Pico del Buitre
Autor: admin o poniedziałek 11. września 2023
DANE TECHNICZNE
Miejsce startu: Arcos de las Salinas
Wysokość: 1948 metrów n.p.m.
Przewyższenie: 891 metrów
Długość: 11,8 kilometra
Średnie nachylenie: 7,6 %
Maksymalne nachylenie: 16 %
PROFIL
SCENA i AKCJA
Po opuszczeniu Virgen de la Vega mieliśmy do przejechania autem 66 kilometrów. Na początek wjazd na przełęcz św. Rafała (1560 m. n.p.m.). Z niej zjazd do Mora de Rubielos. Ładnego miasteczka z XIV-wiecznym zamkiem. Następnie przecięliśmy autostradę A-23 czyli Autovia Mudejar. Po wjeździe na drogę A-1514 byliśmy już na trasie szóstego etapu tegorocznej Vuelty. Na tym szlaku jeszcze łagodny podjazd pod Torrijas (1340 m. n.p.m.), po czym 10-kilometrowy zjazd do Arcos de las Salinas. U podnóża drugiej z poniedziałkowych gór pojawiliśmy się około szesnastej. Znaleźliśmy sobie zacienione miejsce parkingowe pod murami miasteczka. W co trudno uwierzyć ma ono obecnie tylko 118 mieszkańców. Tymczasem starczyłoby tu lokali zapewne dla tysiąca osób. Zresztą jakieś sto lat temu żyło tu tylu ludzi. Ślady takiej XX-wiecznej depopulacji widziałem już wielokrotnie, także na włoskiej czy francuskiej prowincji. Niemniej właśnie tego typu odludne miejsca są prawdziwą „mekką” dla astrofizyków. Szukają oni do swych badań naukowych okolice o jak najniższym zanieczyszczeniu sztucznym światłem. Takie właśnie tu sobie znaleźli. Swoje prace na Pico del Buitre czyli Szczycie Sępa zaczęli w roku 1992. Projekt badawczy wznowiono piętnaście lat później, zaś budowę Observatorio Astrofisico de Javalambre ukończono w 2013 roku. W latach 2008-09 powstała droga wiodąca na wierzchołek tej góry, choć nie od razu w pełni szosowa. Jej górny sektor wyasfaltowano dekadę później. To znaczy na pierwszy przyjazd wyścigu Dookoła Hiszpanii. W ten sposób dzięki badaniom kosmosu „zrodził się” podjazd, na którym dziś walczą gwiazdy kolarskiego peletonu.
Vuelta a Espana zajrzała tu dwa razy w ostatnich pięciu sezonach. Podczas debiutu z roku 2019 w głównych rolach wystąpili typowi harcownicy. To był wielki dzień dla pro-kontynentalnej ekipy Burgos-BH. Na piątym etapie tej Vuelty jej zawodnicy zajęli dwa pierwsze miejsca. Wygrał Hiszpan Angel Madrazo o 10 sekund przed Holendrem Jetse Bolem. Trzeci był Jose Herrada z Cofidisu ze stratą 22 sekund. Co ciekawe szósty odcinek tej imprezy wygrał młodszy brat tego ostatniego Jesus. Faworyci wyścigu deptali po piętach uciekinierom. Najmocniejszym z nich okazał się Miguel Angel Lopez, który nadrobił 12 sekund nad Alejandro Valverde i Primozem Roglicem oraz przeszło 40 nad pozostałymi rywalami. Dzięki temu Kolumbijczyk wyszedł na prowadzenie w wyścigu. Na Vuelcie z roku 2023 Pico del Buitre również pojawiło się w pierwszym tygodniu, ale na szóstym etapie. Także tym razem dotychczasowy lider VaE poległ na zboczach tej góry. Przed czterema laty koszulki lidera nie obronił tu Irlandczyk Nicolas Roche. Tym razem rozstał się z nią Remco Eevenepoel, triumfator VaE z roku 2022. Ponownie o etapowy sukces powalczyli uciekinierzy. Niemniej tym razem w odjeździe znaleźli się doborowi górale. Najmocniejszym z nich okazał się Sepp Kuss, który o 26 i 31 sekund wyprzedził dwóch Francuzów: Lenny Martineza oraz Romaina Bardet. Nowym liderem wyścigu został młodziutki Martinez (20 lat i 51 dni). Niemniej najistotniejszy był fakt, iż tego dnia Amerykanin z Kolorado nadrobił ponad trzy minuty na swymi liderami z Jumbo-Visma czyli Jonasem Vingegaardem oraz Rogliczem. Dwa dni później na mecie w Xorret de Cati Kuss zdobył koszulkę lidera. Po czym choć miał w nogach dwa wielkie toury obronił to prowadzenie. Przez kolejne dwa tygodnie stracił nieco czasu tylko do swych kolegów z drużyny.
