banner daniela marszałka

Pico de los Reales

Autor: admin o niedziela 17. września 2023

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Estepona

Wysokość: 1437 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 1433 metry

Długość: 21,7 kilometrów

Średnie nachylenie: 6,6 %

Maksymalne nachylenie: 21 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Wczesne popołudnie przeznaczyliśmy na dwugodzinny odpoczynek pod dachem naszej stancji w Los Pacos. Dopiero po czternastej mieliśmy ruszyć ku Esteponie na spotkanie z drugą górą ósmego etapu. Ostatecznie pojechałem tam tylko z Adrianem. Rafał odczuwał zmęczenie po trudach pierwszego tygodnia. Potrzebował chwili oddechu od codziennego reżimu wspinaczkowego. Wystawił sobie „zwolnienie” na to jedno popołudnie. Wybrał się za to na spokojną przejażdżkę po ulicach Fuengiroli. Zajechał do portu, gdzie skosztował lokalnych „frutti di mare” w smażalni Fran. Generalnie przeznaczył ten czas na regenerację i trzeba powiedzieć, że swej decyzji nie pożałował. Owszem odpuścił ciekawą górę i nie dotarł z nami na „biegun południowy” tej wyprawy. Niemniej dzięki temu nabrał świeżości na drugi tydzień zmagań z górami. Odzyskał animusz i jeszcze nie raz pokazał mi plecy na kolejnych etapach. Do podnóża szesnastej góry trzeba było dojechać niemały kawałek. Do pokonania z bazy 64 kilometry. Niemniej głównie po płatnej autostradzie AP-7 zatem w szybkim tempie. Trzy kwadranse jazdy i byliśmy na miejscu. Estepona ma blisko 77 tysięcy mieszkańców, a zatem jest nieco mniejsza od Fuengiroli. Nazywana jest „Ogrodem Costa del Sol” z uwagi na ozdobione kwiatami uliczki swej starówki. Bliżej stąd do Gibraltaru niż stolicy owej prowincji czyli Malagi. Zresztą tak z nadmorskiej promenady jak i kilku miejsc na trasie tutejszej wspinaczki dobrze było widać słynną Skałę Gibraltarską. Antyczne „Słupy Heraklesa” wyrastające 426 metrów n.p.m. Gmina Estepona posiada aż 23 kilometry wybrzeża, a przy tym cieszy się średnio 325 słonecznymi dniami w roku! Można więc ironicznie rzec, iż mieliśmy wyjątkowe „szczęście” trafić tu w dzień wietrzny i pochmurny.

Z naszego parkingu przy Avenida Litoral dobrze było widać góry, ku którym mieliśmy wkrótce zmierzać. To pasmo na głębokim południu Gór Betyckich zowie się Sierra Bermeja. Arabowie mówili o nich Yebel Al Jamra czyli Góry Czerwone, gdyż tutejsze skały (perydotowe) są bogate w żelazo i inne metale ciężkie. Pico de los Reales to czwarty pod względem wysokości wierzchołek tego masywu górskiego. Najwyższym szczytem jest tu Cerro Abanto sięgający 1508 metrów n.p.m. Za to nasz „Królewski Szczyt” uchodzi za wysunięty najdalej na południe punkt Półwyspu Iberyjskiego, gdzie zimą pojawiają się opady śniegu. Wracając z gór nad morze wspomnę, iż Estepona miała niegdyś własną drużynę zawodową. W latach 1997-98 pod szyldem Estepona En Marcha działała ekipa drugiej dywizji z całkiem ciekawym składem. Przez ten zespół przewinęli się tacy zawodnicy jak: Eleuterio Anguita, Daniel Clavero, Claus Michael Moller, Uwe Peschel, Siergiej Smietanin czy Andriej Zinczenko. Zwycięzcy niejednego etapu wielkiej Vuelty, acz niekoniecznie podczas występów w tych barwach. Jeśli chodzi o wyścig Dookoła Hiszpanii i jego wizyty w tym mieście to trzeba przede wszystkim wspomnieć sezon 1976, a także rok 1998. Przy pierwszej okazji Estepona niczym wcześniej Fuengirola wystąpiła w roli gospodarza startu całej imprezy. Prolog na dystansie ledwie 3,2 kilometra wygrał tu Niemiec Dietrich Thurau. Natomiast pierwszy etap rozegrany na 135-kilometrowej trasie wokół miasta Belg Joseph De Cauwer. Ten drugi już jako menadżer zespołu ADR doprowadził „zmartwychwstałego” Grega Lemonda do zwycięstwa w TdF 1989. Był też szefem belgijskiej kadry na MŚ-2005 w Madrycie wygranych przez Toma Boonena. Kolejny finisz w Esteponie czyli ten z roku 1998 wygrał estoński sprinter Jaan Kirsipuu.

