Col de la Lombarde
Autor: admin o poniedziałek 14. września 2020
DANE TECHNICZNE
Miejsce startu: Isola (M97)
Wysokość: 2347 metrów n.p.m.
Przewyższenie: 1481 metrów
Długość: 20,6 kilometra
Średnie nachylenie: 7,2 %
Maksymalne nachylenie: 11,2 %
PROFIL
SCENA i AKCJA
Dziewiąty etap tej wyprawy pod jednym względem był szczególny. Tylko tego dnia w pogoni za kolejnymi kolarskimi szczytami mogliśmy przekroczyć granicę V Republiki. Wszystko dlatego, że naszym pierwszym i zarazem głównym celem na poniedziałek była Col de la Lombarde. Przełęcz, która od lutego 1947 roku wyznacza granicę między Francją a Włochami na tym odcinku Alp Nadmorskich. Licząc od południa jest to druga z siedmiu wysokogórskich przepraw drogowych pomiędzy tymi państwami. Bliżej Morza Śródziemnego mamy jedynie przełęcz Tende, zaś dalej na północy Larche, Agnel, Montgenevre, Mont-Cenis i Petit-Saint-Bernard. Pośród nich Lombarde jest też drugą pod względem wysokości. Przełęcz ta leży pomiędzy szczytami Tete de l’Ardech (2475 m. n.p.m.) na zachodzie oraz Cime de la Lombarde (2800 m. n.p.m.). Tej drugiej górze zawdzięczając swą nazwę. Włoski podjazd ku granicy zaczyna się między miasteczkiem Vinadio a wioską Pratolungo. Natomiast francuski w miejscowości Isola. Ten górski szlak prowadzi drogami SP255 oraz M97 łącząc doliny: Valle Stura di Demonte i Vallee de la Tinee. Podobnie jak w przypadku Bonette obie wspinaczki mają bardzo podobną skalę trudności. Na bazie danych z „cyclingcols” można przyjąć, iż francuska Col de Lombarde jest od włoskiej Colle di Lombarda nieco krótsza (o 400 metrów), lecz odrobinę większa (o 13 metrów). Przy tym ma wyższe średnie nachylenie (o 0,2%), ale za to mniejszą stromiznę maksymalną (o 0,6%). Ogólnie „przegrywa” porównanie ze swą włoską sąsiadką stosunkiem 1099 do 1108 punktów. Gdyby ktoś chciał jednego dnia zdobyć tą przełęcz od obu stron musiałby przejechać 83 kilometry z łącznym przewyższeniem 2951 metrów. Ja tego robić nie musiałem. Włoską stronę tej góry zaliczyłem bowiem już w lipcu 2010 roku. Teraz po przeszło 10 latach przyszła pora na szlak francuski. Warto jeszcze wspomnieć o głównych atrakcjach turystycznych z obu stron granicy. Na północ od przełęczy jest nim barokowe Santuario di Sant’Anna z roku 1681. Druga pod względem wysokości położenia (2035 m. n.p.m.) świątynia Europy.
