Pian Geirett
Autor: admin o sobota 1. lipca 2023
DANE TECHNICZNE
Miejsce startu: Olivone
Wysokość: 2005 metrów n.p.m.
Przewyższenie: 1109 metrów
Długość: 13,9 kilometra
Średnie nachylenie: 8 %
Maksymalne nachylenie: 15 %
PROFIL
SCENA i AKCJA
Ostatni dzień czerwca nie przyniósł nowych odkryć. Deszczowa pogoda w całym regionie zatrzymała nas w domu. Rzecz jasna przed południem zrobiłem „biały wywiad” na znanych sobie stronach meteo. Sprawdzałem czy gdziekolwiek w promieniu stu kilometrów możemy liczyć na jazdę w suchych warunkach. Niestety żaden transfer na północ, wschód czy zachód nie dawał na to gwarancji. Zostaliśmy zatem pod dachem Villa Caterina i jedynie późnym popołudniem poszliśmy na spacer by lepiej poznać miasteczko, które gościło nas od blisko tygodnia. Kiedyś kiepska pogoda nie byłaby dla mnie przeszkodą w organizacji kolejnego etapu. Na przekór niej i tak pokonałbym dwie premie górskie lub przynajmniej jedną. Cóż, widać to prawda, że z wiekiem człowiek staje się bardziej wygodny. A może po prostu zaczyna dbać o swe zdrowie? Ostatecznie tak jak przed rokiem w Karyntii pozwoliłem sobie na „giorno di riposo”. Sobota powitała nas słoneczną aurą. Mogliśmy się wybrać nawet w najwyższe góry. Postanowiliśmy to wykorzystać i trzeci raz pojechać razem do Szwajcarii. Z trzech północnych dolin kantonu Ticino mieliśmy jeszcze do zobaczenia Val Blenio. Ciągnącą się od Passo del Lucomagno po miasteczko Biasca, za którym jego główna rzeka czyli Brenno wpada do Ticino. W niej podobnie jak w sąsiedniej Leventinie można zrobić kilka trudnych podjazdów. Pozostało tylko zdecydować, które z nich najbardziej nas interesują. Wybór był dość prosty. Należało wziąć na celownik te najwyższe czyli sięgające 2000 metrów n.p.m. Padło więc na wspomnianą już przełęcz Lucomagno oraz stromą wspinaczkę na Pian Geirett. Za jednym zamachem mieliśmy poznać najpopularniejszy oraz najtrudniejszy podjazd w tej okolicy.
Kolejne pytanie brzmiało: skąd zacząć nasze sobotnie wspinaczki oraz na którą z tych gór ruszyć w pierwszej kolejności. Dolny fragment Val Blenio można było bez żalu pominąć, bowiem 13-kilometrowy odcinek między Biaską a Acquarossa ma przeciętne nachylenie ledwie 1,8%. Kolejny sektor czyli 9 kilometrów na dojeździe do Olivone to już łagodny podjazd o średniej 4%. Niemniej ten kawałek doliny również sobie odpuściliśmy. Szósty etap naszego „Giro del Due Paesi” mieliśmy zacząć na wysokości blisko 900 metrów n.p.m. Mimo tych „cięć” i tak zostało nam do zrobienia przeszło 60 kilometrów z przewyższeniem ponad 2000 metrów. Zdrowy rozsądek podpowiadał by całą zabawę zacząć od znacznie trudniejszego wjazdu na Pian Geirett. Z Porlezzy ruszyliśmy wcześnie, bo jeszcze przed dziewiątą. Mieliśmy do pokonania autem dystans 86 kilometrów czyli podobny jak na dojeździe do Faido czy Bignasco. Na szczęście sporą jego część tj. odcinek między Lugano a Biaską można było przejechać autostradą A2. Do Olivone dojechaliśmy tuż po dziesiątej. Jakoś znaleźliśmy miejsce dla mojego Xceed’a na małym Piazza d’Armi. Dzień był ciepły. Mimo wczesnej pory mój licznik zanotował 27 stopni. Mogliśmy więc liczyć na przyjemną temperaturę również na wysoko ulokowanych premiach górskich. Jako się rzekło „na pierwszy ogień” poszedł Pian Geirett czyli blisko 14-kilometrowa wspinaczka, której większa część to odcinki z dwucyfrowym nachyleniem. Stromizna na poziomie co najmniej 10% utrzymuje się tu na dystansie 7,6 kilometra. Wrażenie robi przede wszystkim 6-kilometrowa końcówka o średniej aż 11,7%. Zatem trudniejsza niż ciężki finał na Lago del Naret.