W minionej dekadzie Vuelta jeszcze dwa razy przybyła do Estepony. Niemniej tym razem organizatorzy trzeciego z Wielkich Tourów przywiedli tu swój wyścig, aby wykazali się górale. W sezonie 2013 finisz ósmego etapu wyznaczono na Puerto de Penas Blancas, na wysokości 970 metrów n.p.m. Ten górski odcinek wygrał Czech Leopold Konig o sekundę przed Hiszpanem Danielem Moreno oraz z przewagą pięciu sekund nad „trójką”: Nicolas Roche, Thibaut Pinot i Ivan Basso. Różnice na mecie były minimalne, bo w minucie zmieściło się 28 kolarzy. Późniejszy zwycięzca Chris Horner finiszował tu jedenasty ze stratą 23 sekund. Tuż za wiekowym Amerykaninem przyjechał Rafał Majka. Miałem okazję komentować te zmagania na antenie Eurosportu. Niespełna trzy lata później na Penas Blancas zakończyła się 62 edycja wyścigu Dookoła Andaluzji. Wówczas na tą przełęcz najszybciej dotarł Alejandro Valverde. Znakomity Hiszpan o 36 sekund wyprzedził Holendra Baukę Mollemę oraz o 42 naszego „Króla Gór” z Zegartowic. Dzięki temu „Balaverde” po raz czwarty wygrał Ruta del Sol. W sumie triumfował w tej imprezie aż pięciokrotnie, bo w latach 2012-14 i 2016-17. Pico de los Reales zaprezentowało się kolarskiemu światu dopiero na Vuelcie z roku 2022. Niemniej na dwunastym etapie tego wyścigu finiszowano na wysokości 1270 metrów n.p.m. Podjazd był o cztery kilometry dłuższy niż w sezonie 2013, lecz nie obejmował szczytowego odcinka o długości 1700 metrów. O zwycięstwo powalczyli mocni uciekinierzy. Wygrał bardzo skuteczny w owym wyścigu Richard Carapaz. Mistrz olimpijski z Tokio wyprzedził o 9 sekund Wilco Keldermana i o 24 Marca Solera. Natomiast kolarze bijący się o miejsca na generalnym podium czyli: Evenepoel, Mas, Roglić oraz Ayuso zajęli miejsca od piętnastego wzwyż ze stratą 7:39.

Na Puerto de Penas Blancas prowadzą trzy drogi. Następnie z przełęczy na Pico de los Reales już tylko jeden szlak. Wspinaczka z Estepony po drodze MA-8301 jest zdecydowanie najtrudniejsza. Pozostałe dwie zaczynają się na wysokości 224 metrów n.p.m. w rejonie Rio Genal i następnie w zależności od wariantu biegną szosą MA-8301 przez Jubrique lub drogą MA-8302 przez Genalguacil. W obu przypadkach na dystansie ponad 23 kilometrów dzielącym rzekę od przełęczy zdobywa się w pionie tylko 750 metrów. Faktycznie do podjechania jest nieco więcej, bo po zachodniej stronie góry nie brak odcinków góra-dół. Wspinaczka wschodnia czyli od morza jest większa i przede wszystkim bardziej konkretna. Profile tego wzniesienia dostępne na „cyclingcols” i „andaluciaciclociclismo” nieco się różnią. Niemniej z obu jasno wynika, iż najtrudniejsze są pierwsze i ostatnie kilometry tej wspinaczki. Według holenderskiego źródła mamy tu najpierw odcinek 3,6 kilometra o przeciętnym nachyleniu 7,9%. Potem dwa luźniejsze kilometry, gdzie „zdobywamy” raptem 30 metrów w pionie. Dalej pięć trudnych kilometrów o średniej stromiźnie 8,1%, zaczynające się całym kilometrem na poziomie 10,7%. Natomiast ostatnie cztery kilometry przed przełęczą mają już umiarkowane nachylenie 6,6%. Powyżej niej pozostaje jeszcze segment o długości 5,9 kilometra i średniej 7,8%. Tym niemniej stromizna narasta. Najpierw półtora kilometra z przeciętną około 5%. Następnie niespełna trzykilometrowy odcinek na poziomie od 7 do 8,5%. Kończący się w rejonie wyścigowej mety tuż przed Refugio Sierra Bermeja. Na koniec pozostaje nie tknięty przez Vueltę odcinek szczytowy czyli 1,7 kilometra o średniej 10%. Na ostatnich 500 metrach z wartością aż 12%.

