banner daniela marszałka

Cusie (Val Malvaglia)

Autor: admin o niedziela 2. lipca 2023

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: Malvaglia

Wysokość: 1654 metry n.p.m.

Przewyższenie: 1273 metry

Długość: 18,2 kilometra

Średnie nachylenie: 7 %

Maksymalne nachylenie: 12,5 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

W niedzielę raz jeszcze pojechałem do Valle di Blenio. Na dobrą sprawę gdybym chciał zaliczyć wszystkie godne uwagi podjazdy w tej dolinie to musiałbym się do niej wybrać co najmniej trzykrotnie. Na oku miałem bowiem sześć czy nawet siedem wspinaczek w dystrykcie Blenio. Niestety za mało czasu by je wszystkie wykonać. Tym bardziej, że straciliśmy cały piątek z powodu deszczowej pogody. Przy tym Piotrek miał jeszcze własne pomysły dotyczące górskich szos w lombardzkich prowincjach Como i Lecco. Z tego powodu tak samo jak w czwartek ruszyłem do Szwajcarii na solo. Natomiast mój kompan o poranku wyrwał z domu by zdążyć na możliwie najwcześniejszy prom z Menaggio do Varenny. Tym razem plany związane ze wschodnim brzegiem Lago di Como miał znacznie ambitniejsze. Dlatego też gościnne progi Villa Caterina opuścił już parę minut przed ósmą. Zasadnicza część siódmego etapu w wykonaniu Piotra była przeszło 70-kilometrową rundą z dwoma solidnymi wzniesieniami. Pietro zaliczył zatem najpierw wspinaczkę z Varenny przez Esino Lario na Passo di Agueglio (1158 m. n.p.m.). Potem przez Parlasco i Pennaso zjechał w rejon Taceno. Stamtąd zaś niejako od wschodu zaatakował Alpe di Giumello (1548 m. n.p.m.). Ten pierwszy podjazd to było 17,5 kilometra z przeciętną 5,4%, zaś drugi liczył 14 kilometrów ze średnią 8%. Swoją rundę domknął zjazdem do Bellano i płaskim odcinkiem do Varenny. Raz jeszcze wsiadł na prom by wrócić do Menaggio. Po czym znaną sobie 10-kilometrową trasę dojechał do naszej bazy noclegowej. W sumie przejechał tego dnia 93 kilometry z przewyższeniem 2467 metrów w tempie 22,7 km/h.

Gdy zobaczyłem tą trasę to uśmiechnąłem się w duchu. Wszystkie wspomniane nazwy były mi dobrze znane. Przede wszystkim z sierpnia 2020 roku. Zaliczyłem wtedy obie premie górskie wybrane przez mego przyjaciela, ale wjechałem na nie innymi szlakami. Swoje wspinaczki na Agueglio oraz Giumello zaczynałem bowiem w Bellano, z dwóch różnych punktów tego miasteczka. Odwiedziłem też wtedy Varennę, ale by wjechać z niej na Valico di Moncodeno. Natomiast rok później podczas wakacji z Iwoną wpadłem jeszcze do Taceno, by z niego wyprawić się na Alpe di Paglio. Jak widać góry wokół Lago di Como dają sporo alternatywnych możliwości. Układając trasy w tej okolicy można zatem nieźle pokombinować. Ja jadąc do Valle di Blenio również miałem kilka opcji do wyboru. Jedno nie ulegało wątpliwości. Na pierwszy rzut pójdzie przeszło 18-kilometrowy podjazd przez całą Val Malvaglia aż po osadę Cusie. Natomiast do roli mojej drugiej premii górskiej „kandydowały” aż cztery wzniesienia. Wspomnę o nich w kolejnym odcinku mego pamiętnika z podróży. Gdy Piotr rozkoszował się porannym rejsem po wodach Lago di Como, ja po raz siódmy już wkraczałem do Szwajcarii jadąc drogą krajową nr 340 wzdłuż jeziora Lugano. Tym razem do przejechania samochodem miałem 70 kilometrów. Tą samą trasą co w sobotę, lecz z wcześniejszym przystankiem. Raptem siedem kilometrów za Biaską. Celem tego transferu była Malvaglia. To miejscowość na lewym brzegu rzeki Brenno, będąca siedzibą władz utworzonej w roku 2012 gminy Serravalle. Po dojechaniu na miejsce zostawiłem samochód na parkingu przy kościele pod wezwaniem św. Marcina z Tours.

