banner daniela marszałka

Melchboden (Zell am Ziller)

Autor: admin o sobota 12. sierpnia 2023

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Zell am Ziller

Wysokość: 2035 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1458 metrów

Długość: 15,7 kilometra

Średnie nachylenie: 9,3 %

Maksymalne nachylenie: 18 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Pomiędzy drugą i trzecią wspinaczką na Zillertaler Hohenstrasse miałem dzień przerwy od roweru. Niemniej w piątek nie traciłem kontaktu z górami. Można nawet powiedzieć, że zaszedłem wyżej niż dane mi tu było wjechać rowerem. Wybraliśmy się z Iwoną na górski trekking. Najpierw pojechaliśmy samochodem w głąb doliny Zamsergrund, aż po parking obok sztucznego jeziora Schlegeisspeicher (1784 m. n.p.m.). Z tego zaś poziomu jak wielu turystów w ów słoneczny dzień weszliśmy na stromy szlak wiodący do Olpererhutte (2389 m. n.p.m.). Do zrobienia z buta mieliśmy niespełna trzy kilometry z przewyższeniem przeszło 600 metrów. A kiedy już doszliśmy do schroniska to wypadało jeszcze podejść odrobinkę dalej i ustawić się w kolejce do zwodniczych zdjęć na sławnym Panoramabrucke. Kto chce niech sprawdzi w necie na czym owa iluzja polega. Nazajutrz w godzinach porannych wybrałem się powalczyć z Melchboden. Runda druga. Tym razem chciałem zdobyć tą górę północnym szlakiem ze startem w Zell am Ziller. Cały dojazd do podnóża tego wzniesienia poznałem już we wtorek. Jadąc do Hippach minąłem bowiem początek mojej sobotniej wspinaczki. Tym razem w ramach rozgrzewki przed kolejnym ultra-stromym podjazdem miałem raptem 4,6 kilometra. Zell am Ziller to gmina mająca nieco ponad 1700 mieszkańców. Co ciekawe pod względem powierzchni jest najmniejszą w Zillertal. Mimo to uchodzi wespół z Fugen za administracyjną i gospodarczą stolicę owej doliny. Ma tu swą siedzibę sąd rejonowy. Historia tej miejscowości sięga VIII wieku, kiedy to z akcją misyjną zawitali w te górskie strony mnisi z diecezji salzburskiej. Ślad po tym wydarzeniu widać zresztą w aktualnym herbie tyrolskiego Zell. Miasteczko to słynie z „Gauderfest”. Jednego z najstarszych festiwali folklorystycznych w Tyrolu. Trwa on cztery dni i jest organizowany rokrocznie na początku maja.

Zell am Ziller do spółki z ośrodkami w Gerlos i Konigsleiten tworzy od roku 2000 teren narciarski Zillertal Arena. Do dyspozycji narciarzy jest tu w sumie 150 kilometrów tras obsługiwanych przez 52 wyciągi, które są w stanie przewieźć 85 tysięcy osób na godzinę. Nie wiem czy Osterreich Rundfahrt korzystał kiedykolwiek z podjazdów na Zillertaler Hohenstrasse. Niemniej dzięki memoire-du-cyclisme ustaliłem, iż w latach 1991-95 etapy tego wyścigu kończyły się właśnie w Zell am Ziller. Jeden z nich, ten z 1992 roku wygrał Georg Totschnig. Północny podjazd na Melchboden był najdłuższym z sierpniowego kwartetu. Pozornie najłagodniejszym z nich, ale z pewnością nie najłatwiejszym. Przeciętne nachylenie tego wzniesienia to nieco ponad 9%. Co robi wrażenie, acz nie takie jak dwucyfrowe wartości. Średnia ta byłaby znacznie wyższa gdyby nie urozmaicony teren na ostatnich kilometrach tej wspinaczki. Dolna i środkowa tercja tego podjazdu jest nie mniej stroma niż ścieżki z Hippach czy Ried im Zillertal. Na dystansie 10,8 kilometra trzeba tu pokonać przewyższenie 1223 metrów co daje średnią aż 11,3%. Na kilometrach siódmym i jedenastym oscyluje ona w pobliżu 13%. Niemniej sektor górny to już przeplatanka zjazdów i podjazdów z przewagą tych drugich. W teorii do zdobycia pozostaje ledwie 221 metrów na dystansie 4,5 kilometra. Natomiast w praktyce do pokonania w pionie na tej końcówce mamy 256 metrów w trzech kawałeczkach o łącznej długości 2,7 kilometra. Według „cyclingcols” na całej tej górze jest w sumie 9,7 kilometra odcinków o nachyleniu co najmniej 10%, zaś najtrudniejszy 5-kilometrowy segment ma średnio 12%. Tyle wiedziałem o owej górze przed startem. Naiwnie uznałem zatem, iż trzeba będzie przetrwać pierwsze 11 kilometrów wspinaczki, a potem to już względny luzik.

