Le Bettex
Autor: admin o niedziela 4. czerwca 2017
DANE TECHNICZNE
Wysokość: 1372 metrów n.p.m.
Przewyższenie: 796 metrów
Długość: 11,3 kilometra
Średnie nachylenie: 7 %
Maksymalne nachylenie: 11,2 %
PROFIL
SCENA
Początek w Le Fayet (Górna Sabaudia), małej miejscowości położonej ledwie 2 kilometry na północ od bardziej znanego miasta Saint-Gervais-les-Bains. Niemniej to z Le Fayet startuje od 1907 roku słynny Tramway du Mont Blanc. Dziś już elektryczny tramwaj, który pokonując 12-kilometrową trasę o maksymalnej stromiźnie 24% wywozi turystów z poziomu 580 metrów n.p.m. na wysokość aż 2372 metrów w stacji końcowej Nid d’Aigle (po naszemu Orle Gniazdo). Podjazd do stacji Le Bettex można też zacząć we wiosce Vervex, leżącej 2 kilometry na zachód od Le Fayet. Tą opcję wybrali organizatorzy ubiegłorocznego Tour de France. Tak czy owak wspinaczka zaczyna się z poziomu niespełna 600 metrów n.p.m. przy dobrze nam znanej drodze D1205. Obie wersje pierwsze fazy podjazdu łączą się na wysokości wioski Les Amerands (780 m. n.p.m.). Wkrótce jednak, bo po przecięciu szerszej szosy D909 znów można sobie wybrać pomiędzy dwiema drogami na szczyt. Szlak wschodni, z którego my skorzystaliśmy wiedzie drogami D43 i D343. Natomiast zachodni po węższej i bardziej stromej Route de Cupelin. Obie schodzą się ponownie na 250 metrów przed centrum stacji.
Podjazd nie jest szczególnie wymagający. W sumie okazał się być najmniejszym spośród 30 wzniesień, które udało mi się poznać podczas tej 16-dniowej wyprawy. Tym niemniej uznałem, że warto również je zobaczyć, skoro bywał na nim największy z kolarskich wyścigów. „Wielka Pętla” dwukrotnie wspinała się do Le Bettex. Po raz pierwszy w 1990 roku, zaś po raz drugi w sezonie 2016. Na obu etapach triumfowali kolarze francuscy. Jako pierwszy Thierry Claveyrolat, który tego dnia wygrał wszystkie trzy premie górskie w drodze po zwycięstwo w klasyfikacji górskiej wyścigu. Dojechał on do mety na solo z przewagą blisko dwóch minut nad Uwe Amplerem z nieboszczki NRD oraz swym rodakiem Charly Mottet. Przeszło ćwierć wieku później w jego ślady poszedł Romain Bardet, który wygrał z przewagą 23 sekund nad Joaquinem Rodriguezem i Alejandro Valverde. Dzięki swej śmiałej akcji na przedostatnim górskim etapie TdF 2016 Bardet awansował z piątej na drugą pozycję w „generalce”. Rok przed ponowną wizytą Touru podjazd ten wypróbowano na Criterium du Dauphine. Etap wygrał wówczas Christopher Froome, zaś Vincenzo Nibali stracił koszulkę lidera na rzecz Tejay’a Van Garderen’a. Warto dodać, iż Tour de France zajrzał również do pobliskiego Saint-Gervais. W 1992 roku finiszowano tam na wysokości 970 metrów n.p.m. Przy tej okazji wygrał Szwajcar Rolf Jarmann, znany w naszym kraju z racji zwycięstwa w Tour de Pologne 1997.
