Moosalp
Autor: admin o sobota 12. sierpnia 2017
DANE TECHNICZNE
Wysokość: 2048 metrów n.p.m.
Przewyższenie: 1395 metrów
Długość: 18 kilometrów
Średnie nachylenie: 7,8 %
Maksymalne nachylenie: 11,8 %
PROFIL
SCENA
Początek w Visp (Wallis). Tym razem w samym mieście, a nie jego okolicach jak w przypadku Mattmark See. Visp to miejscowość będąca siedzibą miejscowego „powiatu”, albowiem jest stolicą jednego z pięciu germańskich dystryktów kantonu Wallis. Język niemiecki za swój ojczysty uważa aż 88% miejscowej populacji. Francuski jest tu w głębokiej defensywie, gdyż jest nawet mniej popularny niż serbsko-chorwacki, albański czy włoski. Do Visp dwukrotnie zajrzał wyścig Tour de Suisse. Przy obu okazjach na ulicach tego miasteczka triumfowali kolarze z nieodległej Italii. Najpierw w 1986 roku finisz z 5-osobowej grupki wygrał tu Franco Chioccioli przed Gregiem Lemondem i Robertem Millarem. Czołowa piątka wyprzedziła resztę stawki o ponad 4 minuty, zaś po koszulkę lidera sięgnął Amerykanin Andrew Hampsten. Następnie w 1995 roku zwyciężył tu Giorgio Furlan przed swymi rodakami Davide Rebellinem i Gilberto Simonim. Moosalp to przełęcz we wschodniej części Alp Pennińskich, leżąca na północny-wschód od góry Augstbordhorn (2971 m. n.p.m.), pomiędzy wioskami Burchen i Torbel. W moim odczuciu to kolarskie wzniesienie pod wieloma względami przypomina wcześniej poznane Thyon 2000. Przełęcz ta również znajduje się na zboczu góry, wciśniętej między dwie długie doliny uciekające na południe od doliny Rodanu. Sąsiadkami Moosalp są Turtmanntal (na zachodzie) i Mattertal (na wschodzie). Podobnie jak w przypadku stacji narciarskiej nad Sionem, także do owej „premii górskiej” można dotrzeć co najmniej trzema różnymi szlakami. Zachodnia zaczyna się w miejscowości Turtmann i przez niespełna dwa kilometry prowadzi po tej samej szosie, co wspinaczka do wioski Gruben na krańcu Turtmanntal. Południowa startuje z Ackersand czyli tam, gdzie rozpoczyna się podjazd do Mattmark See. Z szosy nr 212 trzeba jednak zjechać w połowie trzeciego kilometra, na wyjeździe ze Stalden. Swój unikalny start ma jedynie opcja północna. Zaczyna się w południowo-zachodniej części Visp, na lewym brzegu Vispy, niebawem uchodzącej do Rodanu. Dodam przy tym, iż drogi mające swój początek w Turtmann i Visp łączą się z sobą na wysokości około 1320 metrów n.p.m.
Wybrany przeze mnie podjazd północny uchodzi za najtrudniejszy z trzech wyżej wymienionych. Co ciekawe nawet on ma swoje dwa warianty, bowiem środkową część tego wzniesienia można przejechać na różne sposoby. Klasycznie czyli proponowanym na stronie „cyclingcols” szlakiem przez wieś Burchen. Hipstersko czyli dłuższą o przeszło półtora kilometra drogą przez Zennegen. Ten drugi wariant ma 19,7 kilometra długości, lecz omija to co na północnym szlaku najtrudniejsze. Wspólny dla obu jest przeszło 5-kilometrowy początek i podobnej długości końcówka tego wzniesienia. Po wyjeździe z Visp droga wije się serpentynami w kierunku zachodnim. Do połowy czwartego kilometra mijamy ich aż osiem. Na tym odcinku każdy kolejny kilometr jest trudniejszy od poprzedniego. Na pierwszym nachylenie wynosi 6,8%, zaś na czwartym już 9%. Na piątym jest łatwiej, bo tylko 6,1%. Mijamy zjazd do osady Obere Alpe, bierzemy dwa kolejne wiraże, zaś po przejechaniu 5,3 kilometra ignorujemy skręt w lewo wiodący do Zennegen. Niespełna kilometr dalej należy wziąć wiraż w lewo, zamiast jechać prosto do Vorderried. Na siódmym i ósmym kilometrze stromizna wyraźnie wzrasta. Ten drugi ma średnio aż 9,7%, zaś maksymalnie 10,6%. Pod koniec dziewiątego kilometra droga skręca na południe, zaś my chcąc pozostać na szlaku do Moosalp musimy dwukrotnie odbić w lewo. Wkrótce dojeżdżamy do wioski Zeunhausern (10,1 km), za którą zaczyna się najtrudniejszy odcinek całej wspinaczki. Na początku Ronalpstrasse stromizna przed dobre 1200 metrów trzyma na poziomie od 9 do 11,8%. W połowie trzynastego kilometra w pobliżu przystanku autobusowego Burchen Egga odnajdujemy alternatywny szlak przez Zennegen. Po chwili wspólna już droga do szczytu na blisko cztery kilometry chowa się w lesie. Wypada z niego dopiero na początku siedemnastego kilometra w miejscu zwanym Burchenalp. Niebawem w okolicy restauracji Panorama (16,8 km) kończy się wspinaczka z prawdziwego zdarzenia. Na finałowym odcinku tylko raz i to na chwilę nachylenie przekracza 7%. Przełęcz okazuje się być wyśmienitym miejscem na piknik. Działają tu dwie restauracje czyli: Dorbia i Moosalp. Do tego patrząc w kierunku południowym mamy piękny widok na ośnieżone szczyty Alp Pennińskich.