Z Ferienwohnung Maria Lechner podobnie jak we wtorek wyjechałem parę minut po ósmej. Tym razem było nieco cieplej. Na płaskim dojeździe miałem 16 stopni. Po niespełna 11-minutowej rozgrzewce odbiłem od rzeki skręcając w prawo. Na samym początku jazda przez teren zabudowany. Najpierw przejechałem przez Zellberg, zaś nieco wyżej byłem już we wiosce Reisch. Na pierwszym kilometrze dwa wiraże, w pierwszej połowie drugiego kilometra trzy kolejne. Potem długi na 1300 metrów odcinek w kierunku północnym. Jadąc nią w połowie trzeciego kilometra minąłem Herz-Jesu Kapelle. W tej wstępnej fazie wszystkie kilometry w przedziale od 11 do 12,5%, przy czym każdy kolejny sektor trudniejszy od poprzedniego. Za szóstym zakrętem droga zaczęła nieco odpuszczać. Na czwartym i piątym kilometrze nachylenie wynosiło „ledwie” 9,6%. W połowie piątego kilometra minąłem wioskę Burbach. Jakieś czterysta metrów za wirażem nr 8 napotkałem bramkę z poborem opłat. Ten wjazd na płatny odcinek Zillertaler Hohenstrasse znajduje się na wysokości tylko 1100 metrów n.p.m. Powyżej niej droga częściej wiodła wśród drzew niż jak dotąd pośród łąk. Można więc zażartować, iż zmotoryzowani kierowcy płacą tu „myto” za hałasowanie w lesie. Pierwsze 6 kilometrów z małym hakiem czyli cały odcinek do dziewiątego zakrętu, na którym trzeba było pokonać 700 metrów w pionie, przejechałem w 38:23 co oznaczało VAM 1094 m/h. Tu zaczynał się kręty i nadal bardzo stromy sektor leśny. Zanim skończył się dziesiąty kilometr tej morderczej wspinaczki zaliczyłem już osiemnaście wiraży. Na czternastym minąłem dróżkę, którą mógłbym zjechać prosto do Aschau.

Po ostatniej zmianie kierunku jazdy jeszcze jeden bardzo ciężki kilometr. Minąłem na nim zjazd ku gospodzie Grunalm. Niebawem po przebyciu 10,8 kilometra od Zell am Ziller mogłem się w końcu  odprężyć na krótkim odcinku z przejazdem obok Alpengasthof Hirschbichlalm. Ten alpejski zajazd świętował w tym roku swe 50-lecie czyli jest kilka starszy niż asfaltowa wersja Zillertaler Hohenstrasse. Trzysta płaskich metrów do zakrętu nad potokiem Talbach. Po nim króciutki zjazd i ścianka o długości 300 metrów. Potem chwilka płaskiego terenu i kolejny, tym razem przeszło półkilometrowy zjazd. Do tego pod koniec stromy tzn. z ujemnym nachyleniem aż 11%. Następnie jakby dla kontrastu cały kilometr na wschód ostro pod górę ze stromizną niekiedy przekraczającą 15%. Jednym słowem niezła sinusoida. Przyznam, że ten teren góra-dół męczył mnie bardziej niż wcześniejsza bardzo trudna, lecz stała wspinaczka. Ciężko było złapać właściwy swoim możliwościom rytm jazdy. W połowie czternastego kilometra droga skręciła na południe. Przez kolejne 600 metrów teren znów opadał, acz tym razem łagodnie. Na początku piętnastego kilometra zacząłem ostatnią fazę tej wspinaczki. Jeszcze jeden ciężki kilometr z chwilowym maksem 16,5%. Dopiero ostatnie 350 metrów znacznie łagodniejsze. Z rozpędu zjechałem jeszcze ku Jausenstation Melchboden, gdzie byłem świadkiem odjazdu górskich taksówek. Według stravy cały podjazd o długości 15,78 kilometra pokonałem w 1h 33:27 (avs. 10,1 km/h). VAM raptem 929 m/h, ale tzw. prędkość pionowa musiała mocno spaść na ostatnich kilometrach. Dopóki było mocno pod górę trzymałem całkiem zdrowe tempo na poziomie około 1030 m/h.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/9632782716

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/9632782716

ZDJĘCIA

Melchboden_nord_01

FILM