AKCJA
Miejsca, z którego mieliśmy zacząć nasz podjazd pod Le Bettex nie musieliśmy długo szukać. Przez Le Fayet wiodła bowiem nasza droga powrotna do Cordon. Po prostu trzeba się było zatrzymać po około 40 kilometrach jazdy, wkrótce po zjechaniu z szosy krajowej N40. Trudniej było za to znaleźć miejsce do pozostawienia samochodu. Pojechaliśmy więc pod górę szukając dogodnej dla nas miejscówki. Znaleźliśmy je przy drugim wirażu po przejechaniu około dwustu metrów. Stąd na samym początku musieliśmy odrobinę zjechać do jajowatego ronda przy Avenue de Geneve. Po raz drugi na osiem dotychczasowych okazji udało nam się ruszyć tak w komplecie jak i o jednej porze. Wystartowaliśmy zatem razem o godzinie 16:47 przy temperaturze 26 stopni. Wspólnie pokonaliśmy pierwszy kilometr wspinaczki, lecz na drugim Tomek zaczął z wolna odstawać. Pierwsze trzy kilometry wiodły w terenie odsłoniętym, po czym tuż za Les Amerands wjechaliśmy do lasu. Przejechawszy 3,8 kilometra wzięliśmy ciasny zakręt w prawo wskakując na szerszą D909 znaną też jako Route de Megeve. Tym niemniej już po dwustu kolejnych metrach odbiliśmy w lewo wjeżdżając na Route d’Orsin.
Postanowiliśmy trzymać się tej szosy D43 tak długo na ile będzie to zasadne. Tymczasem jadący za nami Tomek wkrótce odbił w prawo na boczną Route de Morets i tym samym zdobył Le Bettex krótszym i bardziej stromym szlakiem zachodnim przez Route de Cupelin. Na początku piątego kilometra nachylenie po raz pierwszy skoczyło ponad 9 %, lecz już po chwili droga znacząco odpuściła na blisko półtora kilometra. W połowie tego łatwego odcinka przejechaliśmy pod kolejką linową z Saint-Gervais do Le Bettex. Dłuższy czas jechaliśmy prosto na południe. Dopiero w połowie siódmego kilometra szosa skręciła w prawo i odtąd wiodła już krętym szlakiem w kierunku zachodnim. Kilkaset metrów dalej, mając już w nogach 7,15 kilometra opuściliśmy wspomnianą Route d’Orsin i wjechaliśmy na Route de Bettex. Do centrum tej stacji narciarskiej brakowało nam jeszcze 4 kilometrów. Momentami wyglądało na to, że jestem nieco mocniejszy od Darka, bo chcąc nie chcąc nieznacznie „wyrywałem się” do przodu. Niemniej widząc ambitną jazdę kolegi postanowiłem odrobinę zwolnić by mógł do mnie dojechać. Ostatnie kilometry pokonaliśmy już razem. Z pewnością najtrudniejszy był odcinek między 7,3 a 8,5 kilometra od startu, na którym licznik kilka razy pokazał mi 11%. Potem równie trudno, acz na krótszą chwilę było jeszcze tylko pod koniec dziesiątego kilometra.
Dojechawszy do centrum Le Bettex wjechaliśmy na prowadzącą wyżej Routes de Cretes. Tym niemniej zawróciliśmy po stu metrach nie dojeżdżając do znajdującej się pod koniec tej drogi stacji kolejki górskiej. Nasza wspinaczka wschodnim szlakiem zakończyła się po przejechaniu 11,3 kilometra. Niebawem dojechał do nas Tomek, który dotarł w to samo miejsce pokonując dystans ledwie 9,9 kilometra. Żaden z dwóch dostępnych na „cyclingcols” profilów podjazdu nie odpowiada w pełni temu co przejechaliśmy. Na tym, który wybrałem do wpisu zgadza się jedynie obraz ostatnich 7 kilometrów. Według stravy segment o długości 10,8 kilometra z przewyższeniem 782 metrów pokonaliśmy z Darkiem w czasie 48:44 (avs. 13,4 km/h i VAM 963 m/h). Natomiast u Tomka na tej samej stronie znalazłem sektor długi na 9,9 kilometra z amplitudą 770 metrów, który to nasz kolega przejechał w 49:28 (avs. 12,0 km/h i VAM 934 m/h). Na górze mieliśmy 19 stopni. Niemniej było pochmurno i wietrznie. Wyglądało jakby zbierało się na deszcz. Dlatego zabawiliśmy tam ledwie 10 minut. Na zjeździe Dario postanowił sprawdzić stromy szlak zachodni. Natomiast „Bury” dla odmiany zjechał ze mną czyli wschodnią stroną wzniesienia.
GÓRSKIE ŚCIEŻKI
www.strava.com/activities/1021195304
http://veloviewer.com/activities/1021195304
ZDJĘCIA
FILMY