Wystartowaliśmy kwadrans po piętnastej. Na starcie tylko 24 stopni. Pod koniec lata w tej okolicy to ledwie umiarkowana temperaturka. Z parkingu do podnóża wzniesienia tylko 400 metrów. Na drugim rondzie odbiliśmy w prawo wjeżdżając na Avenida Andalucia. Zaczął się nasz podjazd, przy czym na owej alei bardzo łagodny. Po kolejnych 800 metrach znów skręciliśmy w prawo, by wbić się na Avenida de los Reales. Pokonawszy 1,3 kilometra od ronda byliśmy już praktycznie poza miastem. Pierwsza poważniejsza ścianka służyła przejechaniu ponad autostradą AP-7. Obawiałem się czy dam radę utrzymać się za Adrianem na stromiznach, które wkrótce mieliśmy tu napotkać. Niemniej problem sam się rozwiązał z przyczyn, że tak powiem naturalnych. Adriano stanął sobie na ponad minutkę niczym „profi” we wstępnej fazie wyścigu. Dzięki temu pierwsze kilometry mogłem pokonać swoim tempem mając pewność, że prędzej czy później kolega do mnie dołączy. Zatem spokojnie pokonałem sztywny odcinek na przełomie trzeciego i czwartego kilometra. Z kolei od połowy piątego kilometra zaczął się ten najłatwiejszy. Dwukilometrowy z trzema odcinkami krótkich zjazdów. Na przełomie siódmego i ósmego kilometra znów zrobiło się ciężko przez kilkaset metrów. Chwilowa stromizna sięgała 14%. Potem po dłuższym odcinku z umiarkowanym nachyleniem na początku jedenastego kilometra minęliśmy punkt widokowy Mirador de los Ciclistas (625 m. n.p.m.). Natomiast po dwunastu kilometrach naszym oczom ukazał się ponury widok spalonego lasu. Niestety góry Sierra Bermeja w ostatnich latach nawiedziły dwa groźne pożary. Pierwszy we wrześniu 2021 roku, zaś drugi w czerwcu roku 2022. W połowie czternastego kilometra droga wyraźnie skręciła na wschód. Po czym ostatni kilometr przed przełęczą prowadził już tylko na zachód.

Po 68 minutach jazdy wpadliśmy na Puerto de Penas Blancas. Nasza droga czyli MA-8301 zawija tu ostro w prawo, by przez Jubrique zjechać ku Rio Genal. My musieliśmy odbić w lewo i wjechać na węższą dróżkę biegnącą w głąb Paraje Natural Los Reales de Sierra Bermeja. To rezerwat przyrody o powierzchni 1213 hektarów utworzony dla ochrony jedynego w Hiszpanii lasu jodłowego na skałach ultrazasadowych. Nachylenie tylko na początku w miarę łagodne. Potem trzymało już na poziomie 7-8%, z momentami do 12-13%. Od osiemnastego kilometra szosa zdobywała wysokość zakosami. Zaliczyliśmy na niej siedem wiraży. Płaską końcówkę tej szosy mogliśmy sobie darować. Dojechawszy do punktu widokowego z pomnikiem Górnika musieliśmy skręcić w prawo. Następnie nie tyle wjechać co wejść na wylaną przed dwoma laty szosę ku szczytowi góry. Trzeba było zejść z roweru i przenieść go ponad rozwieszonym łańcuchem. Adek szybko się z tym uwinął. Ja miałem spory kłopot by wpiąć oba buty na dwucyfrowej stromiźnie. Gdy w końcu mi się udało rozpocząłem długi finisz by dogonić swego kompana. Ten jechał spokojnie, lojalnie na mnie czekając. Końcówka faktycznie okazała się ostra, a przy tym kręta. Jeszcze pięć zakrętów na odcinku 1700 metrów. Ostatnia prosta długości 120 metrów z finałem pod bramą ośrodka, nad którym góruje obwieszony mnóstwem nadajników maszt telekomunikacyjny. Pokonanie wzniesienia zabrało nam blisko 99 minut. Według stravy segment „Mar a Pico” o długości 21,4 kilometra przejechałem w czasie netto 1h 36:47 (avs. 13 km/h). Adriano był w ruchu przez 1h 36:22. Na górze bardzo mocno wiało. Zresztą wiatr dawał się nam we znaki już na podjeździe. Na zjeździe trzeba było mocniej niż zwykle trzymać kierownicę. Chmury nisko zawieszone i aż granatowe. Straszyły ulewą, ale na strachu się skończyło. Temperatura tylko 12 stopni czyli niższa niż na deszczowym i znacznie wyższym Escullar.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/9868698671

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/9868698671

PICO DE LOS REALES by ADRIANO

https://www.strava.com/activities/9868696450

ZDJĘCIA

Pico-de-los-Reales_01

FILM