnie od strony północnej. Przy czym jedynie w 2015 roku wykonano pełną wspinaczkę z początkiem w Massat. Premię górską na Lers wygrał wtedy Michał Kwiatkowski uczestniczący w ucieczce na etapie do Plateau de Beille.
Natomiast w latach 2004 i 2011 północna Lers była jedynie 4-kilometrową poprawką po dłuższym podjeździe na Col d’Agnes. Jako taka premia, ledwie trzeciej kategorii, padła łupem Duńczyka Michaela Rasmussena i Baska Gorki Izagirre. Port de Lers leży między masywami Lherz i Trois Seigneurs, których najwyższe szczyty osiągają wysokość 2088 i 2199 metrów n.p.m. Po północnej stronie owej przełęczy leży jeziorko Etang de Lers. Latem jest ono mekką dla lokalnych wędkarzy, zaś zimą z tras miejscowego ośrodka korzystają fani narciarstwa biegowego. Północne stoki Lers cieszą się też uznaniem w środowisku paralotniarzy. Północny podjazd na tą przełęcz jest o połowę dłuższy od południowego, lecz bynajmniej nie trudniejszy. Liczy on sobie niemal 17 kilometrów i ma średnie nachylenie 5,2%, wydatnie zaniżone za sprawą łatwego początku. Przy tym owa wspinaczka z Massat do wysokości 1300 metrów n.p.m. jest jednocześnie większą częścią północnego podjazdu na pobliską przełęcz Agnes. Cyclingcols wycenia południowe Lers na 631, zaś północne na 556 punktów. Po krótkim wstępie na biegnącej przez Vicdessos szosie D8 szybko skręciliśmy w prawo wjeżdżając na drogę D18. Podjazd zrazu łagodny, już pod koniec pierwszego kilometra nabrał rumieńców. Rychło przyszło nam się mierzyć z nachyleniem rzędu 8%, zaś pod koniec drugiego kilometra na dojeździe do skrętu ku wiosce Sentenac stromizna momentami sięgała już 12%. Na drugim kilometrze spadłem Piotrowi z koła i po przejechaniu trzech kilometrów traciłem do niego ponad 20 sekund. Trzeci kilometr trzymał dalej na poziomie 8%. Luźniej zrobiło się dopiero na czwartym, gdy minąłem skręt w prawo ku wiosce Suc.
Środkowa faza wzniesienia miała zmienne nachylenie na poziomie od 5,5 do 9,5%. Na siódmym kilometrze trzeba było pokonać dwa pierwsze wiraże. Natomiast na początku dziewiątego minąłem mini-wodospad, którym spływa potok Arbu. W środkowej i górnej fazie podjazdu traciłem już do Piotra średnio 30 sekund na każdym kilometrze. Niemniej nie męczyłem się tak bardzo jak na wszystkich wcześniejszych wzniesieniach, za wyjątkiem Pic de Nore. Po przebyciu dziewięciu kilometrów droga wyskoczyła już z leśnej otuliny i ostatnie kilometry trzeba było pokonać w pełnym słońcu. Dzień był ciepły. Temperatura utrzymywała się na poziomie co najmniej 25 stopni. Za wspomnianym wodospadem nasz szlak wspinaczkowy obrał wyraźnie zachodni kierunek. W owej końcówce droga wiodła ku przełęczy przez teren odsłonięty z wykorzystaniem sześciu serpentyn. Kolejne stromizny zwiastowały znajome nam tabliczki „made in Ariege”. W pobliżu szczytu minęliśmy napis wspominający Raymonda Poulidora jak i kolejny zwiastujący tegoroczną wizytę na Lers wyścigu Ronde de l’Isard. Na przełęcz wdrapałem się w ciągu niespełna 53 minut. Mój wynik to 52:53 przy średniej prędkości 12,8 km/h. Do Piotra tym razem straciłem przeszło trzy minuty. Być może najsłabszy swój dzień miałem już za sobą. Mój kompan dotarł tu w 49:40 (avs. 13,7 km/h). Dla porównania z naszymi osiągami wspomnę tylko, że co lepsi uczestnicy TdF 2022 uporali się z tym podjazdem w zaledwie 31 minut. Zdobywszy Port de Lers obaj zawróciliśmy do Vicdessos. Pietro ruszył stamtąd w stronę Goulier. Ja zaś podjechałem do Auzat, skąd miałem zacząć drugi ze swych czwartkowych podjazdów.
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
https://www.strava.com/activities/7244026938
https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/7244026938
PORT DE LERS by Pierre
https://www.strava.com/activities/7242780894
ZDJĘCIA
FILM