Dzięki lustracji profilu z „cyclingcols” oraz lekturze opisu w „massimoperlabici” dobrze wiedziałem jakiej klasy wzniesienie mam przed sobą. Długi podjazd ze średnim nachyleniem około 7%. Nieco zaniżonym za sprawą trzech przerw we wspinaczce. Jeśli chodzi o półkilometrowe segmenty czekały na mnie dwie „dziesiątki” i sześć „dziewiątek”. W sumie zaś 5,5 kilometra ze stromizną na poziomie co najmniej 10% oraz najsztywniejszy cały kilometr z wartością 10,1%. Do tego najtrudniejszej przeprawy mogłem spodziewać na ostatnich pięciu kilometrach. Ale po kolei. Najpierw 3,4 kilometra ze średnią 7,7% na dojeździe do bocznej dolinki Val Pontirone. Następnie 5,2 kilometra z przeciętną 7,1% kończące się przy zaporze na Bacino di Val Malvaglia. Wzdłuż jeziorka najdłuższa pauza czyli wpierw falsopiano, a dalej nawet łagodny zjazd. Potem 2,9 kilometra ze średnią 7,5% na dojeździe do Dandrio. Chwilka zjazdu i na deser ciężki finał czyli 4,9 kilometra o wartości 9%. W sumie do pokonania w pionie miałem tu 1315 metrów wliczając odzyski po mini-zjazdach. Z placu przed kościołem wyjechałem o 10:10. O tej porze było ciepło i pogodnie. Jednak na razie jeszcze upał mi groził. Aby dojechać do podnóża wzniesienia przejechałem 750 metrów po Via Orino. Płaskiej ulicy biegnącej niemal równolegle do drogi nr 416 łączącej Biaskę z Passo Lucomagno. Start podjazdu był dobrze oznaczony, więc nie mogłem go przegapić. Nachylenie wzniesienia od początku poważne. Dróżka na tyle wąska, że samochody mijają się tu wykorzystując przygotowane w tym celu zatoczki. Dolny sektor kręty. Do połowy czwartego kilometra zaliczyłem pięć wiraży. Na ostatnim z nich mogłem pojechać prosto i wybrać „konkurencyjną” Val Pontirone. Dolinę z dwoma sztywnymi podjazdami, o których będzie jeszcze okazja wspomnieć.

Tym niemniej wierny swemu pomysłowi skręciłem w lewo. Na początku piątego kilometra droga zbliżyła się do potoku Orino by następnie biec wysoko ponad jego lewym brzegiem. Pod koniec piątego kilometra musiałem pokonać mroczny tunel o długości 150 metrów. Nieoświetlony i co gorsza skręcający, więc wylot nie od razu stał się widoczny. Kolejne 2,5 kilometra przebyłem w terenie zalesionym i niezamieszkanym. Jeśli nie liczyć paru chałup przy osadzie Cane. W połowie ósmego kilometra niemal otarłem się o powstałą w 1959 roku Diga della Val Malvaglia. To tama łukowa wysoka na 92 metry. Kilometr dalej byłem już powyżej jej korony. Na późniejszym zjeździe stanąłem w tym miejscu by przyjrzeć się szmaragdowym wodom jeziorka zasilającego elektrownię Biasca. Tymczasem mogłem tu nieco odsapnąć. Podjazd odżył w połowie jedenastego kilometra, po czym na odcinku między Madrą a Dandrio stał się naprawdę wymagający. W tej drugiej miejscowości minąłem karczmę powstałą w budynku dawnej podstawówki. Wkrótce po 300-metrowym zjeździe przejechałem na zachodnią stronę doliny. Tu rozpocząłem najtrudniejszy fragment wzniesienia. Najpierw półtora kilometra w kierunku południowo-zachodnim, aż po zakręt w Anzano. Potem już ciągle na północ. Nieco zacieniony odcinek powyżej Arbi. Po prawej ręce ładne widoczki na „trzytysięczniki” z pasma Adula. W połowie osiemnastego kilometra osada Rossin, zaś tuż za nią ostatni (szesnasty) wiraż na trasie. Potem już tylko rozjazd. W lewo krótki asfalt do Alpe Rossino, zaś prosto szutrowa droga przez Cusie. Zatrzymałem się przy pierwszych jej domach uznając zadanie za wykonane. Niemniej dotrzeć nią można do parkingu na wysokości 1709 m. n.p.m. Według stravy do swej mety dobiłem w czasie 1h 23:17 (avs. 13 km/h) z VAM 947 m/h obliczonym na bazie przewyższenia brutto.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/9375895428

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/9375895428

PASSO AGUEGLIO & ALPE GIUMELLO by PIETRO

https://www.strava.com/activities/9374265260

ZDJĘCIA

Cusie_62

FILM