Można rzec, iż „Italia się tu modli, zaś Francja bawi”. Dlatego, że po południowej stronie granicy uwagę przykuwa przede wszystkim stacja narciarska Isola 2000. Ten ośrodek sportów zimowych oddano do użytku w 1971 roku. Jest całkiem duży i dzięki swemu mikroklimatowi słynie ze świetnych warunków śniegowych. Obejmuje obszar 20km2 rozciągający się na poziomach od 1840 do 2603 metrów n.p.m. Działają w nim 22 wyciągi mogące obsłużyć 20.000 osób na godzinę. Narciarze i fani snowboardu mają tu do swej dyspozycji 42 trasy o łącznej długości 120 kilometrów. Ponadto: snowpark, half-pipe oraz stoki do boarder-crossu i jazdy na muldach. Col de la Lombarde z każdej strony oferuje przewyższenie niemal 1500 metrów. Z kolarskiego punktu widzenia jest więc potężną górą, nieco większą niż takie „sławy” jak Tourmalet czy Monte Bondone. Niemniej leży w południowych Alpach i na granicy państw, więc jest rzadko wykorzystywane przez kolarskie wyścigi. Dość powiedzieć, iż Wielkie Toury „odkryły” ją dopiero w XXI wieku. Niemniej zanim peleton Tour de France czy Giro d’Italia przejechał przez tą przełęcz, kolarze ścigali się już wcześniej na niepełnym francuskim podjeździe. To znaczy kończąc 16-kilometrową wspinaczkę w Isola 2000. W sezonie 1976 zakończył się tu pierwszy etap Tour de l’Avenir. Wygrał go Szwed Sven-Ake Nilsson, który o 43 sekundy wyprzedził Francuza Gilberta Chaumaz, zaś pozostałych rywali o dwie-trzy i więcej minut. Kolarz z Malmo prowadził w tej imprezie od pierwszego do ostatniego dnia wygrywając „generalkę” z przewagą ponad 9 minut nad Czechem Milosem Hrazdirą. Nilsson miał już na swym koncie medale Mistrzostw Świata. Przede wszystkim drużynowe złoto (Montreal 1974) oraz indywidualne srebro (Yvoir 1975). Niemniej dopiero ten sukces stał się dla niego przepustką do profesjonalnego peletonu. W trakcie ośmioletniej kariery zawodowej dwukrotnie ukończył TdF w czołowej „10” oraz zajął trzecie miejsce w Vuelta a Espana 1982.
Tour de France dojechał w to samo miejsce dopiero w sezonie 1993. W Isola 2000 zakończył się jedenasty etap „Wielkiej Pętli”, rozpoczęty w stacji Serre Chevalier nieopodal Briancon. Odcinek bardzo ciężki, bo prowadzący przez przełęcze: Izoard, Vars oraz Cime de la Bonette. Na ostatnich kilometrach w walce o zwycięstwo liczyło się siedmiu kolarzy. Szkot Robert Millar bezskutecznie zaatakował cztery kilometry przed metą. Na 1000 metrów przed kreską szczęścia spróbował Zenon Jaskuła. Niestety szybko i skutecznie skontrowali go dwaj najmocniejsi kolarze tego wyścigu. Finisz wygrał Szwajcar Tony Rominger przed hiszpańskim Baskiem Miguelem Indurainem. Trzeci Włoch Claudio Chiappucci stracił do nich 13 sekund. Jaskuła i Kolumbijczyk Alvaro Mejia po 15, Duńczyk Bjarne Riis 31, zaś Millar równo minutę. Przełęcz została zdobyta przez Tour dopiero w 2008 roku. Na etapie z Cuneo do Jausiers wjechano na nią od strony włoskiej. Premię górską na Colle di Lombarda wygrał podejrzanie mocny na tym wyścigu Niemiec Stefan Schumacher. Kolarz ekipy Gerolsteiner triumfował na obu czasówkach 95. TdF, ale po trzech miesiącach został zdyskwalifikowany za korzystanie z EPO CERA. Szesnasty odcinek TdF rozstrzygnął się na podjeździe i zjeździe z Bonette. Wygrał go Francuz Cyril Dessel. Znacznie większe znaczenie miał francuski podjazd pod Col de la Lombarde na dwudziestym etapie Giro d’Italia 2016. Odcinek z Guillestre do Santuario Sant’Anna di Vinadio rozstrzygnął o losach tego wyścigu! Przed Lombardą trzeba było pokonać przełęcze Vars i Bonette. Mieliśmy w tym dniu dwa wyścigi w jednym. Z przodu uciekinierzy walczyli o sukces etapowy. Za ich plecami liderzy o zwycięstwo i podium generalne. Premię górską jak i sam etap wygrał Estończyk Rein Taaramae, który o 52 sekundy wyprzedził Kolumbijczyka Darwina Atapumę oraz o 1:17 Amerykanina Joe Dombrowskiego. Z tyłu działy się ważniejsze rzeczy. Na kilkanaście kilometrów przed metą Vincenzo Nibali urwał liderującego Estebana Chavesa. Sycylijczyk musiał tego dnia odrobić do Kolumbijczyka 44 sekundy. Zyskał aż 1:36 i po raz drugi w karierze wygrał wielkie Giro.