Pico del Buitre leży w masywie Sierra de Javalambre. To pasmo również należy do Gór Iberyjskich. Jego najwyższym szczytem jest Javalambre (2020 m. n.p.m.). Podobnie jak Sierra de Gudar góry położone są na pograniczu Aragonii i Walencji. Co ciekawe to właśnie w nich znajduje się na najwyższe wzniesienie Comunidad Valenciana czyli Cerro Calderon (1838 m. n.p.m.). Wspinaczka do obserwatorium na Szczycie Sępa jest znacznie trudniejsza niż podjazd do stacji Valdelinares. Szczególnie wymagająca jest jej górna część. Początek niewinny, acz nie pozbawiony trudniejszych momentów. Pierwsze 4,4 kilometra ma przeciętne nachylenie tylko 4,3%. Niemniej ścianka pod koniec czwartego kilometra jest przedsmakiem tego co ma później nastąpić. Jeszcze przed półmetkiem wzniesienia trzeba się zmierzyć z pierwszym trudnym sektorem. To odcinek o długości 1,5 kilometra i średniej 10,5%. Stromizna maksymalnie sięga tu 16%. Potem jest luźniej przez około kilometr. Na początku siódmego kilometra pojawia się nawet krótki zjazd. Niemniej rychło przechodzi on w kolejną stromiznę i ta trzyma już niemal do końca podjazdu. Ostatnie 5 kilometrów ma średnią niemal 10% przy max. 14-15%. Najtrudniejszy jest czwarty kilometr od końca. Na całym wzniesieniu jest w sumie 5 kilometrów odcinków o dwucyfrowej stromiźnie. Według „cyclingcols” to obecnie najtrudniejszy podjazd w regionie Aragonia. W zestawieniu rodem z „climbfinder” zajmuje on drugie miejsce. Nieco wyżej oceniany jest tylko jeden z czterech wariantów wspinaczki pod Javalambre. Bardzo długi i nieregularny kończący się na wysokości 1844 metrów n.p.m.
Nasz pojedynek z Sępią Górą zaczęliśmy kwadrans po szesnastej. Nadal było ciepło. Na starcie 28, potem nawet 32, zaś na szczycie przyjemne 24 stopni. Po 250 metrów minęliśmy wiekowy kościółek. W tym miejscu trzeba było pojechać w lewo. Na pierwszych dwóch kilometrach nachylenie drogi było znikome. Po wyjeździe z Arcos de las Salinas ujrzeliśmy wysoką biało-niebieską tablicę z bodaj wszystkimi danymi czekającej nas wspinaczki. Na czwartym kilometrze ładne skałki w pobliżu drogi. Tuż przed pierwszą dłuższą stromizną metalowa instalacja przedstawiająca kolarkę z długim warkoczem. Cały ten wstępny sektor pokonaliśmy razem. Pierwsze dwa kilometry w tempie 19-20 km/h. Na kolejnych dwóch prędkość siadła nam do 15-17 km/h. Gdy tylko zaczęła się wspomniana półtorakilometrowa stromizna Adrian poleciał do przodu. Nie było żadnych szans by podczepić się pod ten express. Zmęczyliśmy ów odcinek we dwójkę w tempie około 10,5 km/h. Gdy podjazd odpuścił Rafał w swoim stylu pocisnął na twardszym przełożeniu i nieznacznie mi odjechał. Według stravy dolny segment o długości 6,14 kilometra pokonałem w 24:35 (avs. 15 km/h). Na rozdrożu, gdzie droga do obserwatorium rozstaje się z rzeką Arcos traciłem do Adka już półtorej minuty, zaś do Rafy 10 sekund. Na wysokości porzuconej osady pasterskiej rozpoczynał się najtrudniejszy sektor wzniesienia. Dość szybko złapałem Rafała i przez kolejne trzy kilometry wspólnie zmagaliśmy się z tym ciężkim wyzwaniem. Nie byliśmy w stanie jechać z prędkością ponad 10 km/h. Ja gramoliłem się na szczyt w tempie od 8,3 do 9,6 km/h. Adriano radził sobie znacznie sprawniej. Na każdym z tych kilometrów dokładał nam około 50 sekund, zaś na tym najtrudniejszym ponad minutę.
Na przedostatnim kilometrze poczułem, że mogę jechać nieco szybciej od Rafała. Być może mój młodszy kolega zaczął płacić za swe ataki na Valdelinares. W połowie dziesiątego kilometra las wokół drogi już zanikał. Na zboczach góry pośród pojedynczych drzew dostrzec można było kępy jałowca, nazywane futrem pantery. Po 9,8 kilometra od startu wspinaczki szlak osiągnął swój północny kraniec. Niemniej do mety brakowało jeszcze dwóch kilometrów. Najpierw trzeba było przejechać 1,3 kilometra w kierunku południowo-wschodnim do rozdroża, na którym w lewo odchodzi szutrowa dróżka ku szczytowi Javalambre. My musieliśmy na nim skręcić w prawo. Pierwsze czterysta metrów tej końcówki nadal z solidną stromizną. Dopiero za szlabanem, który musieliśmy obejść zrobiło się luźniej. W tym miejscu stworzono kapitalną instalację artystyczną w temacie kolarskim. Finisz wyznaczyliśmy sobie na betonowym placu pod wieżą, na której zamontowane są dwa tutejsze teleskopy. Adrian rozprawił się z tą górą w czasie 52:19. Ja potrzebowałem 58:32 (avs. 11,6 km/h), zaś Rafał 59:09. Zatem odrobiłem straty z Valdelinares i to z lekką nawiązką. Niemniej łatwo mi to nie przyszło o czym świadczy VAM niespełna 900 m/h. Na górze mocno wiało, ale za to widoki były przednie i światło do zdjęć na zjeździe też bardzo dobre. Po dotarciu do samochodu mieliśmy jeszcze do pokonania blisko 90 kilometrów. Trzeba było zjechać z gór w rejon Walencji. Naszym celem było Benaguasil. Ta 12-tysięczna miejscowość na tle dwóch wcześniejszych baz noclegowych zdawała się być gwarnym miastem. Wynająłem tu wielopokojowe mieszkanie w stuletniej kamienicy. Niemniej były minusy tej miejscówki. Przede wszystkim bagaże trzeba było wnieść na trzecie piętro po schodach. Natomiast samochód należało zostawić na mieście, jakieś dwieście metrów od domu.
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
https://www.strava.com/activities/9828637261
https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/9828637261
PICO DEL BUITRE by ADRIANO
https://www.strava.com/activities/9828638176
PICO DEL BUITRE by RAFA
https://www.strava.com/activities/9828779018
ZDJĘCIA
FILM