Pierwsze 1300 metrów jeszcze na drodze nr 416. Tej samej, która wiedzie na Passo del Lucomagno. To pozornie dość łatwy odcinek, bo z przeciętnym nachyleniem 4,6%. Niemniej na ostatnich kilkuset metrach przed rozdrożem stromizna sięga już 9%. Na wysokości 951 metrów n.p.m. trzeba było opuścić główną dolinę. Tuż za czerwoną budynkiem restauracji Relais Lucomagno skręciliśmy w prawo biorąc kurs na Campo Blenio i Ghirone. Minęliśmy boczną uliczkę do Sommascony i zaczęliśmy trudny odcinek dojazdowy do tunelu Galleria della Toira. Kolejne 1300 metrów, ale tym razem o średniej 9,4%. Pietro stanął w pedały i cisnął tak przez kilkaset metrów. Urwał mnie bez trudu. Nic nie mogłem na to poradzić. W połowie trzeciego kilometra dotarłem do tunelu wykutego między szczytami Sosto (2221 m. n.p.m.) i Pizzo Rossetto (2099 m. n.p.m.). Jego powstanie wyrwało z geograficznej izolacji górską krainę Soprasosto. Ma długość aż półtora kilometra i jest oświetlony. Droga wznosi się w nim nieznacznie, bo z przeciętną 4,4%. W długiej czeluści pod górą było też znacznie chłodniej. Wskazanie licznikowego termometru szybko spadło do 18 stopni. Rzecz jasna po wyjeździe na światło dzienne temperatura szybko odbiła. Natomiast nachylenie podjazdu jeszcze przez kolejne półtora kilometra pozostało równie łagodne co w tunelu. Po przejechaniu 5,3 kilometra dotarłem do miejsca, skąd w lewo odchodzi droga do Campo Blenio. Zawahałem się, którą dalej jechać. Postanowiłem zapytać o to kierowcę pierwszego napotkanego samochodu. Zanim ruszyłem dalej na prawo minęło półtorej minuty.
Według „massimoperlabici” pierwsze 2100 metrów za bivio Campo Blenio miało przeciętne nachylenie tylko 3,8%. Jednak de facto był to teren góra-dół. Pojawiały się na nim ścianki. Pierwsza za Ghirone na dojeździe do rozdroża, z którego odbija stroma dróżka do Lago di Luzzone (1609 m. n.p.m.). Druga w pobliżu Cozzery. Pomiędzy nimi minąłem kościółek w Baseldze. Jechałem prosto na północ, więc widziałem w oddali „trzytysięczniki” masywu Adula okalające polanę Geirett. Po 7,3 kilometra od startu wjechałem na węższą dróżkę. Chwila zjazdu i po przejeździe na prawy brzeg Brenno del Gremo początek mozolnej wspinaczki. Do pokonania w pionie jeszcze 720 metrów na dystansie 6,4 kilometra. Pierwszy sektor nieprzesadnie trudny ze średnią 9,8%. Po czym za brodem schodzącym z bocznej Vall’Agrasca podjazd dokręcił śrubę. Gdy pod koniec dziewiątego kilometra minąłem osadę Daigra do mety pozostało jeszcze 5 kilometrów. Niemal każdy półkilometrowy segment na poziomie 12-13%. Wrzuciłem łańcuch na największy tryb licząc, że przełożenie 34×32 pozwoli mi przez to przebrnąć. Stromizna męczyła jak diabli. Dzikie krajobrazy zachwycały. Natomiast liczne przepusty na wodę irytowały tak podjeździe jak i późniejszym zjeździe. Wiraży nie było zbyt wiele. Raptem 9 na ostatnich sześciu kilometrach. W końcówce trzy wodospady po prawej stronie drogi i opuszczone gospodarstwo Alpe Camadra di Dentro na 800 metrów przed finałem. Po ostatnim zakręcie krótki finisz do mety przy – o dziwo – przystanku autobusowym. Szacun dla kierowców linii turystycznej nr 135. Mój kurs z centrum Olivone trwał z grubsza 71 minut. Sztywny finał pokonałem w 41:22 (avs. 8,9 km/h) z VAM około 1030 m/h. Piotr wykręcił na nim czas 38:44 czyli wspinał się w tempie prawie 1100 metrów na godzinę.
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
https://www.strava.com/activities/9369370623
https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/9369370623
PIAN GEIRETT by PIETRO
https://www.strava.com/activities/9368892325
ZDJĘCIA
FILM