AKCJA
Po zjeździe z Mattmark See trochę naczekałem się na przyjazd swych kompanów. Dobre trzy kwadranse, w trakcie których dla zabicia czasu przejechałem się też po centrum Visp. Gdy trzej zdobywcy Simplonpass nadjechali od strony Brig udaliśmy się na mały parking przy Talstrasse by omówić plan działania na najbliższe trzy godziny. Będąc świeżo pod wrażeniem uroków Saastal zareklamowałem Piotrowi i Sławkowi wycieczkę do kresu tej doliny, by sami zobaczyli to co na mnie zrobiło tak duże wrażenie. Mazowszanie mogli sobie pozwolić na tego rodzaju turystyczny wypad. Dla mnie i Darka ósmy etap tej wyprawy jeszcze się skończył. Tradycji musiało stać się zadość czyli trzeba było zaliczyć drugi podjazd. Moosalp był najlepszym wyborem. Mieliśmy go pod nosem i pod każdym względem spełniał nasze sportowe ambicje. Osiemnaście trudnych kilometrów z przewyższeniem blisko 1400 metrów. Kolejna premia górska najwyższej kategorii. Każda 6-kilometrowa tercja z nachyleniem na poziomie powyżej 7%, zaś środkowa ze średnią stromizną blisko 9%. Bardzo dobry teren ku temu by przekonać się czy pewien kryzys formy z początku naszego pobytu w Valais mam już za sobą. Oczywiście chciałem się sprawdzić na tle Darka, który od La Creusaz po Thyon 2000 już kilkukrotnie zostawił mnie daleko w tyle. Tymczasem gdy rozmawiałem z Piotrem ni stąd, ni zowąd Dario oddalił się w nieznanym nam kierunku. Był człowiek i nagle go nie ma. Po chwili postanowiłem sam ruszyć na Kantonstrasse by zobaczyć czy Darek nie czeka już na mnie u podnóża podjazdu. Niemniej tam też go nie było. Znów chwilę poczekałem i o godzinie 15:55 samemu ruszyłem pod górę. Przez kilka pierwszych kilometry zastanawiałem się czy mam Darka przed sobą czy za mną. Gonię kolegę czy jestem goniony? Czy zobaczymy się na tym podjeździe? Jakieś dwie godziny później okazało się, że to ja wystartowałem pierwszy. Dario ruszył o 15:58 i w przeciwieństwie do mnie dotarł na Moosalp blisko 20-kilometrowym, alternatywnym szlakiem przez wioskę Zennegen.
Wystartowałem dość szybko, więc do skrętu na Zennegen dojechałem w 23:39 (avs. 13,4 km/h z VAM 1007 m/h). Darek zaczął spokojniej, gdyż do tego samego miejsca dotarł w czasie 28:18. W tym momencie ja miałem już przejechane siedem kilometrów. Jechało mi się całkiem dobrze, mimo pewnego zmęczenia po Mattmark. Według stravy cały początkowy odcinek na Burchnerstrasse czyli 8,59 kilometra o średniej 7,6% pokonałem w 39:50 (avs. 12,9 km/h z VAM 987 m/h). Pod koniec dziewiątego kilometra wjechałem na węższą drogę prowadzącą do Zenhausern. Tuż za tą miejscowością czekał mnie najtrudniejszy fragment tego wzniesienia. Stromy odcinek na Ronalpstrasse z przejazdem obok klubu MiniGolfa. Tu mnie trochę „przytrzymało”, zaś moja chwilowa prędkość spadła do 9-10 km/h. W połowie dwunastego kilometra na rondzie przy Burchen Station (11,4 km) odbiłem w lewo i zjechałem z „oficjalnej” drogi na Moosalp. Odcinek na Ringstrasse okazał się dość łatwy, ale za to o 700 metrów dłuższy niż końcówka stromizny na Ronalpstrasse. Na tą drugą wróciłem po przejechaniu 12,7 kilometra i długo na niej nie zabawiłem. Już na kolejnym rozjeździe znów „postawiłem na złego konia”. Tym razem skręciłem w prawo, na ślepą Brandeggstrasse. Ten błąd kosztował mnie z kolei dodatkowe 1100 metrów oraz trzy i pół minuty domiaru czasowego. Gdy ponownie wróciłem na właściwą drogę miałem już w nogach 14 kilometrów. Po kolejnych 250 metrach dojechałem do okolicy zwanej Burchen Egga, gdzie schodzą się szosy wiodące przez Burchen i Zennegen. Teraz czekały mnie jeszcze blisko cztery kilometry przez las. Następnie przejazd obok restauracji Panorama, którą upatrzyłem sobie na cichą strefę bufetu podczas późniejszego zjazdu. Stosunkowo łatwy finał już szybko zleciał. Na pełną turystycznego gwaru przełęcz wjechałem po przejechaniu 19,79 kilometra w czasie 1h 29:08 (avs. 13,3 km/h). Swymi pomyłkami nadłożyłem 1800 metrów i w ten sposób moja wspinaczka był równie długa co wersja podjazdu wybrana przez Darka. Mój kolega swą górę „przerobił” w 1h 42:25 (avs. 11,6 km/h). Po wszystkim zjechałem do Visp już dokładnie tak jak „cyclingcols” przykazał. Mimo to po raz pierwszy na górskim szlaku A.D. 2017 zrobiłem ponad sto kilometrów. Dokładnie zaś 102,5 kilometra z łącznym przewyższeniem 2950 metrów.
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
www.strava.com/activities/1130300616
http://veloviewer.com/activities/1130300616
ZDJĘCIA
FILMY