banner daniela marszałka

Puerto de El Boyar

Autor: admin o poniedziałek 18. września 2023

DANE TECHNICZNE

Miejsce startu: El Bosque

Wysokość: 1105 metrów n.p.m.

Przewyższenie: 838 metrów

Długość: 15,3 kilometra

Średnie nachylenie: 5,5 %

Maksymalne nachylenie: 12 %

PROFIL

SCENA i AKCJA

Gdy zjechaliśmy do El Bosque było już po wpół do drugiej. Gorąco, acz nie przesadnie. Tego dnia mój licznik zanotował maksymalnie 31 stopni. Bywało znacznie gorzej. Niemniej przed drogą powrotną chcieliśmy chwilkę wypocząć. Wyglądaliśmy zatem miejsca, które nadałoby się na strefę bufetu. Poszukiwania nie trwały długo. Wjechaliśmy na prowadzącą pod górę i wyłożoną chodniczkiem Avenida de la Diputacion. Na niej pośród białych domków ujrzeliśmy bar pod nazwą Cafe Le Velo. Wydał się idealnym miejscem na postój. W środku na ścianach plakaty z legendami kolarstwa. Pośród nich Eddy Merckx w akcji. Nawiązaliśmy rozmowę z właścicielem lokalu. Ten okazał się Belgiem. Człowiekiem bywałym w naszym kraju. Przyznał, że w sezonie zimowym korzystając z klimatu Andaluzji zajmuje się prowadzeniem obozów treningowych dla swych ziomków z Beneluxu. El Bosque według ostatniego spisu ma przeszło 2200 mieszkańców. Miasteczko leży nad rzeką Majaceite i słynie z produkcji serów. Spędziliśmy w nim równo pół godziny. Gdy ponownie wsiedliśmy na nasze „dwukołowe rumaki” było już kilka minut po czternastej. Mieliśmy do zaliczenia podjazd nieco dłuższy, ale za to łagodniejszy od północnego wjazdu na Puerto de las Palomas. Boyar również trzykrotnie wykorzystano na trasach Vuelta a Espana. Po raz pierwszy w roku 1990, kiedy to szóstym etapie z Loja do Ubrique kolarze musieli przejechać obie te przełęcze. Bohaterem dnia został Duńczyk Jesper Worre, który najpierw wygrał dwie premie górskie, po czym dotarł na metę z przewagą minuty nad najbliższym z rywali.

Kolejny raz Vuelta wjechała na przełęcz Boyar w sezonie 1997. Pierwszy na premii górskiej zameldował się wtedy Francuz Cedric Vasseur. Kolarz, który w tym samym roku wsławił się zwycięskim solo rajdem na etapie Tour de France do La Chatre. Ostatnia wizyta wyścigu Dookoła Hiszpanii na tej przełęczy to rok 2014. Wówczas była to jedynie premia górska trzeciej kategorii. Dlatego, że na odcinku z Cadiz do Arcos de la Frontera na Puerto El Boyar podjeżdżano od południa. Tym samym prawdziwa wspinaczka zaczęła się dopiero tuż przed Grazalemą, zaś podjazd miał długość tylko 6,3 kilometra przy średniej 5,7%. Pierwszy na szczycie pojawił się Hiszpan Lluis Mas Bonet. Gdy piszę te słowa już wiadomo, że w roku 2024 Boyar zobaczymy na Vuelcie po raz czwarty. „Profi” zaliczą nasz przeszło 15-kilometrowy szlak z El Bosque. Będzie to najtrudniejszy z kilku podjazdów jakie organizatorzy Vuelty przewidzieli na etapie szóstym z Jerez de la Frontera do Yunquery. Niemniej „fajerwerków” na nim bym się nie spodziewał, bowiem z owej premii górskiej do mety pozostanie aż 114 kilometrów. Na Boyar prowadzą dwie solidne drogi wspinaczkowe. Wybrany przeze mnie wariant zachodni jest nieco trudniejszy. Licząc od skrzyżowania dróg A-373 i A-372 ma on długość 15,9 kilometra przy średniej 5,3% i max. 10%. Jego przewyższenie netto to 844, zaś brutto 881 metrów. Najtrudniejszy kilometr ze stromizną 8,2%, zaś na ostatnich 9 kilometrach solidna przeciętna 6,8%. Opcja wschodnia w dużej mierze pokrywa się z orientalnym szlakiem na przełęcz Palomas. Wiedzie bowiem z poziomu Arroyo Aguila przez Grazalemę. Inne są tylko końcówki obu wzniesień. Wymiary tego podjazdu to 14,2 kilometra z przeciętną 5,2% i max. 11%. Amplitudy odpowiednio 734 i 786 metrów, zaś najtrudniejszy kilometr na poziomie 7,7%.