Trasę samochodowego dojazdu przetestowaliśmy dzień wcześniej. W poniedziałek kierunek był ten sam, acz dystans skromniejszy o 20 kilometrów. Dokładnie o godzinie jedenastej rozpoczęliśmy naszą wspinaczkę. Było gorąco. Na samym dole mieliśmy temperaturę 30 stopni. Wiedziałem, że początek będzie ciężki. Na profilu z „archivio salite” pierwsze trzy kilometry mają przeciętne nachylenie aż 9,1%. Według tabelki z „massimoperlabici” początkowy segment 2,8 kilometra ma średnio nawet 9,8%. Po dwustu metrach od startu przejechaliśmy most nad potokiem Guercha i skręciliśmy w prawo zostawiając za sobą uliczkę wiodącą do centrum Isoli. Po tym zakręcie od razu zrobiło się stromo. Na kolejnych trzystu metrach zaliczyliśmy pierwsze dwa wiraże. Ukończona w roku 1968 droga M97 z pozoru nie wygląda na szczególnie krętą. Do poziomu ośrodka Isola 2000 poprowadzona jest wzdłuż dwóch potoków. O pierwszym już wspomniałem, w dolinę drugiego tj. Chastillon wjeżdża się pod koniec czwartego kilometra. Ta górska szosa biegnie zrazu na północny-, zaś następnie na południowy-wschód. Dopiero powyżej stacji skręca na północ. Jej budowa musiała być skomplikowana. Na całym tym szlaku jest aż 41 wiraży, 8 mostów i 5 galerii. Od początku jechało mi się tu ciężko. Droga była stosunkowo szeroka, więc nie sprawiała wrażenia szczególnie stromej. Niemniej realną stromiznę czuć było w nogach i płucach. Dodatkowo przeszkadzał nam upał i przeciwny wiatr. Zaczęliśmy dość szybko, bo z VAM-em w okolicy 1050 m/h. Przetrwałem pierwsze trzy kilometry w towarzystwie Adriana, ale na początku czwartego puściłem koło. Musiałem wyrównać oddech i złapać równy rytm, by nie wpaść w jakiś głębszy kryzys. Gdy nachylenie nieco odpuściło podjąłem jeszcze próbę pościgu, ale Adek jechał na tyle mocno, że nie sposób było się do niego zbliżyć. W dolinie Guercha dłuższe proste były przerywane parami zakrętów. Gdy szosa przeszła w dolinę Chastillon z miejsca trafiła się seryjka czterech wiraży. Pod koniec piątego kilometra na moście nr 5 przejechałem na lewy brzeg potoku.
Po czternastym zakręcie czekała mnie dłuższa prosta, zaś na początku siódmego kilometra kręty odcinek z czterema serpentynami. Potem w drugiej połowie siódmego i na całym ósmym kilometrze trzeba było przejechać przez cztery galerie anty-lawinowe. Trzy z nich były pół-otwarte czyli ze światłem wpadającym z lewej strony do ciemnego korytarza. Na szóstym moście wróciłem na prawą stronę doliny, po czym zaliczyłem zakręty nr 21-23 i ostatnią galerię, a w zasadzie ciemny tunel. Na początku dziesiątego kilometra droga zaczęła skręcać na południe. W pierwszej połowie jedenastego skorzystała z siódmego już mostu, dokładnie na wysokości 1690 metrów n.p.m. Do stacji wciąż brakowało stąd sześciu, zaś do przełęczy dziesięciu kilometrów. Niemniej ponad połowa podjazdu była już za mną i to ta trudniejsza. Po 25 zakrętach na pierwszych 10 kilometrach teraz szosa biegła grzecznie wzdłuż lewego brzegu Chastillon aż do końca trzynastego kilometra. Nachylenie też było łagodniejsze, za wyjątkiem jednej 250-metrowej ścianki. Pod koniec tego odcinka minąłem pierwsze wyciągi narciarskie, zaś na początku czternastego kilometra skorzystałem z ostatniego mostku na tym szlaku. Do końca piętnastego kilometra nachylenie nadal było umiarkowane. Dopiero na wjeździe do Isola 2000 przypomniała się stromizna z dwucyfrową wartością. Po przebyciu 15,8 kilometra w czasie 1h 08:30 (avs. 13,8 km/h) dotarłem do dużego ukwieconego ronda w centrum stacji. W tym miejscu traciłem już do Adriana 3:13. Na tym rondzie i zarazem wirażu nr 29 zaczyna się ostatni segment wspinaczki pod Lombardę. Na stronie „massimopelabici” cały podjazd podzielono na pięć segmentów. O stromiźnie pierwszego już wspomniałem. Na trzech środkowych średnie nachylenie oscyluje w granicach od 6,3 do 7%. Partia szczytowa jest od nich nieco trudniejsza. Finałowy odcinek zaczyna się na wysokości 2008 metrów n.p.m. i liczy sobie 4,7 kilometra przy średniej 7,3%.
Przez pierwsze półtora kilometra jechałem jeszcze przez teren ośrodka narciarskiego. Po wirażu nr 31 droga stała się węższa. Na początku osiemnastego kilometra przejechałem pod linią kolejnego wyciągu. Do pokonania w pionie pozostawało stąd przeszło 250 metrów na dystansie 3,2 kilometra. O stromiźnie kolejnych kilometrowych odcinków informowały eleganckie tabliczki z pobocza drogi. Krajobraz stawał się bardziej dziki i surowy, acz ostatnie drzewa iglaste rosły jeszcze na wysokości ponad 2200 metrów n.p.m. W samej końcówce droga wiła się już tylko pośród skąpych pastwisk i skałek. Na trzysta metrów przed finałem przejechałem pod ostatnim z wyciągów. Wkrótce minąłem tabliczkę z napisem „Italie” i po chwili zameldowałem się na przełęczy. Górny odcinek przejechałem w 21:14 (avs. 13,1 km/h) tj. o 1:06 wolniej od swego kompana. Cała wspinaczka zabrała mi zaś przeszło półtorej godziny, bowiem na „oficjalnym” segmencie ze stravy mam czas 1h 30:29 (avs. 14 km/h z VAM 957 m/h). Niemniej jest to 134. wynik na 1001 osób, więc mimo pewnych kłopotów i zmęczenia trudnym niedzielnym etapem nie poszło mi najgorzej. Adriano wykręcił tu czas 1h 26:11 (avs. 14,7 km/h z VAM 1005 m/h) czyli nadrobił nade mną 4:18. Średnio 15 sekund na każdym kilometrze od momentu rozstania. Co ciekawe KOM z tej góry należy do „Rekina z Messyny”. Nibali na wspomnianym etapie Giro-2016 wjechał na tą premię górską w czasie 57:37 (avs. 22 km/h z VAM 1503 m/h). W późniejszych latach tylko Stephane Rossetto na treningu z lipca 2020 roku zszedł tu poniżej godziny. Na samej górze spędziliśmy przeszło pół godziny. Pogoda była wyborna. W cieniu 19, zaś w słońcu 25 stopni. Nie było przed czym uciekać. Pokręciliśmy się pieszo po obu stronach granicy. W oddali dostrzegłem Santuario di Sant’Anna, które zwiedziłem z Iwoną przed dziesięciu laty. Ponieważ podjazd dał mi się we znaki w trakcie zjazdu namówiłem Adka na coś więcej niż standardowy zestaw kawa & ciastko. W Isola 2000 zatrzymaliśmy się na obiad w restauracji Le Vieux Chalet, gdzie szybko zleciała nam kolejna godzina z małym hakiem.
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
https://www.strava.com/activities/4059878708
https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/4059878708
ZDJĘCIA
FILM