Nie zjechaliśmy do styku wspomnianych dróg regionalnych czy też choćby do mostku nad Rio Majaceite. Wróciwszy na szosę A-372 od razu ruszyliśmy pod górę. Na początek mieliśmy do przejechania 650 metrów w kierunku południowym. Minęliśmy restaurację Los Nogales, przed którą stały oldskulowe auta spod szyldu Czerwonego Krzyża (Cruz Roja) oraz ekipy Ghostbusters. Chwilę później trzeba było skręcić w lewo i zarazem wrócić na teren PN de la Sierra de Grazalema. Kolejne trzy kilometry z umiarkowanym nachyleniem na poziomie 5-6%. Droga do końca piątego kilometra biegła długim łukiem jakby równolegle do wspomnianej rzeki. Rafaello znów przejawiał sporą aktywność. Najwyraźniej podbudowany udanym występem na pierwszej górze. Niemniej tym razem stać mnie było na kasowanie jego ataków. Do półmetka poniedziałkowego etapu nie zmęczyłem się zbytnio. Ból w mięśniach odpuścił już w drugiej części podjazdu pod Palomas. Na Boyar mogłem już jechać tempem na miarę swych możliwości. Pod koniec czwartego kilometra wypłaszczenie, a na początku piątego nawet 800-metrowy zjazd. Zakończył się w miejscu, skąd w lewo odchodzi boczna dróżka do wioski Benamahoma. Nazwa o jak najbardziej arabskim rodowodzie, oznacza bowiem „Synowie Mahometa”. Przed nami bardzo ładnie prezentował się główny grzbiet pasma Sierra del Pinar. Jechaliśmy ku tym górom. Ostatnie pięć kilometrów zachodniej wspinaczki na Boyar wiedzie bowiem wzdłuż południowego zbocza tego masywu. Po ośmiu kilometrach minęliśmy teren wypoczynkowy Llanos de Campo. W tym miejscu nasz szlak skręcał na południe. Stały kurs na wschód obrał dopiero w połowie jedenastego kilometra.

W dolnej i środkowej fazie podjazdu Rafał jechał na ogół tuż przed nami. Niemniej grupa lidera trzymała dzielnego harcownika „na krótkiej smyczy”. Pokonawszy 11,2 kilometra minęliśmy niepozorny parking po prawej stronie drogi. Z tego miejsca amatorzy górskich wędrówek zaczynają wspinaczkę na El Torreon (1648 m. n.p.m.) czyli na najwyższy szczyt w granicach PN de la Sierra de Grazalema. Do zrobienia „z buta” prawie osiemset metrów w pionie. Z grubsza tyle samo co przy podejściu z Karpacza Górnego na Śnieżkę. Odjazd Rafała został skasowany. Ostatnie cztery kilometry z hakiem pokonaliśmy już razem. Cały podjazd zrobiliśmy w niespełna 58 minut. Na niespełna 15-kilometrowym segmencie od zakrętu na dole strava nieco nas podzieliła. Mi zanotowała czas 56:38 (avs. 15,9 km/h). Adkowi pokazała 56:48, zaś Rafałowi 56:58. Nasze VAM-y na mocno przeciętnym poziomie, ale to nie dziwi, bo i nachylenie podjazdu było ledwie umiarkowane. Nawet licząc od amplitudy brutto troszkę nam zabrakło do 900 m/h. Na przełęczy jeszcze kilka zdjęć, po czym dwukilometrowy zjazd do rozdroża. Następnie przeszło trzykilometrowy podjazd na Puerto de las Palomas od południa. Ostatnie 200 metrów przewyższenia na tym etapie. Ta górka pokonana już na luzie z kilkoma foto-przystankami. Atmosfera na przełęczy odmienna od tej sprzed trzech godzin. Tym razem cisza i spokój. W tych warunkach nawet płochliwa kozica przechadzała się nieopodal drogi. Na koniec spokojny zjazd do samochodu. Zabrał mi ze 40 minut. Musiałem zadbać o obrazki z Las Palomas, a było tu na czym oko zawiesić. Po etapie nie od razu powrót do bazy noclegowej. Najpierw wycieczka do Setenil de las Bodegas by skosztować tamtejszego mięsiwa. Samo miasteczko też bardzo urokliwe. Ślicznie położone. Jakby ukryte pod skalnym urwiskiem w kanionie Rio Trejo.

GÓRSKIE ŚCIEŻKI

https://www.strava.com/activities/9873549962

https://veloviewer.com/athletes/2650396/activities/9873549962

PUERTO DE EL BOYAR by ADRIANO

https://www.strava.com/activities/9873580988

PUERTO DE EL BOYAR by RAFA

https://www.strava.com/activities/9873519777

ZDJĘCIA

El-Boyar_01

FILM